• W zależności od formy, w jakiej wpłaciliśmy część pieniędzy na poczet realizacji umowy, gdy jedna ze stron chce się wycofać, może niemal automatycznie ponosić odpowiedzialność finansową
  • Jeśli sprzedawca anulował nasze zamówienie na samochód i oznacza to dla nas wymierne straty, powinien on nam te straty wynagrodzić
  • Problem pojawia się, gdy diler powołuje się na siłę wyższą
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Co do różnicy pomiędzy zaliczką a zadatkiem sprawa jest prosta: zaliczka to nie do końca sformalizowana forma wpłaty na poczet umowy, coś jak "opłata rezerwacyjna", która – jeśli któraś ze stron chce się wycofać – podlega zwrotowi. Zaliczka nie chroni ani sprzedawcy, ani kupującego, bo gdy kupujący jednak towaru nie odbierze i nie zapłaci całej kwoty, zaliczkę trzeba zwrócić. Gdy z umowy wycofa się sprzedawca, oddaje zaliczkę, a kupujący nic na tym nie zyskuje.

Co innego zadatek, który jest formą zabezpieczenia obu stron: gdy kupujący wpłaci zadatek i wycofa się z umowy, sprzedawca może zadatek zachować. Gdy z umowy wycofuje się sprzedawca, zadatek – na żądanie kupującego – powinien być wypłacony w podwójnej wysokości. Z tego względu, jeśli bardzo zależy nam na tym, aby umowa doszła do skutku np. gdy zamawiamy samochód z odległym terminem odbioru, w naszym interesie jest, aby zadatek był jak najwyższy. Gdy wpłacimy np. 30 proc. wartości samochodu i okaże się, że diler nie chce bądź nie może dostarczyć auta, na pocieszenie powinniśmy dostać – niemal z automatu – zwrot zadatku w podwójnej wysokości, który w tym przypadku jest formą odszkodowania czy zadośćuczynienia.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Rynek samochodów nowych, jak i używanych zwariował

Niestety, w ostatnich miesiącach kłopoty z realizacją zamówień na nowe samochody, a także "taktyczne" odstąpienia od umów rezerwacyjnych przez dilerów zdarzają się coraz częściej, zarówno w przypadku marek popularnych, jak i premium.

"Taktyczne" odstąpienia od umowy biorą się stąd, że jeśli ktoś zamówił bardzo drogi samochód premium, np. w październiku ubiegłego roku, umówił się na pewną kwotę wyrażoną w złotych, to do dziś ta kwota się dość mocno zdewaluowała. Po pierwsze, osłabiła się polska waluta i w tym przypadku za ustaloną sumę pieniędzy można kupić już nie 80 tys. euro, a np. 72 tys. Po drugie, samochody zdrożały w całej Europie.

Problemy dotyczą praktycznie wszystkich marek

Tymczasem problemy z realizacją zamówień dotyczą także skromnych, masowo produkowanych i sprzedawanych w wielkich liczbach samochodów "dla ludu" o wartości 100-150 tys. zł. Często diler nie do końca jest winien zaistniałej sytuacji. Przykład: przychodzi e-mail od importera, że samochodu nie będzie i koniec dyskusji. Dilerowi nie pozostaje nic innego, jak poinformować o tym klienta. O ile jest to kwestia jednego czy kilku przypadków ani importerowi, ani dilerowi nie opłaca się spór z klientem, który opowie o swojej krzywdzie w każdym medium, do jakiego ma dostęp – opłaca się więc zaproponować mu inne auto z solidnym rabatem albo uczciwe odszkodowanie. Gorzej, gdy problem jest masowy, wtedy trudno o załatwienie sprawy w ten sposób, aby klienci byli zadowoleni.

Siła wyższa? Tak, jeśli to naprawdę siła wyższa!

Co do zasady zaistnienie siły wyższej – czyli zdarzenia niezależnego od człowieka, takiego, na które ludzie nie mają wpływu – zwalnia z obowiązku realizacji umowy. Gdy nie ma niczyjej winy, to nie ma odszkodowania w żadnej formie. Przykłady siły wyższej: powódź, huragan, wojna. Niewywiązanie się z umowy przez partnera biznesowego, np. importera? Nie – to już nie jest siła wyższa! Co do siły wyższej, to nie ma nawet szczególnego znaczenia, czy zjawisko to można było przewidzieć. Trzęsienie ziemi albo wojna, nawet jeśli wszyscy się tego spodziewali, pozostaje siłą wyższą.

Teraz wyobraźmy sobie (sytuacja, z jaką polscy klienci salonów samochodowych zderzają się w ostatnim czasie dość często), że diler faktycznie dowiedział się, iż importer nie dostarczy mu samochodu, bo fabryka odmówiła wyprodukowania go. Jeśli fabryka faktycznie z powodu wojny albo epidemii i braku części całkowicie wstrzymała produkcję, to zapewne zaistniała siła wyższa

A co, jeśli fabryka, która "zaprzestała produkcji danego modelu", wciąż jednak produkuje sporne samochody i dostarcza je na bieżąco klientom w innych krajach? Wtedy klienci mogą sądzić, że są traktowani gorzej niż inni, a to już nie do końca jest siła wyższa.

Czy to wina dilera, że nie dostarczono mu samochodów?

Gdy okazuje się, że siła wyższa może i zadziałała, polski klient ma prawo (a przynajmniej może próbować) dochodzić od dilera nie tylko zwrotu zadatku w podwójnej wysokości, ale również odszkodowania, jeśli wpłata rezerwacyjna była tylko zaliczką. Otóż fakt, iż dostawca towaru tego towaru nie dostarczył, nie jest siłą wyższą. To tak, jakbyśmy wpłacili zadatek i po trzech miesiącach zażądali jego zwrotu, argumentując, że nasz kontrahent nieoczekiwanie wycofał się z umowy, przestaliśmy zarabiać i już nie stać nas na ten samochód. Czy diler zwróci zadatek? Raczej nie!

Tu mamy to samo: diler powinien wypłacić nam zadatek w podwójnej wysokości, następnie ma prawo zwrócić się do importera o zwrot straconych pieniędzy, a importer – jeśli chce – może prosić producenta, by ten mu wynagrodził straty. Chyba że tłumaczenie braku auta siłą wyższą ma obiektywne podstawy.

Trzeba wiedzieć, że jeśli diler odmówi, aby uzyskać od niego cokolwiek, trzeba go pozwać do sądu. A wiedzę na temat faktycznych przyczyn odmowy realizacji zamówienia mamy ograniczoną. Przykład: nawet jeśli w Niemczech samochody dokładnie takie, jak zamówiony przez nas, są w ciągłej sprzedaży, to skąd pewność, że auta te są na bieżąco produkowane? Może tamtejszy importer ma zgromadzone zapasy? Jeśli w Niemczech sprzedają samochody z zapasów, a fabryka z powodu siły wyższej naprawdę zaprzestała produkcji, to jednak... racja jest po ich stronie.

Prawnik radzi — jeśli masz czas, to próbuj!

Niestety, pewności, jak spór z dilerem skończy się przed sądem, nie ma, a jeśli dla kogoś wizja długotrwałego czekania na rozstrzygnięcie i ryzyko zapłaty z własnej kieszeni za usługę prawnika jest nadmiernym obciążeniem, to odbiera wpłacone pieniądze i musi pogodzić się ze stratą. Z drugiej strony odpuszczanie dilerom często jest błędem – to jedna z przyczyn tego, że w Polsce często klienci salonów, gdy tylko pojawiają się problemy z inflacją, brakiem dostępności aut i opóźnieniami w produkcji są hurtowo i w zaplanowany sposób traktowani źle. Podobnego zdania jest adwokat Grzegorz Zaborowski, Partner Zarządzający Kancelarią Zaborowski i Ziarno sp. p. (warto przeczytać do końca):