• Nawet 2.5 zł za godzinę - tyle może kosztować jazda samochodem spalinowym w wyznaczonych strefach w Polsce
  • Strefy czystego transportu mogą być kłopotliwe finansowo dla samorządów – koszty utrzymania i egzekwowania mogą być dość wysokie
  • W Europie kolejne miasta ogłaszają ograniczenia wjazdu dla samochodów z silnikami spalinowymi

Wrócił pomysł opłat za wjazd do stref czystego transportu w polskich miastach. W ramach nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach wprowadzono stosowne zmiany, które mogą dotknąć wielu kierowców w Polsce. Za wjazd  na wyznaczony obszar (w godzinach 9-17) trzeba będzie bowiem zapłacić do 2.5 zł za godzinę (o ile poruszamy się samochodem innym niż elektryczny, wodorowy czy napędzany gazem ziemnym). Ale czy tak rzeczywiście się stanie? Czy kierowcy mogą obawiać się kolejnego drenażu portfeli?

Winiety ekologiczne w Paryżu Foto: Auto Świat
Winiety ekologiczne w Paryżu

Pobieranie opłat w ramach stref ma stanowić dochód samorządów. Środki mają być przeznaczone na sprecyzowane przez ustawodawcę cele – oznakowanie strefy czy zakup autobusów o zerowej emisji. Pojawia się jednak zasadne pytanie: czy wprowadzenie stref czystego transportu będzie się opłacało samorządom. Może się bowiem okazać, że samo weryfikowanie uprawnień do wjazdu i egzekwowanie opłat będzie kosztowało więcej (w końcu utrzymanie służb kontrolnych też kosztuje) niż wyniesie dochód z opłat.

Trudno jednak wątpić w to, że wzorem zachodnich miast strefy z ograniczeniami wjazdu powstaną w Polsce.  W miastach przyciągających turystów nietrudno będzie wyznaczyć obszar, po którym już dziś trudno się poruszać ze względu na gęstą zabudową i skromną bazę miejsc do zaparkowania i pozostawienia samochodu nie tylko na przysłowiową chwilę ale także na dłużej (np. na cały dzień w pracy).  Niewykluczone zatem, że w miastach takich jak Gdańsk, Łódź, Poznań, Wrocław czy Warszawa użytkownicy samochodów z silnikami spalinowymi będą musieli płacić za wjazd w takie miejsca, które i tak rzadko odwiedzają.

Czy jednak konieczność opłaty sprawi, że szybko zamienimy swoje spalinowe samochody na wersje elektryczne, wodorowe czy na gaz ziemny? To raczej mało prawdopodobne nie tylko ze względu na skromny wybór pojazdów (i ich ceny) i przeciętną funkcjonalność, ale także na wciąż mocno ograniczoną ilość miejsc gdzie można zatankować gaz ziemny (nie wspominając o wodorze) czy szybko doładować akumulatory.

Niestety nietrudno o wrażenie, że od ograniczeń wobec samochodów spalinowych nie ma odwrotu. Te są wyjątkowo na cenzurowanym, choć jeszcze zostaną z nami przez wiele lat. Trudno bowiem oczekiwać, że z dnia na dzień znikną z ulic wszystkie modele benzynowe, diesle i wersje z LPG. Skoro zatem trudno zmusić kierowców do szybkich zmian trzeba im dokręcić finansową śrubę. Stąd decyzje kolejnych europejskich miast o wprowadzaniu opłat za wjazd na określone obszary. Warto o tym pamiętać wybierając się swoim pojazdem za  granicę.

Zakaz wjazdu dla starych aut Foto: Auto Świat
Zakaz wjazdu dla starych aut

Miejsc gdzie możemy spodziewać się utrudnień, niestety przybywa. Opłaty za wjazd do centrum obowiązują m.in. w Londynie, Oslo, Sztokholmie oraz w stolicy Malty (La Valletta).  Hamburg wprowadził zakaz ruchu samochodów z silnikami diesla, co łatwo podchwyciło wiele mediów. Warto jednak wiedzieć, że póki co zakaz dotyczy dwóch przelotowych ulic.

Wśród europejskich aglomeracji planujących lub już stosujących istotne ograniczenia dla ruchu samochodów spalinowych są także m.in.: Berlin, Bruksela, Dusseldorf, Madryt, Monachium, Paryż, Rzym, Stuttgart. Poza Europą zaś Bogota, chińskie Chengdu, Meksyk, Nowy Jork, San Francisco.

Nie sposób zapomnieć o jeszcze jednym: zielonych strefach w ramach europejskiej dyrektywy w sprawie jakości powietrza. Te są wprowadzane w wielu miejscach Europy. W samej tylko Francji jest ponad 20 stref, a w Niemczech ponad 50. Aby do nich wjechać, wymagana jest odpowiednia winieta naklejona na przednią szybę. Pamiętajmy o tym, by uchronić się od poważnych problemów z miejscowymi służbami porządkowymi i wysokimi mandatami.