Niewiele warsztatów może sobie pozwolić na odprawienie klienta z kwitkiem, jeśli ten nie zamierza inwestować w odpowiednie urządzenie. W przypadku coraz większej ilości aut sprawdzają się wyłącznie drogie, nowoczesne instalacje. To wydatek co najmniej3 tys. zł, a nawet 4-6 tys. A co możemy stracić, montując proste instalacje do nowych aut?
Lista usterek zgłaszanych w listach do redakcji jest długa: uszkodzone sterowniki silnika, których naprawa kosztuje od kilkuset do kilku tys. zł, przepływomierze (od kilkuset zł), obudowy filtrów powietrza(od ok. 150 do ponad 1000 zł), uszkodzone głowice i ich uszczelki(od ok. 1000 zł), zużyte katalizatory (powyżej 1000 zł).Warsztat odpowiada za działanie instalacji Klient warsztatu nie musi znać się na technice.
Jeśli więc okaże się, że instalacja spowodowała spustoszenia w silniku, warsztat stoi na straconej pozycji
Nie jest wytłumaczeniem "klient tak chciał". Warsztat nie ma prawa zamontować do auta z nowoczesną elektroniką instalacji regulowanej śrubką.Warsztat odpowiada nie tylko za prawidłowy montaż urządzenia, lecz także za jego działanie.
I tu pojawia się problem klientów, którzy zdecydowali się na montaż najdroższego modelu instalacji, a i tak nie działa ona dobrze albo włączają się czerwone i pomarańczowe kontrolki. Typowe tłumaczenie serwisu: to problem samochodu, nie instalacji. Z kolei warsztat "benzynowy" stwierdza, że auto jest sprawne.
Co robić?
Reklamować! Zanim serwis gazowy zdecyduje się zamontować instalację, powinien ocenić stan techniczny auta. Jeśli nie może tego zrobić, nie poradzi sobie także z montażem. Jeśli auto jest niesprawne, nie powinno się adoptować go do zasilania gazem!
Jeśli już dochodzi do konfliktu, możemy kolejno: poinformować warsztat gazowy o problemie z instalacją (listem poleconym) i poprosić o usunięcie usterki lub demontaż urządzenia. Następnie, zanim udamy się do sądu, postarajmy się o opinię rzeczoznawcy. Jeśli stwierdzi wadliwe działanie instalacji, prawdopodobnie wygramy.