Większość kierowców nie zerknęła do przepisów drogowych od czasu kursu na prawo jazdy. Tymczasem nie dość, że mamy zagmatwane prawo, to na dodatek często się ono zmienia. Oto kilka drogowych "niespodzianek".
Foto: Piotr Czypionka / Auto Świat
Kontrola drogowa
Nawet eksperci spierają się co do faktycznego znaczenia wielu przepisów drogowych
Znaki drogowe, zwłaszcza gdy są ustawione w określonej kombinacji, mogą mieć dodatkowe znaczenie, o którym nie informuje "Kodeks drogowy"
Podstawowym aktem prawnym dotyczącym kierowców jest Ustawa z dnia 20 czerwca 1997 r. "Prawo o ruchu drogowym", czyli "Kodeks drogowy"
Co wy piszecie, w Kodeksie drogowym tego wcale nie ma – tak zaczyna się wiele wiadomości od Czytelników, które dostajemy po artykułach dotyczących przepisów ruchu drogowego. To, że czegoś nie ma w kodeksie, nie znaczy wcale, że nie obowiązuje. Unormowania dotyczące zasad ruchu, uprawnień i obowiązków kierowców i innych użytkowników dróg są rozrzucone po wielu aktach prawnych, a zawarte w nich uregulowania okazują się nie zawsze ze sobą spójne.
Przepisy są regularnie zmieniane – a to coś (zwykle na kolanie) dopiszą do nich posłowie, a to swoje trzy grosze dorzuci w formie rozporządzenia ten czy inny minister. My, kierowcy, musimy się w tym wszystkim orientować, bo przecież nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Tymczasem wiele zmian dokonuje się bez odpowiedniej akcji informacyjnej – często nie wiedzą o nich nawet policjanci, którzy mają czuwać nad przestrzeganiem prawa. Poniżej kilka przepisów, które dla większości kierowców mogą być zaskoczeniem, choć wiele z nich obowiązuje od dawna.
Gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości?
Foto: Auto Świat
Kombinacja znaków na jednym słupku nabiera dodatkowego znaczenia, o którym milczy „Kodeks drogowy”. Niestety, znawcami tych zagmatwanych przepisów są policjanci polujący z radarami na kierowców, którym wydaje się, że jadą przepisowo.
Co to za pytanie?! Przecież każdy kierowca wie, jak wyglądają znaki wprowadzające ograniczenie prędkości i odwołujące je, a większość z nas pamięta też o generalnej zasadzie, że ograniczenie obowiązuje do najbliższego skrzyżowania. Okazuje się, że od tej zasady jest wiele wyjątków, o których kodeks nie wspomina – są one ukryte w rozporządzeniu w sprawie znaków i sygnałów drogowych, w ustawie o drogach publicznych i innych, o których istnieniu większość kierowców nawet nie słyszała. I tak, np. jeśli przy wjeździe do miejscowości na tym samym słupie, co tablica z nazwą miejscowości, znajduje się też znak ograniczenia prędkości, to oznacza to, że w całej tej miejscowości takie właśnie ograniczenie obowiązuje, chyba że na danym odcinku znaki wskazują inaczej. Jeśli więc wjedziecie do miejscowości oznaczonej tak, jak powyżej (Piastów, ograniczenie do 30 km/h) i będziecie jechać np. po drodze, na której według znaków obowiązuje ograniczenie do 70 km/h, to po znaku odwołującym to ograniczenie albo od skrzyżowania nie obowiązuje standardowe ograniczenie do 50 km/h w terenie zabudowanym, lecz generalny limit do 30 km/h w tej miejscowości.
Najbardziej ryzykowna sytuacja: wyjeżdżając z tak oznakowanej miejscowości, mijamy znak informujący o końcu terenu zabudowanego i odruchowo wciskamy gaz, bo przecież poza terenem zabudowanym można jechać 90 km/h, jeśli znaki nie wskazują inaczej. Błąd! Przy takim oznakowaniu odwołaniem ograniczenia do 30 km/h jest znak końca miejscowości!
Jeszcze większa ciekawostka: kombinacja znaku ograniczenia prędkości ze znakiem terenu zabudowanego działa nieco inaczej – ograniczenie jest odwoływane znakiem informującym o końcu terenu zabudowanego lub znakiem o końcu miejscowości. Uczyli was tego na kursie?
Co wolno w strefie zamieszkania?
Foto: Auto Świat
Strefa zamieszkania: na tak oznakowanym odcinku wolno parkować tylko w specjalnie wyznaczonych miejscach.
Przy wjeździe na wiele osiedli mijamy znak "strefa zamieszkania". O tym, co on tak naprawdę oznacza, wielu kierowców dowiaduje się dopiero wtedy, kiedy za szybą auta znajduje wezwanie wystawione przez straż miejską. W strefie zamieszkania wolno parkować tylko i wyłącznie na wyznaczonych miejscach – to, że nie ma znaku zakazu parkowania, nie oznacza, że w danym miejscu możecie zostawić auto! Dodatkowe obostrzenia w strefie zamieszkania: ograniczenie prędkości do 20 km/h i pierwszeństwo pieszych.
Kłopot z rowerzystami
Foto: Auto Świat
Od kilku już lat obowiązują przepisy, w myśl których rowerzysta jadący po prawej stronie przy krawędzi drogi na skrzyżowaniu ma pierwszeństwo przed autem – jeśli chcecie skręcić samochodem w prawo, musicie się najpierw upewnić, czy po prawej stronie nie macie rowerzysty jadącego prosto. Niestety, o przepisie tym częściej pamiętają rowerzyści niż kierowcy, co prowadzi do śmiertelnie niebezpiecznych sytuacji.
Kierowcy w dużych miastach często złoszczą się, że rowerzyści jeżdżą środkiem drogi, a nie przy prawej jej krawędzi. Na niektórych ulicach, jeśli chcą się poruszać zgodnie z przepisami, nie mają innego wyjścia – prawo zabrania jazdy na rowerze po wyznaczonych buspasach!
Parkowanie dużym autem
Foto: Auto Świat
Autem o dmc powyżej 2,5 tony nie wolno parkować na chodniku ani w całości, ani nawet tylko dwoma kołami.
W czasach, kiedy auta są coraz większe i cięższe, ten przepis może utrudniać życie: aut o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 2,5 tony nie wolno parkować na chodniku ani wszystkimi kołami, ani nawet tylko kołami jednej strony czy jednej osi. Pod ten zakaz "podpadają" nie tylko dostawczaki, lecz także auta klasy wyższej, duże SUV-y, pikapy i terenówki!
Co wolno strażnikom miejskim?
Foto: Auto Świat
Strażnicy miejscy mogą kontrolować kierowców, którzy źle parkują lub złamali zakaz wjazdu.
Niektórym kierowcom wydaje się, że strażnicy miejscy nie mają prawa ich zatrzymywać ani legitymować. To nie do końca prawda – są sytuacje, w których strażnikom przysługuje takie uprawnienie. Strażnicy miejscy i gminni mają prawo zatrzymać kierowcę niestosującego się do zakazu ruchu w obu kierunkach, a także uczestnika ruchu naruszającego przepisy o zatrzymaniu lub postoju pojazdów, ruchu motorowerów, rowerów, wózków rowerowych, pojazdów zaprzęgowych oraz o jeździe wierzchem lub pędzeniu zwierząt.
Naszym zdaniem
Znajomy podróżujący niedawno po Warszawie autem elektrycznym narzekał, że kierowcy autobusów i taksówek nie chcieli wpuszczać go na buspasy, po których on – na podstawie nowych przepisów o elektromobilności – mógł poruszać się zupełnie legalnie. Robili to, myśląc, że "są w prawie". To jeden z większych problemów na naszych drogach – prawo ciągle się zmienia, a nikt skutecznie kierowców o tym nie informuje, więc często uczymy się na błędach. Pół biedy, jeśli kończy się to tylko mandatem.