W trwającym konflikcie pomiędzy bezpieczeństwem a szybkim i swobodnym poruszaniem się, zdecydowanie wygrywa to pierwsze. Coraz większa liczba zakazów, ograniczeń, zezwoleń i licencji ma na celu (przynajmniej w teorii) bardziej bezpieczną jazdę a przez to większą ochronę zdrowia i życia uczestników ruchu.
Chociaż trend ten postępuje na całym świecie, są jeszcze enklawy (czasami niemałe) gdzie kierowcę obdarza się zaufaniem i wolnością do decydowania o sobie.
Galeria zdjęć
Znane i podziwiane na całym świecie. Jak to możliwe, że tylko u naszych zachodnich sąsiadów władza traktuje kierowców poważnie i pozwala im jeździć z szybkością jaką sami uznają za bezpieczną? Czy są oni jakimiś nadludźmi? Co ciekawe, poziom bezpieczeństwa na autobahnach jest podobny, a często wyższy, niż w innych krajach europejskich. Brak limitów prędkości na autostradach jest solą w oku maniaków "bezpiecznej jazdy". Aby zdyskredytować przykład Niemiec twierdzą często, że "właściwie to fragmentów bez ograniczeń jest tam bardzo mało i są one bez znaczenia". To kłamstwo. Z dowolną, wybraną przez nas szybkością możemy jeździć aż na 60% długości niemieckich autostrad.
Takie rzeczy tylko w Ameryce. I to tylko w jednym stanie - New Hampshire. Jego mieszkańcy tak bardzo cenią sobie wolność jednostki, że do dziś nie zezwolili na wprowadzenie prawa nakazującego zapinanie pasów. Argumentują to tym, że nikomu przecież nie zagrażają, a nawet wręcz przeciwnie - nieprzypięci jeżdżą nieco ostrożniej. Według nich rolą państwa nie jest bycie niańką obywatela, która ma dbać by ten nie zrobił sobie krzywdy i dawać mu klapsy (mandaty) gdy zbyt ryzykownie się zachowuje. Mimo braku przymusu pasy w New Hampshire zapina i tak 75% kierowców. Motto tego stanu brzmi: "Żyj wolnym lub giń".
W wielu krajach europejskich jazda rowerem na lekkim a nawet średnim rauszu jest bezkarna dopóki przestrzega się przepisów ruchu. W Niemczech dopuszczalna zawartość alkoholu to aż... 1,6 promila. Poniżej tej wartości możemy śmiało poruszać się po drodze, o ile tylko potrafimy prosto jechać i nie stwarzamy zagrożenia. Co więcej, zjawisko prewencyjnej kontroli trzeźwości rowerzystów nie jest tam znane. Tymczasem w Polsce jeszcze niedawno kolarze po trzech piwach zapełniali więzienia niczym pospolici przestępcy. Co prawda pod koniec ubiegłego roku prawo nieco złagodzono, ale wciąż należy do najbardziej drakońskich w Europie. Czy te same dopuszczalne normy zawartości alkoholu dla kierowcy kilkudziesięciotonowego TIRa, tonowego samochodu i zwykłego roweru mają sens?
W Europie rozmowa przez komórkę podczas jazdy postrzegana jest niemal jako zbrodnia godząca w samo serce bezpieczeństwa ruchu drogowego. Tymczasem w USA nie robi się z tego większego problemu. Czynność ta jest nie tylko dozwolona, ale wręcz naturalna dla Amerykanina. W 38 stanach można swobodnie prowadzić auto trzymając jednocześnie w ręku telefon. Co ciekawe, wysyłanie SMSów jest dozwolone już tylko w 7 stanach. Widać uważają tę czynność za dużo bardziej niebezpieczną od niewinnej pogawędki.
Poczuć legalnie wiatr we włosach można w 31 stanach USA. W 28 z nich są pewne ograniczenia związane z wiekiem lub długością posiadania prawa jazdy. W trzech pozostałych (llinois, Iowa, i oczywiście New Hampshire) nie ma kompletnie żadnych praw dotyczących zakładania kasków. Oznacza to, że nawet nastolatki mogą swobodnie poruszać się motocyklami czy skuterami bez konieczności niszczenia pieczołowicie przygotowanej fryzury.
Co łączy motoryzację Ukrainy i większości stanów USA? W obu tych miejscach nie występuje przymusowy, szczegółowy przegląd techniczny jaki znamy z Polski. O ile jednak w Ameryce nie ma go ze względu na wiarę w rozum, wolność i odpowiedzialność jednostki, o tyle na Ukrainie zlikwidowano go w 2011 roku ze względu na... korupcję. Praktycznie każdy przegląd był tam fikcją i pretekstem do wzięcia łapówki. Najgorszy wrak mógł go przejść po wręczeniu odpowiedniej sumy. Skąd my to znamy?
Wielu polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii jest zszokowanych łatwością z jaką można zdobyć tam prawo jazdy. Aby podejść do egzaminu nie jest konieczne branie udziału w żadnym przymusowym kursie - praktycznym ani teoretycznym. Jazdę możemy ćwiczyć z każdym kto ukończył 21 lat i posiada prawo jazdy od co najmniej lat 3. Lekcje jazdy dawane synowi przez ojca na drogach publicznych to normalny, nikogo niedziwiący widok. U nas nie dość, że tatuś dostałby mandat, to spotkałoby go jeszcze społeczne potępienie za spowodowanie śmiertelnego zagrożenia dla swojego dziecka i innych uczestników ruchu.