• W środę, 9 marca, cena litra oleju napędowego w hurcie wraz z podatkiem VAT przekroczyła poziom 8,30 zł za litr.
  • Skala podwyżek w polskich rafineriach jest znacząco wyższa niż wynika to ze światowych cen ropy naftowej
  • Marże polskich rafinerii w ciągu miesiąca wzrosły o kilkaset procent
  • Jednocześnie na wielu stacjach, zwłaszcza koncernów Orlen i Lotos, ceny paliwa są niższe od hurtowych. Właściciele mniejszych stacji tratują się, tankując tysiące litrów paliwa… na stacjach konkurencji
  • Atak Rosji na Ukrainę — tu znajdziesz najnowsze informacje

Na stację Lotos podjeżdżają dwa białe furgony, kierują się pod dystrybutory. Kierowcy wysiadają, nie zamierzają jednak tankować swoich samochodów. Po otwarciu bocznych drzwi aut widać, że wnętrze furgonów zajmują tysiąclitrowe mauzery – wielkie zbiorniki na paliwo. Po niedługim czasie furgony opuszczają stację wypełnione paliwem. Te same samochody kilka godzin później widziane są na innej stacji Lotos – znów tankują do mauzerów. Po co komu tyle paliwa? Łatwo się domyślić: na handel.

Ceny paliw i dziwna polityka państwowych koncernów. Rekordowe podwyżki niezasadne?

Aby zrozumieć powód dziwnych zakupów paliw na państwowych stacjach, wystarczy sprawdzić, jak zmieniają się codziennie hurtowe ceny oleju napędowego i benzyny oferowanych przez PKN Orlen i Lotos. Otóż w ciągu dwóch tygodni cena litra ON w hurcie wzrosła o blisko 3 zł, zaś tylko na początku tego tygodnia – o ponad złotówkę. W nieco mniejszym stopniu drożała benzyna, ale i tak jej ceny przekroczyły historyczne rekordy. Jednocześnie ceny na stacjach, choć nie na wszystkich, pozostają w tyle za cenami hurtowymi. Można to tłumaczyć, po pierwsze, wyprzedawaniem starych zapasów (chociaż ceny zmieniają się kilka razy dziennie, także pomiędzy dostawami), a po drugie – i to być może jest klucz do rozwiązania zagadki – polityką rabatową.

Polityka rabatowa koncernów (czyli obniżki, na jakie mogą liczyć poszczególni klienci, w tym przypadku stacje benzynowe) to tajemnica, niemniej właściciele mniejszych stacji twierdzą, że stacje z logo państwowych koncernów kupują taniej – choć dowodów na to oczywiście nie ma. Gdy jednak cena paliwa w hurcie robi się znacząco wyższa od ceny "przy ulicy", mniejsi sprzedawcy paliw ratują się… tankując hurtowe ilości paliw do furgonów. To sposób na obejście polityki cenowej monopolistów, która dobija mniejszą konkurencję. Kilka kursów w ciągu dnia to oszczędność liczona w tysiącach złotych!

Limity tankowania na stacjach Orlen: czy tylko ze względu na wzmożony popyt?

Na stacjach Orlen obowiązują limity tankowania (samochody osobowe 50 litrów, dostawcze do 3,5 t – 100 litrów). Przedstawiciele koncernu twierdzą, że to z powodu wzmożonego popytu na paliwo wywołanego paniką związaną z napadem Rosji na Ukrainę. To jednak dość dziwne: wzmożony popyt faktycznie mógł wystąpić w pierwszych dniach wojny, jednak po dwóch tygodniach powinien sam się ustabilizować – większość kierowców nie ma możliwości przechowywania większej ilości paliwa "na gorsze czasy", a ruch na drogach nie jest specjalnie wzmożony. Można mieć w garażu rezerwowy kanister lub dwa, ale to wciąż najwyżej 40-60 litrów. Zresztą takim zapobiegliwym kierowcom limit 50 litrów w niczym nie przeszkadza: na jednej stacji wezmę 50 litrów, na drugiej znów 50 – i mam! Jednak taki limit zapobiega kupowaniu tańszego paliwa przez konkurencję, dla której przeznaczone jest paliwo oferowane po wyższych cenach hurtowych. Nie wiemy, czy taki jest zamysł limitów tankowania, ale tak on działa. Na stacjach Lotos limitów nie ma – i pojawiają się hurtownicy.

Podwyżki cen paliw: wojna posłużyła jako pretekst?

W ciągu dwóch tygodni ceny hurtowe oleju napędowego wzrosły o ok. 50 proc. W tym czasie zdrożała też ropa na światowych rynkach, ale znacznie mniej. Spadek notowań zaliczył też złoty, co wpływa na koszty polskich rafinerii, ale znowu: suma tych wzrostów jest niższa niż podwyżki cen paliw w Polsce. Mało tego: jak zauważył poseł Marek Sowa, gwałtownie rosną marże polskich rafinerii. W ciągu miesiąca… o prawie 700 proc. Jeśli miesiąc temu marża rafinerii na baryłce przetworzonej ropy wynosiła mniej niż 5 dolarów, to dziś jest to blisko 40 dolarów!

To oznacza, że państwowe koncerny wykorzystują zawirowania na rynku do dużego i szybkiego zarobku. Stawia to jednak pod znakiem zapytania państwową politykę antyinflacyjną: obniżka podatków przez krótką chwilę dała ulgę prywatnym użytkownikom aut, ale nie pomogła w niczym przedsiębiorcom. Obecnie rosnące ceny paliw dopiekają wszystkim, ale przedsiębiorcom najbardziej, co oznacza, że inflacja będzie rekordowa.

Pozostaje pytanie: skoro Polska ma pełne magazyny paliw i problem z inflacją, to czy słuszne jest windowanie cen na stacjach do absurdalnych poziomów, jeśli nie wynika to ze stanu wyższej konieczności?

W środę wieczorem doszło do gwałtownego wzmocnienia złotego oraz spadku cen ropy Brent. W czwartek spadły też nieznacznie hurtowe ceny w rafinerii Orlen – litr ON (po doliczeniu 8 proc. podatku VAT) kosztuje w hurcie już "tylko" 7,93 zł.