Zanim wybierzemy się na oględziny wybranego samochodu, poświęćmy trochę czasu i przygotujmy się do tego spotkania. Poszukajmy w internecie opinii o modelu, o tym, co się w nim psuje, na jakie elementy zwrócić uwagę. Każdy model danego rocznika ma swoje charakterystyczne wady. Zwróćmy więc na nie uwagę przy oględzinach. Warto więc w domu przygotować listę tego, co powinno się sprawdzić.

Udając się na spotkanie, najlepiej jest zabrać kogoś do towarzystwa, kto spojrzy na samochód bez emocji. Ideałem byłby mechanik samochodowy, ale nie wszyscy mają takich znajomych. Na początku trzeba obejrzeć dokumenty pojazdu. Jeżeli coś by w nich było niejasne, nie ma po co zadawać sobie trudu oglądania auta. Sprzedający powinien okazać dowód rejestracyjny, ubezpieczenie OC, kartę pojazdu (auta rejestrowane po raz pierwszy po 1999 r.), dwa komplety kluczyków. Nie zaszkodzi też zajrzeć do książki gwarancyjnej i zadzwonić do serwisu z pytaniem o ten samochód (sprawdźmy czy jest oryginalna, zobaczmy kiedy została wydrukowana). Oczywiście jeżeli ktoś jeszcze jest współwłaścicielem pojazdu, powinien uczestniczyć w jego sprzedaży. Nabywając samochód od polskiego sprzedawcy, ale sprowadzony z zagranicy, zażądajmy umowy między nim a poprzednim właścicielem.

Kolejny etap - to oglądanie samochodu. Powinno się to odbywać w dzień, najlepiej w słoneczny. Wtedy najdokładniej widać różne odcienie lakieru, jeżeli auto było malowane. Kiepsko dopasowany kolor lakieru może także świadczyć o innych pracach przy karoserii, mało solidnie wykonanych. Obejrzyjmy też dokładnie lakier na słupkach i progach. Czytając numer VIN na nadwoziu, sprawdźmy jak wygląda blacha w jego otoczeniu i czy niczego nie robiono w tej okolicy.

Oglądanie szyb może nam dać pojęcie o wypadkowości auta. Szyby mają kody z datą produkcji. Nie muszą mieć tej samej daty co pojazd, ale zbliżoną (najczęściej są starsze). Jeżeli zamontowane szyby są dużo młodsze niż pojazd, znaczy, że samochód jest powypadkowy. Kod na szybie czyta się następująco: na dole opisu są kropki oznaczające miesiące i cyfra oznaczająca rok. Do połowy roku kropki są przed cyfrą, po połowie za. Przykład: "4 . . . . . ." oznacza produkcję w grudniu 2004 r., jeżeli byłyby dwie kropki, byłby to sierpień.

O historii samochodu sporo powie także jego wnętrze. Nawet w bardzo solidnie wyczyszczonym znajdziemy elementy zużyte. Może to być dźwignia zmiany biegów, wytarcie gumy na pedałach, wygląd tapicerki (szczególnie lewy boczek na fotelu kierowcy), sprężystość siedzeń. Te wszystkie elementy mają prawo być zużyte odpowiednio do wieku auta. Wyraźne ślady eksploatacji pojawiają się z reguły po przejechaniu 120 -160 tys. km. Podejrzanie zaczyna wyglądać samochód, w którym zbyt dużo detali zostanie wymienionych na nowe. I niech sprzedający nie zasłania się estetyką! Przebieg wskazywany przez licznik nie musi być prawdziwy. Przy obecnych możliwościach technicznych zmniejszenie wskazań zegara nie nastręcza trudności. Tak więc o liczbie pokonanych kilometrów świadczyć będą podzespoły auta.

Sprawdzenie silnika i układu jezdnego metodą "na oko" możliwe jest podczas jazdy próbnej. Są to jednak oceny powierzchowne, gdyż zatajonych przez właściciela ewentualnych usterek raczej nie wykryjemy. Jeżeli sprzedający nie nic do ukrycia, zainteresowani powinni

pojechać do warsztatu na sprawdzenie techniczne samochodu. W warsztacie diagnostycznym podwozie zostanie dokładnie obejrzane na podnośniku. Każda marka ma swoje słabe strony i na to fachowiec zwraca uwagę. Sprawdzi zawieszenie, luzy w kolumnach i łożyskach, stan hamulców (grubość tarcz, okładzin). W silniku przeprowadzony zostanie test sprężania w cylindrach, wykazując szczelność pierścieni i kompresję w komorze spalania. Wartość poniżej 9 Atm jest już niepokojąca. Nowsze modele dodatkowo podłącza się do komputera diagnostycznego, który może wykazać inne niedomagania auta.

Za badanie techniczne warto zapłacić kilkaset złotych. Uchroni to z pewnością przed większymi stratami. Po drugie nowy właściciel rozpoczynając eksploatację kupionego auta, będzie już wiedział na co zwrócić uwagę .