Czy badanie właściwości olejów może być emocjonującym zajęciem? Dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie był świadkiem takich eksperymentów, na pewno tak. Przeraźliwe metaliczne dźwięki, wibracje, smród przegrzewanego metalu, dym. Dzieje się! Co jest potrzebne do takiej zabawy? Tajemnicza maszyna nazywana przez fachowców aparatem czterokulowym do tribologicznych badań środków smarnych oraz... olej o kiepskich właściwościach smarnych – bo im lepszy olej, tym mniej spektakularny przebieg prób.
O ile zdobycie wspomnianego aparatu nie jest zapewne łatwe, o tyle z kiepskim olejem nie będzie raczej problemów – kupicie go w większości sklepów ze sprzętem do majsterkowania, na stacjach benzynowych czy w sklepach z częściami i chemią motoryzacyjną. Znana marka wcale nie stanowi gwarancji jakości!
Dla nas przebieg testu okazał się nie lada zaskoczeniem, bo przecież oleje w spreju należą do najpopularniejszych "pomocników" majsterkowiczów, rzemieślników i mechaników. Znajdziecie je w każdym warsztacie, ale i w niejednym bagażniku samochodu czy w torbie z narzędziami. Reklamy i etykiety tych produktów pełne są obietnic dotyczących wszechstronnych talentów i zastosowań: od smarowania, przez usuwanie rdzy, luzowanie zapieczonych połączeń, konserwację styków, czyszczenie powierzchni, wypieranie wody, aż po przede wszystkim zdolność penetrowania najdrobniejszych szczelin. Spośród przetestowanych produktów tylko jeden Sonax SX90 (!) tak naprawdę dotrzymuje obietnic wydrukowanych na jego opakowaniu. Przede wszystkim w dziedzinie smarowania (ograniczanie tarcia) zapewnia parametry znacznie lepsze od tych, którymi mogą pochwalić się konkurenci.
Oleje wielofunkcyjne w spreju — tak testowaliśmy preparaty
Jak się to sprawdza? Do tego właśnie służy wspomniany na początku aparat czterokulowy – mierzony jest w nim maksymalny nacisk, przy którym smarowane olejem kulki mogą się jeszcze poruszać, zanim się ze sobą zespawają. W przypadku produktu marki Sonax dochodzi do tego dopiero przy 2000 niutonów, co odpowiada naciskowi 200 kg. Drugi na podium Nigrin przestaje sobie radzić przy 1600 kg, co na tle pozostałych konkurentów i tak jest dobrym wynikiem – kolejne preparaty radzą sobie ze smarowaniem znacznie lepiej. A co z innymi talentami? Tu również produkt marki Nigrin goni zwycięzcę w niemal wszystkich dziedzinach, ale słabo radzi sobie z zabezpieczaniem metalu przed korozją. Blaszki testowe pokryte warstwą tego oleju po 60 godzinach w mgiełce z 5-procentowego wodnego roztworu soli pokryły się cienką warstwą korozji.
Oleje wielofunkcyjne w spreju — który lepiej smaruje, a który chroni przed rdzą
Jeśli komuś zależy na ochronie przed korozją, to powinien użyć preparatu marki Sonax, Weicon lub klasyka w tej branży: oleju WD-40. Pierwsze dwa zabezpieczyły blaszki testowe w 100 proc., jedna z 3 blaszek zabezpieczonych WD-40 po 60 godzinach solnej tortury na jednej z krawędzi delikatnie pokryła się rdzą.
Nieco rozczarowują właściwości smarne WD-40 – na aparacie czterokulowym środek ten uzyskał wynik na poziomie 1300 niutonów nacisku do momentu, kiedy kulki zaczęły się ze sobą zespawywać, a w próbie zużycia ściernego uzyskał rezultat 25,06 mm2 , podczas kiedy dla Sonaxa wartość ta wyniosła 7,91 mm2, a dla Nigrina 11,68 mm2. Trzeba za to przyznać, że zgodnie z tradycją preparat WD-40 skutecznie wypiera wodę i ma dobre właściwości penetrujące – zachowuje się w tych dziedzinach dosyć podobnie do środka marki Weicon.
Oleje wielofunkcyjne w spreju — niektóre są wielofunkcyjne tylko z nazwy
Oleje od piątego miejsca w dół trudno uznać za preparaty naprawdę wielofuncyjne, np. olej Caramba chroni i smaruje przyzwoicie, ale może być groźny dla niektórych tworzyw sztucznych. Z kolei Liqui Moly wypada nieźle pod względem smarowania i ochrony przed korozją, ale jego opakowaniu brakuje uniwersalnej dyszy, a sprej nie działa w pozycji do góry nogami. Produkt marki Würth smaruje bardzo słabo, w tej dziedzinie lepiej wypada Ballistol, który jednak – o dziwo – słabo chroni przed korozją, kiepsko penetruje i ledwie wypiera wodę.