Niech policja sama na siebie zarabia – wymyśliło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji – po co ma być utrzymanką Skarbu Państwa? Sposób jest bardzo prosty: na początek 20 proc. z mandatów wygenerowanych przez system fotoradarowy (prawdopodobnie znajdzie się on niebawem w rękach policji) będzie stanowić dochód własny tej formacji. Pieniądze zasilą budżet, z którego policja kupuje wyposażenie biur, samochody, płaci za remonty czy wypłaca nagrody funkcjonariuszom. Im więcej wystawi mandatów, tym więcej będzie mieć pieniędzy.

To odejście od dotychczasowego systemu, w którym pieniądze z mandatów – w zależności od tego, za co zostały one wystawione – trafiają do Krajowego Funduszu Drogowego albo są dochodem budżetu państwa (w przypadku mandatów wystawianych przez straże gminne stanowią one dochód gminy, co w przeszłości powodowało patologie, skutkujące ostatecznie zabraniem fotoradarów gminom).

Policja nie ma nic z tego, że wystawi mandat, właśnie dlatego, że policjanci mają zajmować się poprawą bezpieczeństwa, a mandat – przynajmniej w teorii – jest środkiem ostatecznym, dyscyplinującym osoby popełniające wykroczenia. Policjant ma prawo uzależnić wystawienie mandatu od konkretnej sytuacji, wagi popełnionego czynu, zagrożenia, jakie ten czyn stworzył, stanu majątkowego sprawcy, aż wreszcie – od jego postawy. Szczery żal może sprawić, że kierowca odjedzie z pouczeniem, zaś stawianie się potrafi podwyższyć karę.

Dotąd sytuacja finansowa policji nie zależała od liczby wystawionych mandatów – to państwo ma obowiązek utrzymywać służby mundurowe i basta! Gdy policyjny budżet na naprawy kończy się w październiku, a samochody czy motocykle czekają w kolejce do serwisu do stycznia, aż pojawi się nowy budżet, to państwo za to odpowiada.

Być może już wkrótce wystarczy jednak pogonić policjantów do roboty – gdy zdwoją wysiłki i zaczną pisać kwity tak wydajnie, jak niedawno wycinali konfetti dla ministra, kasy na pewno nie zabraknie. I druga korzyść: zarobi Skarb Państwa, bo mandatów będzie więcej. Ten kij ma jednak dwa końce: jeśli kierowcy się zmówią i przestaną łamać przepisy albo – co gorsza – zaczną odmawiać przyjmowania mandatów, pieniądze na paliwo do radiowozów mogą skończyć się we wrześniu, a i budżet państwa ucierpi.

To, co do tej pory było krytykowanym powszechnie skandalem – np. pomiary prędkości wykonywane w miejscach, gdzie ograniczenia są nieuzasadnione – teraz może stać się uzasadnioną ekonomicznie codziennością. Czy proponowane zasady finansowania policji poprawią zaufanie obywateli do państwa i organów ścigania? Nie sądzę.

Naszym zdaniem

Już sam pomysł przekazania fotoradarów policji wart jest ponownego przemyślenia. Po to przecież dano je osobnej instytucji, żeby policjant zajął się bardziej wymagającą robotą.