Specjaliści przestrzegają na przykład przed kieszonkowcami, którzy wyszukują odludne miejsca, gdzie pojawiają się pokemony i kiedy niczego nieświadomi gracze, wpatrzeni w ekrany smartfonów, szukają kolejnych "stworków", złodzieje mają pole do popisu.

Ale na baczności muszą mieć się również zmotoryzowani "trenerzy pokemonów", których jest naprawdę wielu. W internecie krąży mnóstwo nagrań, na których gracze, zamiast biegać po okolicy, wsiadają w samochody i ruszają na polowanie.

Z jednej strony tylko kwestią czasu są wypadki z ich udziałem. Wpatrzeni w ekran smartfona nie obserwują drogi, przez co dochodzi do groźnych sytuacji, co widać na nagraniach. Często wykonują oni nagłe, gwałtowne manewry zawracania czy skręcania w boczne uliczki. (Aktualizacja: do groźnego wypadku doszło w USA, gdzie 28-latek grający w Pokemon GO skasował auto na drzewie)

Inna rzecz, to potencjalne kradzeże samochodów. Na nagraniu jednego z popularnych w USA youtuberów widać, jak jadący wartym 4 mln złotych Porsche 918 Spyder "trener" zatrzymuje się przed domem, gdzie według wskazań gry znajduje się pokemon. Następnie, wpatrzony w ekran telefonu, wysiada, nie gasząc silnika i oddala na sporą odległość od auta (około 4. minuty filmu).

Porsche 918 Spyder z kluczykami i włączonym silnikiem? Dla złodzieja więcej nie trzeba. To, że wcześniej faktycznie zostawił superdrogie auto bez żadnej opieki, autorowi filmu uświadamia dopiero jego kolega, który też wcześniej nie zwrócił na to uwagi (21. minuta filmu).

Takie pozostawianie auta podczas "polowania" na pokemony to wcale nie rzadkość. Wystarczy obejrzeć kilka pierwszych z brzegu nagrań - zaangażowanie w grę Pokemon GO wyłącza rozsądek i myślenie. Miejmy nadzieję, że szał na pokemony nie skończy się jakąś tragedią. Ta niestety wisi w powietrzu.