Niestety, okazuje się, że to wszystko prawda. Zaopatrzeni w lokalizator GPS wyruszyliśmy z Warszawy do Lublina. Nieświadomy niczego kierowca jechał tak jak zawsze, czyli szybko, miejscami o wiele za szybko. Już chwilę po wyruszeniu z centrum Warszawy na wiadukcie nad Alejami Jerozolimskimi rozpędził pojazd do ponad 100 km/h. A w tym miejscu obowiązuje przecież ograniczenie do 50 km/h.
Dalej było podobnie. Na szerokich warszawskich ulicach auto praktycznie nie zwalniało. Po wyjeździe z miasta sytuacja się nie zmieniła. Właściwie cały czas bus mknął 100 km/h, mimo że poza miastem przepisowo może jechać z prędkością 70 km/h. Podróż zgodnie z rozkładem jazdy zakończyła się po 2,5 godz.
W drodze powrotnej było podobnie, z tym, że kierowca konkurencyjnego przewoźnika rozpędził się maksymalnie do 107 km/h. I właśnie przekraczanie prędkości oraz ryzykowne wyprzedzanie skłoniły do działania także Inspekcję Transportu Drogowego. Inspektorzy lubelskiej ITD przejechali całą trasę z Lublina do Warszawy za jednym z busów.
Kierowca busu został poinformowany, że przejazd jest nagrywany na wideorejestratorze. Efekt – obawiający się mandatu szofer jechał zgodnie z przepisami. Do Warszawy dotarł dopiero po 3,5 godz., mimo że na drodze nie wydarzył się żaden wypadek. Za niezgodne z rozkładem jazdy przybycie do Warszawy przewoźnik dostał 500 zł kary administracyjnej.
Akcja ITD dowodzi, że plan, według którego kursują busy, jest niemożliwy do zrealizowania bez łamania przepisów ruchu drogowego. Co więcej, rozkład jazdy został zatwierdzony przez marszałka woj. lubelskiego. Dlatego ITD zwróciła się do marszałka o zweryfikowanie planu. Czy kontrola przyniesie pozytywny efekt, czas pokaże.