Niedawno do naszej redakcji zgłosił się wzburzony Czytelnik. W jednym z portali ogłoszeniowych znalazł ofertę sprzedaży swojego dawnego auta, którego pozbył się nieco wcześniej za bezcen, bo zdaniem rzeczoznawcy firmy ubezpieczeniowej nie kwalifikowało się ono do naprawy. Samochód jednak naprawiono i wystawiono w cenie kilkunastokrotnie wyższej niż ta, za którą został sprzedany jako rozbity. Sprzedawca przyznał w ogłoszeniu, że auto miało wcześniej szkodę, ale twierdził, że była ona błaha.
Były właściciel za naszym pośrednictwem chciał ostrzec innych przed zakupem samochodu, który jego zdaniem nadawał się już tylko na złom. Przecież to była szkoda całkowita! Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy egzemplarz spisany przez rzeczoznawców na straty rzeczywiście stał się niebezpiecznym wrakiem. Co się okazało? Nie było wcale tak źle. Uszkodzenia wydały się nam wcale nie aż tak poważne, ale rzeczoznawca firmy ubezpieczeniowej przyjął takie założenia, przy których naprawa nie mogła się opłacać. Auto – prawie 20-letnie, ale pięknie zachowane BMW serii 7 – miało rozbity przód. Uszkodzone zostały m.in. maska (wykonana z aluminium), błotniki, przednie lampy (ksenonowe), chłodnice (silnika, automatycznej skrzyni biegów, klimatyzacji), prawdopodobnie była też skrzywiona podłużnica.
Po zsumowaniu cen nowych oryginalnych części i robocizny oszacowany koszt naprawy wyniósł prawie 50 tys. zł, podczas gdy wartość nierozbitego auta była o blisko połowę niższa. Ubezpieczyciel uznał więc, że jest to szkoda całkowita, choć z technicznego punktu widzenia naprawa nie byłaby wcale trudna. Ktoś czujny i sprytny kupił wrak, zainwestował kilka tys. złotych w zestaw używanych części i usługę niedrogiego blacharza-lakiernika, po czym "beemka" znów trafiła na rynek jako prawie bezwypadkowa.
Czym więc jest szkoda całkowita? To sytuacja, w której ubezpieczyciel uznaje, że naprawa auta jest nieopłacalna. W przypadku szkód likwidowanych z obowiązkowego ubezpieczenia OC sprawcy kolizji lub wypadku, żeby doszło do szkody całkowitej, koszt naprawy auta musi być wyższy od jego wartości przed uszkodzeniem. W przypadku szkód rozliczanych z dobrowolnego ubezpieczenia autocasco próg opłacalności naprawy określa ubezpieczyciel i jest to zwykle od 60 do 80 proc. wartości samochodu sprzed zdarzenia. Ile dokładnie? Tego dowiecie się z tzw. ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU), na które zgodziliście się w chwili zakupu polisy.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoInny sposób rozliczania szkody
Jeśli szkoda zostaje uznana za całkowitą, czyli ubezpieczyciel stwierdza, że uszkodzonego auta nie opłaca się już naprawiać, zmieniają się zasady wyliczania odszkodowania. Koszty ewentualnej naprawy nie mają wtedy znaczenia – od oszacowanej wartości pojazdu sprzed szkody odejmuje się szacunkową wartość rozbitego auta, a różnica stanowi kwotę odszkodowania. To tzw. metoda dyferencyjna (różnicowa). Żeby wyjść na zero, czyli odzyskać pełną wartość samochodu sprzed kolizji, właściciel rozbitego auta musi sprzedać tzw. pozostałości i dodać do tego pieniądze wypłacone przez ubezpieczyciela. W czym tkwi więc problem?
Po pierwsze, nie każdy chce sprzedawać swoje uszkodzone auto, ponieważ często wolałby je naprawić, a na to tak wyliczone odszkodowanie raczej nie wystarczy.
Po drugie, klasyfikacja szkody jako "całkowita" bywa nadużywana. Często dochodzi do sytuacji, kiedy pod tym pojęciem są rozliczane nawet drobne stłuczki parkingowe. To proste – wystarczy, że samochód ma już kilka lat, a podczas wyceny kosztów ewentualnej naprawy rzeczoznawca skorzysta z najwyższych cen części i robocizny obowiązujących w ASO, do tego każdy, nawet minimalnie zarysowany element zakwalifikuje do wymiany, a nie do naprawy.
Później trzeba jeszcze odpowiednio nisko oszacować wartość auta sprzed szkody, ale za to realistycznie wycenić wartość "pozostałości" – i już zamiast odszkodowania pozwalającego na naprawę samochodu dostajemy marne grosze. Oczywiście, przy ocenie wartości rozbitego auta nikt nie bierze kosztorysowych kosztów przywrócenia go do pierwotnego stanu, lecz realia rynkowe – a te są takie, że handlarze za naprawy nie przepłacają.
Sprawdź kosztorys likwidacji szkody
Jak nie dać się zrobić w "szkodę całkowitą"? Przede wszystkim warto wiedzieć, że przygotowana przez ubezpieczyciela pierwsza wycena szkody i propozycja jej rozliczenia to nie jest ostatnie słowo. Należy bardzo dokładnie przeanalizować dokumentację, którą przygotowuje ubezpieczyciel. Warto zacząć od tego, czy prawidłowo została oszacowana wartość pojazdu sprzed szkody: czy podczas wyceny likwidator uwzględnił np. niski przebieg czy też dodatkowe wyposażenie.
Później, w razie wątpliwości, warto też skonsultować z zaufanym warsztatem wycenę kosztów naprawy oraz to, czy za sugerowaną przez ubezpieczyciela kwotę rzeczywiście da się sprzedać uszkodzony samochód. Jeśli okaże się, że szkoda została niesłusznie uznana za całkowitą, to od decyzji ubezpieczyciela można się odwołać i zażądać od niego sfinansowania naprawy samochodu.
Co powinna zawierać wycena likwidacji szkody?
Zgodnie z wytycznymi Komisji Nadzoru Finansowego ubezpieczyciele powinni stosować te same cenniki części i robocizny niezależnie od tego, czy szkoda jest rozliczana jako częściowa (ubezpieczyciel ma zapłacić za naprawę auta), czy też jako całkowita (odszkodowanie ma pokryć różnicę między wartością auta sprzed zdarzenia a wartością jego pozostałości).
Niestety, firmy nie zawsze tak robią, dlatego wycenę szkody warto dokładnie sprawdzić – począwszy od wyceny auta, przez szacunkowe koszty naprawy, aż po wartość wraku. Ubezpieczyciel ma obowiązek udostępnić właścicielowi auta całą dokumentację związaną z procesem likwidacji szkody. Uwaga! Czasem pierwotnie szkoda jest klasyfikowana jako częściowa, ale właściciel auta kwestionuje wycenę szkód, twierdząc, że została ona zaniżona. W takiej sytuacji przed złożeniem odwołania lepiej starannie to przeliczyć, żeby nie wyszło tak, że po korekcie naprawa okaże się nieopłacalna!
Sposób naprawy szkody
Żadne polskie przepisy nie zabraniają naprawy auta, w przypadku którego ubezpieczyciel stwierdził szkodę całkowitą – za granicą bywa z tym inaczej. W przypadku szkód rozliczanych z OC sprawcy, jeśli właściciel auta udowodni, że koszt zgodnego ze sztuką przywrócenia pojazdu do stanu sprzed wypadku nie przekracza jego wartości sprzed szkody, to ubezpieczyciel w zasadzie nie ma wyjścia i musi pokryć udokumentowane, np. fakturami czy też opinią rzeczoznawcy, koszty takiej naprawy.
Uwaga! Jeżeli okaże się, że wycena ubezpieczyciela była nierzetelna, to można go również obciążyć kosztami uzyskania opinii niezależnego rzeczoznawcy. W przypadku szkód rozliczanych z polis autocasco nie jest to takie proste – właściciel auta, kupując polisę, zgadza się na określone przez ubezpieczyciela zasady wyliczania i pokrywania kosztów naprawy.
Firmy z reguły nie pokrywają wydatków, które nie były z nimi uzgodnione. Zawsze jednak warto spróbować najpierw załatwić sprawę z ubezpieczycielem polubownie, czyli złożyć odwołanie od niekorzystnej wyceny i np. przedstawić kosztorys naprawy przygotowany przez zaufany warsztat. Jeśli to nie wystarczy, można też skorzystać z usług rzeczoznawców i poprosić o pomoc Rzecznika Finansowego (www.rf.gov.pl).
Co zrobić z wrakiem?
Jeśli szkoda jest rozliczana jako całkowita, to zgodnie z wytycznymi Komisji Nadzoru Finansowego ubezpieczyciel powinien pomóc w sprzedaży rozbitego auta za kwotę uwzględnioną w rozliczeniu szkody. Właściciel auta nie ma jednak obowiązku z tej pomocy skorzystać. Jeśli jednak okaże się, że np. wartość wraku wyliczona przez ubezpieczyciela ma się nijak do cen rynkowych, to można go wezwać albo do skorygowania tej wyceny, albo do wskazania nabywcy, który za taką kwotę pojazd kupi.
Często firmy ubezpieczeniowe bez konsultacji z właścicielem auta umieszczają je na specjalnych aukcjach, na których współpracujące z nimi firmy deklarują, ile mogą za dany egzemplarz zapłacić – na podstawie tak uzyskanej kwoty określana jest wartość pozostałości, uwzględniana podczas wyliczania odszkodowania. Takie oferty nie są jednak zobowiązujące dla właściciela auta. Uwaga! Jeśli sami zdecydujecie się zezłomować rozbity samochód lub sprzedać go na części, to pamiętajcie, żeby zrobić to za pośrednictwem firmy, która może wystawić dokumenty potrzebne do wyrejestrowania pojazdu!
Jak napisać odwołanie od wyceny ubezpieczyciela?
Jeśli nie zgadzasz się z wyceną szkody, powinieneś najpierw napisać odwołanie do ubezpieczyciela. Wiele firm ubezpieczeniowych "testuje" klientów – pierwsza wycena szkody bywa wręcz bezczelnie niekorzystna. Jeśli poszkodowany się na nią zgodzi, to ubezpieczyciel "jest do przodu", jeżeli nie – zaczynają się negocjacje.
Na odwołanie się od decyzji ubezpieczyciela mamy naprawdę dużo czasu. Standardowo (w przypadku OC) są to trzy lata od chwili stwierdzenia szkody, choć w niektórych przypadkach roszczenie przedawnia się dopiero po 10 latach. Nie ma tu znaczenia też to, że np. otrzymaliśmy już od ubezpieczyciela zaniżone naszym zdaniem odszkodowanie.
Odwołanie należy złożyć w taki sposób, żeby mieć potwierdzenie tego, czy i kiedy dotarło ono do adresata, czyli np. listem poleconym za potwierdzeniem odbioru lub bezpośrednio w biurze firmy (z potwierdzeniem na kopii, że dokument został przyjęty). Odwołanie powinno zawierać: – numer szkody oraz kwestionowaną decyzję ubezpieczyciela; – szczegółowe zarzuty wobec decyzji, np. wskazanie, dlaczego konkretna wycena szkody jest nieprawidłowa, najlepiej z dokumentacją, która to potwierdza (wycena z warsztatu, opinia rzeczoznawcy, wydruki ogłoszeń lub aukcji zawierające ceny porównywalnych aut, faktury za naprawy lub montaż dodatkowego wyposażenia w pojeździe itp.), warto powołać się też np. na wyroki sądowe w porównywalnych sprawach lub na zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego, które można znaleźć na stronach organizacji konsumenckich i Rzecznika Finansowego; – oczekiwania wobec ubezpieczyciela, np. należną naszym zdaniem kwotę odszkodowania lub zmianę kwalifikacji szkody.
Naszym zdaniem — warto patrzeć na ręce
Jeśli tylko szkodę da się wycenić jako całkowitą, ubezpieczyciel zapewne spróbuje to zrobić. Bo tak jest dla niego taniej! To hipokryzja, gdyż firmy ubezpieczeniowe z jednej strony twierdzą, że naprawa jest nieopłacalna, a z drugiej – same przedstawiają właścicielom oferty od współpracujących z nimi firm, które chcą to auto odkupić i którym przecież musi się to opłacać. Jeśli nie chcecie pozbywać się rozbitego pojazdu, a ubezpieczyciel twierdzi, że naprawa się nie opłaca, lepiej przyjrzyjcie się dokładnie wycenie szkody – nie każda jest taka "całkowita", na jaką wygląda.