Przy zakupie używanego samochodu zawsze należy kierować się zasadą ograniczonego zaufania. Już na samym początku nasze podejrzenie powinna wzbudzić zbyt niska cena auta, odbiegająca znacznie od średniej wartości podobnych modeli oferowanych na rynku. Nie łudźmy się, nikt nie odda nam sprawnego technicznie auta, kupionego w polskim salonie i serwisowanego w ASO, za pół ceny. To prawda, że niekiedy rzeczywiście można trafić na super okazje, ale zdarzają się one sporadycznie, zazwyczaj gdy sprzedawca potrzebuje na gwałt gotówki i zależy mu wtedy na szybkiej sprzedaży.

W przypadku większości tych najbardziej atrakcyjnych cenowo ogłoszeń, stan faktyczny auta znacznie odbiega od deklarowanego w ofercie. Niska cena samochodu może wynikać z niejasnej przeszłości auta lub jego złego stanu technicznego. Nie bez znaczenia są też ukryte wady prawne, niekompletne dokumenty oraz nieodpowiadająca polskim przepisom homologacja. Przykładem takiego samochodu jest znaleziony przez nas Peugeot 307 z 2007 roku, dostępny w cenie... 6,7 tys. zł. Jak czytamy w ogłoszeniu, auto jest w pełni sprawne, nieuszkodzone, z przebiegiem nieprzekraczającym 70 tys. km. Problem w tym że nie da się go zarejestrować w Polsce. To "anglik" bez homologacji do jazdy w ruchu prawostronnym.

Sporo podejrzeń wzbudziła w nas oferta sprzedaży czteroletniego Fiata Grande Punto z przebiegiem 81 tys. km. Samochód oferowany jest w cenie... 6,4 tys. zł. W niezwykle lakonicznym ogłoszeniu nie znaleźliśmy żadnych informacji o jego ewentualnych uszkodzeniach, wadach prawnych itp. Niestety nie udało nam się skontaktować ze sprzedawcą, który zostawił do siebie dziwnie wyglądający adres mailowy: mikulikova.ren@centrum.sk.

Naszą uwagą zwrócił też oferowany w cenie 17,4 tys. zł Peugeot 307 z 2007 roku. W przedstawionym ogłoszeniu sprzedawca w taki o to sposób zachęcał do skorzystania z jego oferty: "Auto opłacone (do ceny samochodu należy doliczyć koszt opłat celno-skarbowych i tłumaczeń...) - kupuj bez ryzyka, oszczędzaj czas i pieniądze!!". Pozostawiamy to bez komentarza.

Odradzamy także kupowanie samochodów od firmy, która wystawioną przez siebie ofertę opatrzyła taką oto adnotacją (oryginalna pisownia): "Opisy pochodzą z samochodów dokonanych po ich oględzinach i mimo staranności przy ich dodawaniu mogą zawierać błędy. Opisy oraz zdjęcia nie są więc podstawą do roszczeń wobec naszej firmy".

Naciąganych ogłoszeń nie brakuje też wśród aut powypadkowych. Oto przykład jednego z nich. "Witam, mam do sprzedania ładne Clio, autko delikatnie uszkodzone, do malowania dwa elementy". Brzmi zachęcająco gdyby nie fakt, że już na pierwszy rzut oka widać, że przywrócenie tego samochodu do użytku nie skończy się tylko na naprawach blacharsko-lakiernicznych. W najlepszym wypadku czeka nas jeszcze wymiana uszkodzonej chłodnicy, reflektorów i niektórych elementów przedniego zawieszenia.

Kupując samochód z drugiej ręki musimy zachować ostrożność. Nie wierzmy w wiarygodność ofert sprzedaży kilkunastoletnich samochodów z przebiegiem przekraczającym ledwo 100 tys. kilometrów. Przestrzegamy też przed wpłacaniem "z góry" pełnej należności lub wysokiego zadatku, zwłaszcza jako warunku sprowadzenia pojazdu z zagranicy. W żadnym wypadku nie należy wpłacać pieniędzy bez uprzedniego sprawdzenia sprzedawcy i zweryfikowania prawdziwości ogłoszenia. Wiąże się to z bardzo dużym ryzykiem.