Kierowca auta A uważa, że porusza się dotychczasowym (swoim) pasem ruchu przy osi jezdni i nie zmienia go; podobnie kierowca w samochodzie B jest przekonany, iż kontynuuje jazdę pasem przykrawężnikowym i nie oddala się od krawędzi jezdni. Nikt nie zmienia pasa, a ruch obu pojazdów prowadzi do nieuniknionej kolizji.Z braku regulacji ustawowej wynika, że wątpliwość tu występująca może być rozstrzygnięta za pomocą znaków drogowych (o czym mowa dalej), a jeżeli ich nie zastosowano, trzeba posłużyć się posiłkowo przepisem regulującym nieco podobną sytuację, gdy na jezdni trzypasowej pojazdy ze skrajnych pasów wjeżdżają na pas środkowy. Ustawa określa tu jednoznacznie, iż pierwszeństwo ma pojazd wjeżdżający z prawego pasa. Jest to zresztą bardzo kontrowersyjna reguła przecząca nie tylko zasadzie ruchu prawostronnego, lecz także zdrowemu rozsądkowi.Jeśli zastosować przez analogię ten przepis do przedstawionej tu sytuacji wjeżdżania jak gdyby na ten sam pas, to pojazd B powinien mieć pierwszeństwo przed A, którego kierowca w razie potrzeby musi zatrzymać się na swoim pasie, a więc na środku jezdni!Aby zlikwidować wątpliwości, w tym celu na prawym pasie malowane są "powierzchnie wyłączone" (znak P-21), a przed nimi "strzałki naprowadzające" (znak P-9) kierujące pojazdy z prawego pasa na lewy. W razie trudności w zastosowaniu takiego oznakowania można prowizorycznie ustawić tylko znak ostrzegawczy A-12b wskazujący zwężenie z prawej strony, a to oznacza koniec przykrawężnikowego pasa ruchu, czyli kontynuację pasa przy osi jezdni, i tym samym obowiązek ustąpienia pojazdowi A.
Pierwszeństwo w lejku
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google.