• Zgłoszenie złamania prawa jest bardzo łatwe. Wystarczy zdjęcie z komórki!
  • Żeby sprawca, który nie został złapany na gorącym uczynku, mógł być ukarany, sygnalista musi złożyć zeznania
  • Jeżeli domniemany sprawca się nie przyzna, sprawa może trafić do sądu, a zgłaszający występuje wtedy jako świadek 

W krajach skandynawskich czy u naszych zachodnich sąsiadów ktoś, kto jest świadkiem łamania prawa, niemal domyślnie informuje o tym odpowiednie służby – jest to traktowane jako obywatelski obowiązek. W Polsce wciąż dosyć powszechna jest opinia, że takie „donosicielstwo” to coś, czego trzeba się wstydzić. Nie zmienia to jednak faktu, że przybywa osób, które na widok źle zaparkowanego auta czy po wykonaniu nagrania dokumentującego czyjś przejazd na czerwonym świetle lub zbyt szybką jazdę bądź jakikolwiek inny rodzaj złamania przepisów starają się zadbać o to, żeby sprawca wykroczenia został ukarany.

Wykroczenie można zgłosić e-mailem lub przez aplikację

Wobec dzisiejszych możliwości technicznych wydaje się to bardzo proste – niemal każdy ma już przy sobie smartfona, którym można udokumentować wykroczenie i wysłać dowody policji, straży miejskiej czy nawet prokuraturze. Zarówno policja, jak i straże miejskie sprawiają wręcz wrażenie, jakby chciały to ułatwić. Od kilku lat funkcjonują stworzone w poszczególnych komendach wojewódzkich adresy e-mailowe „Stop agresji drogowej”, pomyślane przede wszystkim jako miejsce do wysyłania filmików z rejestratorów samochodowych, niektóre miasta uruchomiły odpowiednie adresy kontaktowe, a nawet własne aplikacje na smartfony (np. Aplikacja mobilna Warszawa 19115), które mają ułatwiać obywatelom dokonywanie zgłoszeń.

Taką funkcjonalność ma nawet ePUAP, czyli oficjalna platforma do uwierzytelnionej komunikacji między obywatelem i urzędami. Jeśli jednak myślicie, że wystarczy kilka kliknięć, żeby urzędnicza machina ruszyła i sprawca został ukarany, to jesteście w błędzie. Tak to nie działa!

Jeśli zgłosisz wykroczenie - zostaniesz wezwany do złożenia wyjaśnień

Jeśli zdecydujecie się, żeby stać się donosicielem (sygnalista brzmi jednak lepiej), możliwych scenariuszy jest kilka. Najprostsza opcja, jeśli jesteście świadkami zabronionego czynu, po prostu wzywacie policję lub straż miejską na miejsce, a ta pojawia się tak szybko, że może przyłapać sprawcę na gorącym uczynku. W takiej sytuacji rola sygnalisty kończy się na poinformowaniu odpowiednich służb. Gorzej, jeśli zgłaszacie zdarzenie, w przypadku którego funkcjonariusze nie mogą zatrzymać sprawcy od razu – np. gdy dowodem jest nagranie z waszej kamerki samochodowej albo zdjęcie z komórki dokumentujące wykroczenie.

W takiej sytuacji przesłanie tych materiałów skutkuje wszczęciem procedury przewidzianej w „Kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia”. Zgłaszający musi podać nie tylko precyzyjne informacje o miejscu i czasie zarejestrowanego zdarzenia, lecz także swoje dane osobowe i kontaktowe. Z reguły po złożeniu takiego obywatelskiego zawiadomienia o zauważonym wykroczeniu, nawet jeśli dokonano go za pośrednictwem e-maila lub aplikacji na smartfona, sygnalista jest wzywany do komendy, żeby złożył zeznania i podpisał protokół. W tym miejscu kończy się nowoczesność – na zgłaszającego czeka funkcjonariusz z wydrukowanym e-mailem i grubym plikiem papierów do wypełnienia. A w zasadzie z reguły poczekać musi zgłaszający – sprawy tego typu nie są zwykle traktowane jako pilne, więc wizyta w komisariacie może się przedłużyć, a nawet trwać... godzinami!

Pół biedy, jeśli domniemany sprawca wykroczenia ugnie się pod ciężarem dowodów i przyjmie mandat, gorzej, jeśli sprawa trafi do sądu, a obwiniony ma zupełnie inną wersję wydarzeń od sygnalisty – w takiej sytuacji trzeba się liczyć z tym, że zgłaszający będzie musiał zeznawać przed sądem jako świadek. Może to oczywiście wyglądać na rzucanie kłód pod nogi szanującym prawo obywatelom, ale z drugiej strony nikt by chyba nie chciał dostać mandatu tylko na podstawie niezweryfikowanego zgłoszenia od anonimowego donosiciela.

Nie jest też tajemnicą, że policjanci często nie przepadają za nadgorliwymi „informatorami”, którzy zasypują ich błahymi sprawami. Oczywiście, nie mogą odmówić przyjęcia zgłoszenia, ale np. zamiast za jednym wezwaniem przygotować protokoły do kilku zgłoszeń wzywają świadka kilkakrotnie o różnych porach.

Skrzynki e-mailowe „stop agresji drogowej”

Skrzynki e-mailowe „stop agresji drogowej” Foto: Auto Świat
Skrzynki e-mailowe „stop agresji drogowej”

Od ponad 5 lat we wszystkich wojewódzkich komendach policji działają skrzynki e-mailowe „Stop agresji drogowej”. Na te adresy można wysyłać zdjęcia i filmy dokumentujące wykroczenia drogowe, przy czym załączniki nie mogą być większe niż 20 MB. Jeśli film trwa dłużej niż kilka sekund, należy wysłać prośbę o przesłanie linku pozwalającego na dostarczenie filmu wprost na serwery policji. Udostępnienie materiałów wiąże się z domyślną zgodą na ich wykorzystanie nie tylko w celach dowodowych, lecz także do policyjnych działań na rzecz bezpieczeństwa drogowego.

Materiały należy przesyłać do komendy wojewódzkiej właściwej dla miejsca popełnienia zarejestrowanego wykroczenia – żeby znaleźć odpowiedni adres, wystarczy wpisać w wyszukiwarce hasło „Stop agresji drogowej” oraz interesujące nas miasto. Zgłoszenia nie są anonimowe, sygnalista godzi się na występowanie w roli świadka w postępowaniu.

Moja komenda - aplikacja na smartfony

Moja komenda: aplikacja na smartfony Foto: Auto Świat
Moja komenda: aplikacja na smartfony

Jeśli nie macie jeszcze tej aplikacji na swoim smartfonie, to ją na wszelki wypadek zainstalujcie! Po co komu aplikacja, skoro można po prostu zadzwonić pod 112? Bo pod podstawowym numerem alarmowym połączycie się z dyspozytorem, który siedzi w jednym z wojewódzkich centrów powiadamiania ratunkowego i prawdopodobnie nie zna miejscowości, w której się znajdujecie – często szybciej i skuteczniej uzyskacie pomoc od funkcjonariuszy, którzy znajdują się w najbliższej jednostce policji, są na miejscu i doskonale znają okolicę.

Czasem liczą się sekundy! Aplikacja została przygotowana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, działa na telefonach z systemami operacyjnymi Android oraz iOS i na podstawie lokalizacji danego urządzenia wskazuje po prostu najbliższe jednostki policji oraz dzielącą od nich odległość. Po kliknięciu ikonki wybranej jednostki uzyskacie dane kontaktowe – dokładny adres oraz numery telefonów. Lokalizacje poszczególnych posterunków można też wyświetlić na mapie oraz skorzystać z funkcji prowadzenia do celu – do tego aplikacja używa map Google’a.

Sygnalista - aplikacja na smartfony

Sygnalista - aplikacja do powiadamiania służb Foto: Tomasz Okurowski / Auto Świat
Sygnalista - aplikacja do powiadamiania służb

O tej aplikacji zrobiło się głośno, zapewne za sprawą hasła „Czyń dobro – donoś”. Nie jest to jednak żadne przełomowe rozwiązanie – wcześniej powstawały już projekty mające działać podobnie, np. „Uprzejmie donoszę” i inne. Aplikacja Sygnalista jest dostępna bezpłatnie w sklepach Google’a i Apple’a. Służy ona do zgłaszania zdarzeń odpowiednim służbom – mogą to być zarówno przypadki naruszeń porządku, wandalizmu, łamania przepisów drogowych, jak i np. zachowań mogących powodować smog (m.in. palenie śmieci).

Do zgłoszenia można dodać zdjęcia lub materiały wideo oraz opisy. Aplikacja pozwala również bezpośrednio połączyć się z numerami alarmowymi pogotowia, policji, straży pożarnej czy też z numerem centrum powiadamiania ratunkowego. Twórcy aplikacji pomyśleli także o forum dla aktywnych sygnalistów – widać jednak wyraźnie, że wielu użytkowników nie traktuje tej inicjatywy poważnie, znaczna część wpisów to żarty z „obywatelskiej powinności”. W przyszłości aplikacja ma też mieć płatną wersję „premium” z dodatkowymi funkcjami – szczegóły nie są jeszcze znane.

Naszym zdaniem

Szczególnie w przypadku wysłania policji filmu warto się upewnić, że nie obciąży on też zgłaszającego – kierowca pędzący za piratem łamiącym przepisy też naraża się na dotkliwy mandat!