Dbałości o własny wygląd (był niebywale eleganckim mężczyzną) towarzyszyło niesłychane wyczucie smaku stylistycznego, ale również umiejętność wyczuwania na kilka lat naprzód nadciągających trendów mody użytkowej wśród potencjalnych klientów. Ten ostatni element - żeby nie było nieporozumień - w wielkim stopniu zawdzięczał temu, że... sam te trendy tworzył. Earl był założycielem Art and Color Section (sekcji sztuki i koloru) w General Motors, jej pierwszym szefem i wiceprezesem GM ds. designu aż przez 32 lata. Jego kariera zaczęła się dość dziwnie, bo pomagając od najmłodszych lat ojcu w rodzinnej firmie wykonującej uszlachetniające przeróbki w powozach i (później) samochodach, nigdy nie wykazywał najmniejszych skłonności designerskich. Aż nagle, podczas rodzinnego biwaku, po nagłej ulewie wdepnął niechcący w otwór w ziemi wypełniony mokrą gliną. Jakiś impuls kazał mu pozostać przy tym błocku, a po kilku godzinach grzebania się w nim przyniósł do obozowiska trzy gliniane modele samochodów, jakich nikt nigdy nie widział. Były tak piękne, że ojciec bez chwili wahania oddał 16-letniemu synowi kierownictwo nad stylistyką swych produktów - które w ciągu kilku lat kompletnie podbiły klientów z... Holly-wood. W roku 1927 przyjął ofertę General Motors i założył tam dział designu, tworzył przez 32 lata najwspanialsze modele. To właśnie przez niego do dziś wszystkie prototypy aut na świecie powstają jako gliniane modele.
Pożytki z błota
Naszego dzisiejszego bohatera można bez najmniejszej przesady nazwać największym designerem świata, jako że gdy osiągnął wiek męski, mierzył 206 cm wzrostu i ważył przy tym 147 kg. Wagę tę utrzymał niemal do samej śmierci (a nigdy nie miał ani grama tłuszczu).