Wielu producentów samochodów nigdzie nie podaje tej informacji, musimy więc działać sami. Diesel pod maską, bak zatankowany pod korek, AdBlue w zbiorniczku, menzurka pod ręką i możemy ruszać w drogę
Słońce powoli zachodzi nad autostradą A23 na północy Niemiec, ruch zaczyna się zmniejszać. Gaz w podłogę, jedziemy. Brak ograniczeń prędkości oznacza, że będziemy mogli sprawdzić, ile płynu AdBlue zniknie, gdy dwulitrowy diesel TDI, pracujący pod maską VW Tiguana, dostanie mocno w kość.
Co to jest AdBlue?
Ale po kolei. AdBlue to 32,5-procentowy wodny roztwór mocznika, stosowany w układach wydechowych nowoczesnych diesli, a jego zadaniem jest obniżenie (redukcja) szkodliwych tlenków azotu (NOx), powstałych podczas spalania mieszanki. Działa to tak: płyn jest wtryskiwany do układu wydechowego, tam wchodzi w reakcję z trującymi substancjami i jednocześnie dość skutecznie je eliminuje.
W teorii brzmi obiecująco, lecz w praktyce oznacza dodatkowe kłopoty. Zaczynając od samego zakupu auta (warto się dowiedzieć, np. ile litrów ma seryjny zbiornik na AdBlue i czy może przydałoby się za dopłatą zamówić większy) przez eksploatację (gdy poziom płynu zbyt mocno spadnie, silnik może przejść w tryb awaryjny lub wcale nie da się uruchomić), na dodatkowym obciążeniu dla portfela kończąc. Są też i inne atrakcje, np. niekiedy dość mocno utrudnione okazuje się uzupełnianie płynu, można niechcąco zalać blachy płynem (uwaga: ryzyko korozji!). Na dużym mrozie AdBlue po prostu... zamarza.
Dla tych, którzy już dziś narzekają na zbyt duży stopień skomplikowania współczesnych diesli, nie mamy dobrych wiadomości, bo katalizatory wykorzystujące AdBlue (katalizatory SCR – z ang. selective catalytic reduction) są już montowane w wielu modelach aut, a z czasem będzie ich więcej.
Dwa odcinki, różny styl
Na potrzeby testu dwukrotnie przejechaliśmy odcinek o długości 785 km: najpierw niemiecką autostradą z jak najmniejszą liczbą ograniczeń prędkości, następnie – spokojniej, tzw. drogami krajowymi, przy okazji zahaczając o średnie i duże miasta.
Przed startem należało się jednak odpowiednio przygotować: pojemnik na AdBlue jest napełniony pod korek. Żeby mieć pewność, że więcej już nie wejdzie, w kilka osób potrząsamy całą karoserią – chcemy pozbyć się z układu możliwie wielu pęcherzyków powietrza. Wynik to 13 l AdBlue, czyli całkiem sporo, ale z grubsza zgadza się z naszymi oczekiwaniami. Testowy samochód ma na liczniku ok. 15 tys. km, a VW szacuje zużycie płynu na ok. 1 l/1000 km. Tankujemy olej napędowy i ruszamy.
Ile AdBlue zniknęło ze zbiorniczka?
Zrobiło się już ciemno i pusto, więc na A23 ciśniemy gaz do podłogi. Co jakiś czas przed maską Tiguana wyrastają wyprzedzające się ciężarówki. Z punktu widzenia kierowcy to dość męczące, ale dobre dla testu, bo pasuje do typowych autostradowych realiów. Po pięciu godzinach szybkiej jazdy – meta, wskaźnik dziennego przebiegu pokazuje równe 785 km. Komputer pokładowy melduje, że średnio z baku znikało 13,6 l ON na każdych 100 km. Rano zmierzymy zużycie AdBlue, na razie trzeba się wyspać.
Po śniadaniu wyjmujemy więc z bagażnika menzurkę i sprawdzamy. Dobra wiadomość jest taka, że wlew AdBlue w Tiguanie znajduje się zaraz obok wlewu paliwa, więc wystarczy – tak samo jak do tankowania – po prostu otworzyć klapkę. W wielu innych samochodach rozwiązano to znacznie gorzej – patrz tabela. Po dopełnieniu zbiorniczka odczytujemy wynik: ubyło 510 ml. Czas na drugi etap, czyli 785 km drogami krajowymi w relaksującym tempie i zgodnie z przepisami. Tym razem 785 km pojawiło się na liczniku dopiero po 9,5 godz. jazdy. Komputer pokładowy pokazuje spalanie 6,0 l/100 km, z obliczeń wychodzi nam nieco więcej, bo 6,6 l/100 km. No dobrze, a co z AdBlue? Tym razem ubyło 690 ml, co dowodzi, że zużycie AdBlue nie zawsze jest proporcjonalne do spalania ON.
Zapaliła się kontrolka – ile mnie to będzie kosztowało?
Jeśli w aucie wyświetli się komunikat o zbyt niskim poziomie AdBlue, macie kilka możliwości. Najwygodniej będzie udać się do serwisu, bo płyn z beczki jest niedrogi w przeliczeniu na litr (7-10 zł). Uwaga: niektóre warsztaty odbijają sobie to na koszcie robocizny (np. 100 zł!). Można próbować tankować AbBlue ze stacyjnego dystrybutora, ale to z reguły opcja tylko dla ciężarówek i autobusów. Niewielkie butelki (poj. 1,89 l, dostępne na stacjach i w serwisach) starczają z reguły na 2-3 tys. km, z kolei duże zbiorniki (np. 10 l), sprzedawane w hurtowniach, mogą wymagać zastosowania specjalnego adaptera, pasującego do wlewu AdBlue w waszym aucie. Bez niego trudno wam będzie uzupełnić płyn bez rozlewania.
Przegląd cen i danych fabrycznych
AdBlue można kupić: w ASO, w hurtowni z częściami, na stacji paliw. Płyn z małych butelek łatwo nalać samemu.