• ciągnik z pustą naczepą na żwir jedzie 80 km/h przez wieś
  • po 6 lamp na każdą stronę i nie widać kierunkowskazu? Tak!
  • radio zaleca stosowanie węgla do grilla wysokiej jakości, żeby obniżyć emisję szkodliwych spalin (nie na jedzeniu – do otoczenia!)

Długi weekend. Jak wielu innych kierowców, wyjechałem na działkę. Potrzebna była ziemia i różne gadżety ogrodowe – udałem się więc do pobliskiej wsi. Drogi są tam asfaltowe, ale kierowcy z reguły jeżdżą rozsądnie i nikt nie pędzi jak odrzutowiec.

Dojechałem do skrzyżowania z główną drogą biegnącą przez wieś. Oglądam się w lewo – daleko majaczy kształt ciężarówki. Patrzę w prawo, jest pusto. Sprawdzam powtórnie lewą stronę, a tam…

…coś wielkiego na mnie pędzi. To ciągnik siodłowy z naczepą do przewozu żwiru. Naczepa pusta, więc można cisnąć – na oko było to jakieś 80-90 km/h. Samochody osobowe nie jeżdżą tam więcej niż 50-60 km/h.

Ciężarówka przemknęła niczym huragan, za nią tuman pyłu. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie i jakim być egoistą, żeby narażać innych na skutki ewentualnego spotkania z rozpędzonym pojazdem, który mało nie waży, nawet bez ładunku.

W długi weekend nie było tam na szczęście dzieci idących do szkoły, ale czy jest jakaś gwarancja, że „mistrz kierownicy” powozi swoim zestawem drogowym z takim ułańskim wigorem jedynie w dni wolne od pracy?

Dwa dni później wracam z wypoczynku...

Przede mną na drogę wjeżdża śmieciarka i jedzie bardzo powoli. Jedzie tak dłuższą chwilę, droga jest pusta, linia na jezdni przerywana, skrzyżowań brak – przygotowuję się więc do wyprzedzania.

Dopiero kiedy zbliżyłem się do tyłu śmieciarki, dostrzegłem delikatne, pomarańczowe światełka. Ledwo widoczne. To (chyba) kierunkowskazy!

Chwilę jechałem tak za poprzedzającym pojazdem, żeby upewnić się, czy te malutkie diody na świecących czerwonych polach to naprawdę kierunkowskazy. Niestety, tak. Chyba te lampy musiał projektować stylista, a nie inżynier.

Każda z lamp była zbudowana w taki sposób, że okrągła obudowa świeciła na czerwono, a w centrum tej czerwieni umieszczono dwa-trzy cieniutkie pionowe paski z pomarańczowymi diodami. Wygląda to zapewne modnie i może nawet zadecydowało o zakupie tej śmieciarki zamiast innej, ale efekt praktyczny jest katastrofalnie słaby.

Jak bardzo?

Tak, że po każdej stronie tyłu śmieciarki zamontowano po sześć takich lamp (po dwie na górze, z boku i na dole) i mimo tego w dzień ledwo widać kierunkowskazy. Nie wiem, jak to możliwe, żeby ktoś zezwolił na użytkowanie tego wyrobu na drogach publicznych.

Może procedury pomiarowe nie uwzględniają specyfiki ludzkiego oka, które z daleka słabo odróżnia cienkie i długie kształty na dużym, świecącym tle? Przyrządy pokazały światło zgodne z normą (barwa, natężenie), więc lampa trafiła do sprzedaży.

Oczywiście śmieciarka w końcu skręciła w lewo w pole. To, że nie zacząłem jej wyprzedzać, uznaję za coś w rodzaju szczęścia, może intuicji, bo na pewno nie byłem w stanie rozpoznać sygnalizacji skrętu w lewo z odległości większej niż kilka metrów.

Jadąc dalej, włączyłem radio. Staram to robić jak najrzadziej, ale akurat skończyła się płyta, a innej nie chciałem szukać, bo to oznaczałoby jazdę „na ślepo” przez kilkadziesiąt metrów.

Wiadomości – trzeba je jakoś przetrwać. Krótka, wręcz ekspresowa wzmianka o bilansie drogowym długiego weekendu. Tyle osób zginęło, tyle zostało rannych. Aż wreszcie pojawił się flagowy temat wydania.

Grill.

„Przygotowując potrawy w grillu, pamiętajcie o stosowaniu węgla wysokiej jakości, aby zminimalizować zanieczyszczenie środowiska” – słyszę w radiu. Aby podnieść rangę i powagę zjawiska, przeprowadzono też wywiad ze specjalistą, który zachęca do wybierania paliwa do grilla o niskiej emisyjności.

Żeby chociaż mówili o tym, że osiadające na jedzeniu toksyczne substancje są szkodliwe. Ale nie – mówili o zanieczyszczeniu środowiska podczas grillowania. Jedno, o czym nie mówili to smog, ale to chyba tylko dlatego, że zimą amatorów grillowania jest jak na lekarstwo.

Jaki z tego wniosek?

Na przykład taki, że jeżeli waga tematów i problemów będzie nadal tak karykaturalnie wypaczana, to ciągle nasza uwaga będzie skupiana wokół zastępczych tematów.

Co z tego, że w wypadkach drogowych zginęło kilkadziesiąt osób, skoro bohaterem felietonu nie zostają mniej lub bardziej bezpieczne drogi, tylko paliwo do grilla? Co z tego, że kilkaset osób zostało rannych w długi weekend, jeżeli bohaterem wywiadu jest spec od ochrony środowiska, a nie ktoś z rodziny ofiary wypadku komunikacyjnego?

Kiedy – niezależnie od okoliczności – w jednym zdarzeniu czy miejscu ginie kilka czy kilkanaście osób, organizowane są marsze milczenia, protesty. Tymczasem na drogach ginie regularnie znacznie więcej ludzi. Czasem tyle, że po jednym weekendzie powinna być regularnie ogłaszana żałoba narodowa.

Ale po co ją ogłaszać, skoro karmi się ludzi pełnymi hipokryzji wiadomościami?

Czy słyszycie codziennie nawoływania do zaprzestania wycinania DPF-ów z diesli? Czy każdy kierowca już wie, że jeden diesel z niedziałającym lub wyciętym filtrem cząstek stałych smrodzi tak jak nawet setka diesli ze sprawnym DPF-em?

Nie.

Zamiast tego, kiedy czytacie artykuły o samochodach, w reklamach pojawiają się ogłoszenia o usługach wycinania filtrów cząstek stałych. W Polsce to legalny biznes, więc reklamy także nie są penalizowane.

Czy w radiu i TV ktoś regularnie przypomina, że zaślepienie zaworu EGR w tysiącach samochodów powoduje znaczny wzrost emisji trujących tlenków azotu? I to tuż pod nosami pieszych?

Niespecjalnie.

Zamiast tego, zaślepienie zaworu recyrkulacji spalin jest polecane przez warsztaty, kiedy dzwonicie z prośbą o wyczyszczenie EGR-a.

Czy powszechna jest świadomość tego, że prąd do aut elektrycznych w wielu krajach wiąże się z emisją spalin przez elektrownie? Nie twierdzimy, że to coś nienormalnego, ale czy taka wiedza jest powszechna?

Też nie.

Zamiast tego czytamy o zerowej emisyjności aut elektrycznych.

Najpierw był „zły diesel”. Winowajca wszelakiego nieszczęścia i ekologicznej niedoli. Potem zrobiono z Polski węglowego elektrotruciciela, chociaż powinni nas nazywać „krajem palaczy węgla (w prywatnych piecach)”. Teraz okazało się, że te tematy, choć całkiem konkretne i warte uwagi, zużyły się już medialnie, więc wyciągnięto z kapelusza grill.

Kiedy temat szkodliwości grillowania przejdzie już wszystkie fazy popularności – aż po jednoznaczną stygmatyzację jako straszliwego obciążenia dla środowiska – światowi i lokalni ekoanimatorzy z pewnością wynajdą nowy motyw.

Na przykład emisja węglowodorów z naturalnych nawozów pochodzenia zwierzęcego. Wpływ gnojowicy na środowisko naturalne - dlaczego mielibyśmy wstydzić się takiego zagadnienia? I znowu temat będzie pompowany, roztrząsany, powtarzany do znudzenia, aż zagnieździ się w umysłach słuchaczy i…

…i - wracając do grillowego programowania umysłów - podczas wizyty w markecie budowlanym czy ogrodniczym, podczas mijania stoiska z grillami, „rozum” podpowie, żeby wybrać ten najdroższy, „ekologiczny” model. Bo przecież mówili w radiu, że to szkodliwe jest. Dla środowiska.

Grill to nie auto z silnikiem Diesla, ale schemat „urabiania” publiczności okazuje się podobny i tym razem odwraca uwagę od realnych problemów. Kupuj drogo, nie pytaj. A potem jedź 300 km na weekend (swoim dieslem z wyciętym DPF-em i zaślepionym EGR-em). Po drodze nie słuchaj o bezpieczeństwie na drogach, bo po co psuć sobie beztroski dobry humor. Latające ciężarówki omijaj dołem, a niesygnalizujące śmieciarki - górą.

A jak już dojedziesz…

…rozpal w grillu. Koniecznie ekologicznym węglem.