Reprezentujący Automobilklub Polski Jacek Czachor zajął drugiej miejsce wśród motocyklistów, wyrównując swoje najlepsze osiągnięcie w historii startów w tej imprezie.

Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin zajęli dziewiątą pozycję wśród załóg samochodów osobowych.

Brawa należy bić Jakubowi Przygońskiemu, który ukończył etap zajmując pozycję w pierwszej dziesiątce. Marek Dąbrowski dojechał 24.

Pierwszy etap Rajdu Dakar wiódł z Buenos Aires do Santa Rosa de la Pampa i liczył 733 km, z czego 371 km wynosił odcinek specjalny.

Przed startem kierowcy Orlen Team i Automobilklubu Polski zapowiadali spokojną jazdę. Osiągnięte przez nich wysokie wyniki w pierwszym etapie rajdu świadczą o klasie zawodników oraz dobrze wróżą na przyszłość.

Dwa lata temu Jacek Czachor zajął drugie miejsce na ostatnim etapie Rajdu Dakar. Teraz powtórzył to osiągnięcie ulegając tylko wyśmienitemu Hiszpanowi Markowi Comie.

Rywale mieli sporo problemów z oponami, które szybko ulegały zniszczeniu. Cyril Depres, faworyt do zwycięstwa w całej imprezie, stracił aż 41:48 min i zajął 22. miejsce. Również Czachor i Przygoński dojechali do mety na łysych gumach, ale na szczęście obyło się bez większych przygód.

Warto odnotować, że debiutujący w Dakarze Przygoński startował jako 82., wyprzedził więc aż 64 rywali. Wschodzący telnet Orlen Team i Automobilklubu Polski prowadzi również w klasyfikacji debiutantów rajdu. Od wysokiego dziewiątego miejsca zawody zaczęli Hołowczyc i Fortin.

W niedzielę uczestników rajdu czeka drugi etap z Santa Rosa do Puerto Madryn (837 km).

Na mecie etapu zawodnicy Orlen Team i Automobilklubu Polski powiedzieli:

Jacek Czachor: Odcinek był bardzo szybki i stosunkowo łatwy. Musiałem być skoncentrowany na prędkości. Moim założeniem było nie oddać pozycji, z drugiej stronie nie koniecznie musiałem wyprzedzać. Dogoniłem jednak i wyprzedziłem Thierry Bethysa. Miałem piękną drogę, bez kurzu. Na tankowaniu zorientowałem się, że mam problemy z musem w oponach i już nie jechałem z taką werwą. W zakrętach przyśpieszałem powoli, żeby koło nie buksowało i żeby nie zniszczyć opony. Ale i tak wyszło z niej białe płótno. Po drodze jeszcze miałem małą awarię, zatrzymałem się na dwie minuty. Odczepił mi się kabel od włączania zapłonu, szybko wyjąłem kombinerki i ścisnąłem go. Drugi etap pojadę spokojnie, ale z głową. Będę musiał nawigować, bo przede mną będą tylko ślady Marka Comy, ale to nie jest problem. Postaram się pojechać równie szybko jak dziś. A prawdziwe ściganie i tak zacznie się później.

Jakub Przygoński: Nic nie widziałem przed sobą poza kurzem. Widziałem, że zawodnicy palą opony, więc pod koniec odcinka obawiałem się, że przydarzy mi się to samo i trochę odpuszczałem. Spalenie opony oznacza godzinę straty. Na szczęście się udało. Dojechałem na metę, popatrzyłem na oponę i zobaczyłem, że jest spalona. Nie przeszkodziło mi to jednak w jeździe. Cieszę się, że do drugiego etapu wystartuję z 18. pozycji, będę mieć mniej zawodników przed sobą, mniej kurzu. Będzie bezpieczniej i dużo przyjemniej.

Marek Dąbrowski: Jestem bardzo zadowolony, chociaż cały odcinek jechałem bez mapy. Dlatego nie mogłem zbytnio zaryzykować, ale tym, którzy ryzykowali, spaliły się musy. Mapa mi się zerwała i to trzy razy. Stwierdziłem, że nie da się tego naprawić i jechałem bez niej. Wówczas trzeba jechać wolniej. Gdy wychodzę z zakrętu i widzę cień lub dziurę, to zwalniam. Nie wiem, jak jutro będzie, bo nie znam odcinka, ale dziś było wyśmienicie. Nie spodziewałem się, że zacznę od 24. pozycji.

Krzysztof Hołowczyc: Jestem bardzo zadowolony, choć mam świadomość, że trzy zespoły fabryczne, z którymi trudno nam nawiązać walkę, stanęły. Gdyby nie to, bylibyśmy niżej o kilka miejsc. Z fabrykami nie będziemy się ścigać, bylibyśmy naiwni gdybyśmy na to liczyli. To był dobry OS, pod kontrolą, bez przygód. Raz, przy wyprzedzaniu motocyklisty, byliśmy na dwóch kółkach, ale ładnie auto opadło. Wszystko jest OK. Tylko się cieszyć. Słońce świeci. Myślę, że dalej też będzie dobrze.

Grzegorz Baran, Iza Szwagrzyk i Grzegorz Simon uzyskali 23 czas wśród załóg ciężarówek. Rafał Sonik (Yamaha 700 Raptor) dojechał jako czwarty wśród kierowców quadów. Krzysztof Jarmuż był 35 wśród motocyklistów, a Aleksander Sachanbiński i Arkadiusz Rabiega stracili ponad dwie godziny do liderów w kategorii samochodów.