Auto Świat Porady Mandat - niechciana pamiątka z wakacji

Mandat - niechciana pamiątka z wakacji

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk

Jeśli ustrzelił was fotoradar za granicą, to jest bardzo prawdopodobne, że mandat trafi pod wasz adres. W niektórych krajach przekroczenie prędkości choćby o 1 km/h może was kosztować nawet... 180 euro!

Mandaty i kary za granicą
Mandaty i kary za granicąŻródło: Auto Świat / EastNews, Michał Adamowski

Czasy, kiedy można było lekceważyć fotoradary u naszych europejskich sąsiadów, dawno już minęły. Od 2014 r. na terenie Unii działa z powodzeniem Eucaris, czyli Europejski System Informacyjny o Pojazdach i Prawach Jazdy, dzięki któremu kraje członkowskie bardzo sprawnie przekazują sobie dane właścicieli samochodów, których wykroczenia zarejestrowały fotoradary, kamery lub urządzenia obsługujące odcinkowe pomiary prędkości. Tylko w samym czerwcu br. Krajowe Punkty Kontaktowe (KPK), odpowiadające za przekazywanie wspomnianych danych, otrzymały ok. 11 tys. zapytań z zagranicy o dane polskich kierowców, którzy złamali przepisy drogowe w innych krajach UE. Dzięki usprawnieniu całej procedury dochodzeniowej polscy kierowcy coraz częściej odnajdują w swoich skrzynkach pocztowych zagraniczne mandaty.

Ostatnio szczególnie często takie „pamiątki”, i to w dużej liczbie, docierają z Francji, naszpikowanej od niedawna nowoczesnymi i bardzo wydajnymi fotoradarami. Urządzenia te wyłapują piratów drogowych przekraczających prędkość nawet o... 1 km/h (w pomiarze uwzględnia się błąd na poziomie 5 km/h do 100 km/h i 5 proc. powyżej 100 km/h). Za to niewielkie przekroczenie prędkości, w zależności od tego, jak szybko zasilicie budżet kraju nad Sekwaną, grozi wam grzywna w wysokości od 45 do nawet 180 euro!

Równie restrykcyjna jest Austria, w której tak samo po aptekarsku podchodzi się do pomiarów prędkości, a prawdziwych piratów każe wyjątkowo surowo – za przekroczenie prędkości o 50 km/h grozi tam mandat do 2180 euro (9500 zł). Jednak zdecydowaną liderką, zarówno pod względem liczby kamer i fotoradarów, jak i wysokości mandatów, jest Wielka Brytania – znaczne przekroczenie prędkości kosztuje nawet 3500 euro (15 260 zł)! Niektóre kraje (m.in. Finlandia) wysokość mandatu liczą jako wielokrotność dziennej stawki wynagrodzenia kierowcy. Trudno się więc dziwić temu, że niektórzy kierowcy na wszelkie sposoby próbują uniknąć kar napływających z zagranicy.

Statystyki pokazują, że większość kierowców płaci mandaty wystawione za granicą. Są też jednak tacy, którzy ryzykują i odmawiają wykonania przelewu. Czasem mają ku temu powody, np. kiedy mandat został wysłany w innym języku niż polski, brakuje zdjęć dokumentujących wykroczenie. W takiej sytuacji większy problem ma raczej policja niż kierowca, bo zagraniczny mandat nabiera w Polsce mocy prawnej dopiero, gdy zostanie zatwierdzony przez polski sąd. Bez tego nie da się wyegzekwować należności, a każda niestandardowa korespondencja to dodatkowe koszty i problemy, dlatego w przy-padku niskich kwot mandatów zagraniczne służby czasem odpuszczają kierowcom i nie wnoszą sprawy do sądu. Warto jednak wiedzieć, że to, iż kary nie uda się wyegzekwować w Polsce, nie znaczy, że podczas kolejnej wizyty w danym kraju nie będziecie musieli jej opłacić wraz z odsetkami.

Jeśli podczas zagranicznych wojaży policja przyłapie was na łamaniu przepisów, lepiej, żebyście mieli przy sobie gotówkę, i to w walucie kraju, przez który jedziecie. W Europie najczęściej stosuje się zasadę: obcokrajowiec mandat płaci na miejscu. Co prawda, w wielu krajach Europy, szczególnie Zachodniej, drogówka jest już wyposażona w terminale płatnicze, ale to jeszcze nie standard.

W przypadku gdy nie będziecie mieli dość gotówki, żeby opłacić nałożoną grzywnę na miejscu, sprawa może się nieco skomplikować. W najlepszym przypadku policjanci wyślą was do najbliższego bankomatu i zatrzymają dowód tożsamości lub dokumenty samochodu, mogą też zabezpieczyć na poczet niezapłaconego mandatu wartościowe rzeczy, takie jak: nawigacja, telefon, aparat fotograficzny, a w najgorszym scenariuszu – zwłaszcza gdy w grę wchodzą wysokie grzywny – nawet odholować samochód na policyjny parking.

Radzimy też nie negocjować co do wysokości proponowanego mandatu, bo najczęściej zagraniczna drogówka nie jest do tego przyzwyczajona, więc w najlepszym przypadku usłyszycie, że „to nie jest polski targ”, w najgorszym – zostanie to potraktowane jako forma przekupstwa. Warto też pamiętać, że w większości sąsiednich krajów, nawet biedniejszych od nas, mandaty mogą być o wiele wyższe niż w Polsce.

Jeśli macie nawyk ustawiania tempomatu o 10-15 km szybciej, niż wskazują na to ograniczenia prędkości, przed wyjazdem za granicę lepiej to zmieńcie, bo może was to sporo kosztować. Po pierwsze: w wielu krajach tolerancja urządzeń pomiarowych wynosi zaledwie 5 km/h, po drugie: coraz popularniejsze są odcinkowe pomiary prędkości, po trzecie: miejsca kontroli zwykle nie są oznaczone odpowiednimi znakami informacyjnymi, a same urządzenia nie są pomalowane na jaskrawe kolory, jak ma to miejsce w Polsce.

Co robić, jeśli upoluje was już fotoradar? Raczej nie liczcie na przedawnienie, bo choć w niektórych krajach policja ma zaledwie kilka miesięcy na znalezienie winnego i nałożenie mandatu, to jednak w większości państw okres ten wynosi od 2 do nawet 5 lat. Zresztą po uruchomieniu Krajowych Punktów Kontaktowych informacje o właścicielach pojazdów „ustrzelonych” przez fotoradary są szybko przekazywane innym państwom UE. Z drugiej strony prawnicy podkreślają, że korespondencja nadesłana przez zagraniczną policję nie jest jeszcze mandatem w rozumieniu polskiego prawa, tzn. żeby ściągnąć należność od polskiego kierowcy, taki mandat musi uznać polski sąd, a to wiąże się już z kosztami i przedłuża egzekucję.

Dlatego czasem zagraniczne służby nie decydują się na taki krok w przypadku drobnych wykroczeń i niskich mandatów. Ale uwaga nie jest to regułą, a lekceważenie takich mandatów może być kosztowne. W niektórych krajach po kilku miesiącach wysokość kary rośnie 2- lub 3-krotnie i może być ściągnięta np. przy okazji następnej wizyty w kraju popełnionego wykroczenia!

Fotoradary we Francji
Fotoradary we FrancjiŻródło: Auto Świat

Mandaty z francuskich fotoradarów są w ekspresowym tempie rozsyłane po całej Europie, i to w ilościach hurtowych – do polskich kierowców docierają w ciągu 2-3 tygodni! Mandat przychodzi już przetłumaczony, ale – jak widać – urzędnicy (a może raczej automaty) tak się spieszą, że brakuje im czasu na załączenie zdjęć zarejestrowanego wykroczenia. Co prawda, możecie wystąpić z prośbą o ich udostępnienie, ale wniosek trzeba przesłać tradycyjnym listem. Co ciekawe, nie ma to wpływu na bieg terminu zapłaty (im wcześniej wykonacie przelew, tym stawka mandatu będzie niższa – taka promocja) lub wniesienia odwołania. Znając opieszałość pocztowców i prawdopodobieństwo trafienia na kolejny strajk we Francji, macie spore szanse, że nie zdążycie we wskazanym terminie.

Jeśli dostaliście karę za brak opłat parkingowych, radzimy, żeby tego nie lekceważyć. Ta zwykle dodatkowa opłata nie ulega przedawnieniu, jak ma to miejsce w przypadku mandatów nałożonych przez policję. Znane są przypadki, kiedy wezwanie do zapłaty polscy kierowcy dostali po 3-4 latach! Jeśli opłata została nałożona w formie kary administracyjnej, grzywnę może ściągnąć polski komornik – należności najczęściej są sprzedawane jako zwykły dług firmie windykacyjnej. Jeśli tak się stanie, zapłacicie nie tylko karę z odsetkami, lecz także – najczęściej – całkiem sporą prowizję windykatorów. Lepiej uregulować opłatę, zanim zajmą się nią „specjaliści”.

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk
Powiązane tematy:PoradyMandatPolicja
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków