Przedstawiamy 6 najczęstszych błędów zimowych, przez które albo będziemy mieli problem z odjechaniem samochodem spod domu, albo dużo wydamy na naprawę ich skutków.

Może jeszcze da radę

Lekceważenie pierwszych oznak słabnięcia leciwej baterii zawsze mści się podczas pierwszych siarczystych mrozów. Oczywiście, można próbować zabierać akumulator z sobą do domu albo doładowywać go co 2 dni, jednak to tylko przedłużanie jego „agonii”.

Jak mówi stara prawda, skąpy traci dwa razy. Odkładanie wydatku 250-400 zł na nową baterię może nas dużo kosztować. Gdy odpala się auto „na pych” lub przez tzw. szarpnięcie, można nawet zerwać pasek rozrządu i zdemolować silnik, a także nabawić się przepukliny.

Ostrożnie z „ręcznym”

Zaciągać hamulec awaryjny podczas zimy? Jeśli następnego dnia chcemy odjechać z miejsca parkingowego, to raczej nie. Teoretycznie pancerz, w którym pracuje linka hamulca awaryjnego, powinien być szczelny, jednak w praktyce woda zawsze znajdzie jakąś szparę, przez którą się do niego dostanie.

Jak łatwo się domyślić, zaciągnięty na mroźną noc hamulec postojowy może rano „nie odpuścić”. Z drugiej jednak strony, kiedy tylko można, trzeba go używać, choćby po to, żeby utrzymać mechanizm w pełnej sprawności.

Skrobanie szyb byle czym

Spieszymy się, a tu trzeba jeszcze odśnieżyć auto i zeskrobać szron z szyb. Tylko czym? Pomysłowość kierowców, którzy nie mają szczotki ani skrobaczki albo chcą znacznie przyspieszyć tę czynność, jest naprawdę godna podziwu.

Często w ich ręce trafiają karty kredytowe, opakowania od płyt CD, metalowe saperki, a nawet szerokie łopaty śnieżne. Oczywiście, za pomocą takich narzędzi usuniemy śnieg i szron, ale wraz z nimi także część lakieru i zewnętrzną powłokę szyby. Pośpiech w tym przypadku z pewnością się nie opłaci.

Grzać czy nie grzać?

To temat częstych sporów. Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, czy rozgrzewanie silnika na postoju mu szkodzi. Prawdą jest za to na pewno, że we współczesnych autach to zbędna czynność.

Wystarczy kilka sekund pracy silnika, żeby móc bezpiecznie ruszyć, a potem znacznie szybciej rozgrzeje się on pod obciążeniem. Ważne jest to, żeby do momentu nagrzania jechać spokojnie i płynnie, na średnich obrotach silnika, oraz delikatnie obchodzić się ze skrzynią biegów, gdyż jej olej też potrzebuje czasu na rozgrzanie.

Bo myć to trzeba umieć!

Zwłaszcza zimą. Mycie auta w myjni ręcznej podczas mrozów łatwo może zamienić je w sopel lodu. Jeśli chcecie tego uniknąć, pamiętajcie, żeby osuszyć dokładnie nadwozie, zwracając szczególną uwagę na ramki drzwi i uszczelki (najlepiej posmarować je silikonem) oraz zamki (tu przyda się sprężone powietrze).

Nie próbujcie też sprawdzać wytrzymałości uszczelek drzwiowych.Szarpanie się z przymarzniętymi drzwiami może skończyć się połowicznym sukcesem. Co prawda, drzwi w końcu puszczą, ale… razem z uszczelką!

Jazda „na czołgistę”

Odśnieżanie auta nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Niektórzy kierowcy skracają więc je, jak tylko można. Absolutni minimaliści robią sobie wyłącznie mały „wizjer” na przedniej szybie i liczą na to, że śnieg wcześniej czy później sam się rozpuści (czyt.: spadnie na jezdnię albo jadące za nimi auta).

„Czołgiści” na własne życzenie stwarzają zagrożenie na drodze, bo doprowadzają do sytuacji, w których inni kierowcy wjeżdżają w tył auta, gdyż nie widzą zaklejonych śniegiem świateł stopu. Trzeba też liczyć się z mandatem.