Taka sytuacja spotkała jednego z naszych czytelników, który kupił od rodzimego handlarza auto sprowadzone z nad Sekwany. Jego wybór padł na pięcioletniego Renault Megane w wersji kombi..

Jak to zwykle bywa w tego rodzaju transakcjach, umowa została spisana "na kolanie" pomiędzy polskim nabywcą, a Francuzem - poprzednim właścicielem samochodu. W rzeczywistości Polak nie widział go nigdy na oczy. W taki sposób kupuje auta tysiące naszych rodaków.

Po dokonaniu transakcji nowy właściciel samochodu dopełnił wszystkich niezbędnych formalności. Zgłosił auto do odprawy, zapłacił akcyzę, uiścił opłatę recyklingową, a z urzędu skarbowego odebrał formularz VAT-25. Dokonał też przeglądu technicznego pojazdu na stacji diagnostycznej. Wszystko odbyło się bez żadnych kłopotów.

Problemy pojawiły się dopiero na samym końcu, kiedy przyszło rejestrować samochód w wydziale komunikacji. Okazało się wówczas, że w dowodzie rejestracyjnym pojazdu widnieje inna data sprzedaży niż na podpisanej umowie i wydanym ze skarbówki formularzu VAT-25. Rozbieżność ta uniemożliwiła ostatecznie rejestrację samochodu.

Właściciel auta zdając sobie sprawę z tego, że sfałszowana umowa zostanie wysłana do francuskiego wydziału komunikacji celem jej weryfikacji, odstąpił od podjęcia procedury rejestracyjnej. W takich przypadkach, gdy zachodzi podejrzenie spreparowania umowy kupna-sprzedaży, pracownicy starostwa mogą zgłosić sprawę do prokuratury.

Dlatego też, jeśli już zdecydujesz się kupić auto na podobnej zasadzie, a więc na podstawie "spreparowanej" umowy, zwróć uwagę, aby w dokumentach pojazdu nie było żadnych rozbieżności w datach dokonania transakcji. Unikniesz w ten sposób kłopotów z rejestracją samochodu i nie narazisz się wymiarowi sprawiedliwości.

Jak dobrze kupić używany samochód? Zobacz: