Infiniti FX Vettel Edition w Polsce
Aktualności

Infiniti FX Vettel Edition w Polsce

Sebastian Vettel to trzykrotny, aktualny mistrz świata Formuły 1 i jednocześnie ambasador marki Infiniti na świecie. Japoński producent skorzystał z jego porad i stworzył specjalną wersję modelu FX50, nazwaną Performance Concept. Infiniti FX50 Performance Concept, bo tak się wówczas nazywało, zostało po raz pierwszy oficjalnie pokazane podczas salonu samochodowego we Frankfurcie - tutaj znajdziecie zdjęcia z premiery. Wyjątkowy egzemplarz był wówczas strzeżony przez dwóch ochroniarzy, którzy strzegli dostępu do auta. Nawet drzwi otwierane były na prośbę dziennikarzy wyłącznie przez jednego z mężczyzn, który w tym celu zakładał białą rękawiczkę... Teraz, już w wersji produkcyjnej, choć limitowanej do zaledwie 150 egzemplarzy, jeden z wyjątkowych samochodów trafił do... Warszawy. Przyjechał tu ze Szwajcarii, na potrzeby jazdy próbnej wykonywanej przez potencjalnego klienta. Zaledwie 50 tych wyjątkowych aut trafi do Europy, z czego jedno zostało już podarowane samemu Sebastianowi Vettelowi. Dzięki temu, że Infiniti FX Vettel Edition trafiło do Polski, mieliśmy niebywałą okazję przyjrzeć mu się z bliska. Przy tworzeniu samochodu swoją pomocą służył sam mistrz świata Formuły 1, Sebastian Vettel. Jaki był jego wpływ na końcowy wygląd auta? Spory, bowiem kierowca F1 zapragnął najszybszego i najbardziej aerodynamicznego SUV-a na rynku, by móc nim pędzić 300 km/h po niemieckich autostradach. Samochód bazuje na seryjnym modelu FX50, który niedawno przeszedł face lifting, stąd nowy wygląd grilla. Jeśli chodzi o dodatkowe modyfikacje, to widać, że nieco zmieniony jest przedni zderzak z diodowymi światłami do jazdy dziennej i karbonowym spoilerem o kształcie inspirowanym bolidami Formuły 1. Na inspiracji się jednak nie skończyło, bo nad odpowiednią aerodynamiką SUV-a pracowali inżynierowie zespołu Red Bull Racing. Włókno węglowe znalazło się jeszcze w kilku miejscach nadwozia, jak progi, czy dolna część tylnego zderzaka, zaś na dachu zabrakło relingów. Z tyłu zamontowany został drapieżnie wyglądający dyfuzor i spoiler dachowy. Trzeba wspomnieć o nowym wzorze potężnych felg, na które nałożone zostały szerokie, niskoprofilowe opony oraz o logo z inicjałami Sebastiana Vettela, umieszczonym na przednich błotnikach. Odpowiednie zmiany zostały zastosowane w silniku V8, który po modyfikacjach dysponuje mocą 420 KM - o 30 KM większą, niż w seryjnym FX50S. Zmienione zostało także zawieszenie, bo w końcu 300 km/h to niemała prędkość. Tylko dlaczego pozostawiono seryjny układ hamulcowy i prędkościomierz wyskalowany do "zaledwie" 280 km/h? Ponaddwutonowy kolos został odchudzony. Niewiele, bo zaledwie o niespełna 50 kg. Ale dzięki zmienionym przełożeniom 7-stopniowej skrzyni, większej mocy i lepszej aerodynamice, na co składają się zarówno spoilery, jak i obniżone nadwozie, samochód jest zwinny i szybki. Przy akompaniamencie niezwykle rasowo brzmiącego silnika V8 i zadziornemu mruczeniu specjalnie skonstruowanego wydechu kolos ten katapultuje się do przodu z szybkością błyskawicy i po zaledwie 5,6 s osiąga pierwszą "setkę" na liczniku. W pokonywaniu zakrętów pomagają natomiast świetnie trzymające fotele oraz usztywnione zawieszenie. Jeśli jesteście chętni, musicie się mocno postarać i pospieszyć. No i sięgnąć głęboko do kieszeni. Samochód kosztuje bowiem, bagatela, przeszło 660 tys. złotych, a sam spoiler wart jest tyle, co małe miejskie auto - 30 tys. złotych... Jeżeli nie zdążycie, nie ma powodów do płaczu. Sporo emocji potrafi bowiem dostarczyć jazda seryjnym FX-em w topowej wersji FX50S, na której FX Vettel Edition jest oparty. Naszą relację premiery najmocniejszego seryjnego Infiniti FX znajdziecie tutaj. Z kolei test Infiniti FX50 na polskich drogach można znaleźć tutaj. (ms/Onet)

Infiniti FX50 (test)
Aktualności

Infiniti FX50 (test)

Infiniti FX50 to samochód, który wymyka się regułom rządzącym dzisiejszą motoryzacją. Jest niepraktycznie duży, ma potężny 5-litrowy silnik V8 i nie ma możliwości zakupu niedrogiej, słabo wyposażonej wersji. I to jest w nim piękne. Uruchomieniu silnika Infiniti FX50 towarzyszy rasowy warkot ośmiu cylindrów, który zwiastuje niezłą zabawę. Przekładam skrzynię biegów w pozycję D, naciskam pedał gazu i w towarzystwie basowego pomruku schowanego pod potężną maską V8 auto wyrywa do przodu. Pod warunkiem, że droga nie jest zaśnieżona i oblodzona, jak w moim przypadku. Wtedy do akcji wkracza system ESP, który musi się nieźle napocić, żeby okiełznać 500 Nm momentu obrotowego. W tym celu nie pozostaje mu nic innego, jak bezlitośnie zdusić większość dostępnej mocy. FX50 staje się wówczas potulny jak baranek i nawet gwałtowne wciśnięcie gazu i skręcenie kół nie jest w stanie wyprowadzić go z toru jazdy. Ale co to za przyjemność. Frajda zaczyna się natomiast w momencie wyłączenia ESP ukrytym nisko z lewej strony kierownicy przyciskiem. Nie radzę tego jednak robić na drodze. Ja w tym celu udałem się na opuszczony plac, gdzie mogłem bezpiecznie wypróbować zalety napędu "mojego" sportowego SUV-a. Już ledwie muśnięcie gazu zrywa najpierw przyczepność tylnej osi, co umożliwia kręcenie efektownych ósemek. Napęd na wszystkie koła dołącza się w ekspresowym tempie i rozdziela moc maksymalnie w stosunku 50:50, dzięki czemu ten 390-konny potwór zyskuje niewyobrażalne możliwości trakcyjne. Dysponujący potężną mocą i momentem obrotowym ogromny SUV wydaje się przy tym zwinny i lekki, choć swoje przecież waży. Kiedy jednak mamy do dyspozycji suchą nawierzchnię, ten 2,1-tonowy kolos rozpędza się do 100 km/h w zaledwie 5,8 sekundy. Towarzyszy temu bardzo przyjemny dla ucha rasowy pomruk ośmiu cylindrów oraz mocne wciskanie w fotel. Oczywiście wszystko to ma swoją cenę, ale czy kupując samochód wart tyle, co duże mieszkanie, czyli przeszło 340 tys. złotych, ktokolwiek będzie się martwił spalaniem? Wyłącznie z poczucia obowiązku napiszę, że zużycie określone przez producenta na 13 l/100 km jest jak najbardziej możliwe do osiągnięcia. Ale tylko pod warunkiem spokojnego korzystania z możliwości napędu. Ba, w mieście, przy umiarkowanym ruchu, udawało mi się uzyskiwać przyzwoite 15 l/100 km. Kiedy jednak tylko wjechałem na autostradę albo musiałem wyprzedzić kilku "maruderów" na trasie, komputer bez wahania wyświetlał wyniki powyżej 30 l/100 km… Zwłaszcza, że świetne brzmienie drapieżnego 5-litrowego V8 aż zachęca do ostrzejszej jazdy.