Verso to jedno z tych aut, które przenoszą swego właściciela do starych, dobrych czasów, kiedy Toyoty były nieskomplikowane, a przede wszystkim – prawie niezniszczalne. A że z wyglądu raczej mało intrygujące?
Cóż, po liczbie sprzedanych samochodów widać, że akurat to klientom Toyoty zupełnie nie przeszkadza. Verso wpisuje się w ten schemat: designem raczej nie zachwyca, wyróżnia się za to ponadprzeciętną trwałością. Dwie przepalone żarówki, wadliwy zamek klapki wlewu paliwa i... to by było na tyle, jeśli chodzi o usterki. Ocena – celująca.
Jednak tym razem na pięknym obrazie pojawiła się skaza.
Końcowy demontaż nie wypadł niestety już tak dobrze, jak cały test: odkryliśmy rdzę! Brązowy nalot pojawił się na kablach rozrusznika, prowadnicy bagnetu olejowego, w progach, a nawet na zawiasach foteli trzeciego rzędu. Trochę tego za dużo. O przypadkowości nie może być mowy. Czyżby Japończycy postanowili nieco zaoszczędzić na zabezpieczeniu antykorozyjnym?
Ale jak to – zapytacie – tyle rdzy, a na świadectwie szóstka? Owszem. Ocena końcowa odzwierciedla niezawodność w trakcie trwania testu. Pod tym względem – jak już wspomnieliśmy – japoński van wypadł znakomicie.
Warto też zaznaczyć, że na pojawienie się korozji w aż tylu miejscach z pewnością wpływ miały dwie ostre (czyt. „słone”) zimy. Cóż, wydawało się, że rdza w nowych samochodach to dziś już temat zamknięty.
Niestety, producenci z Dalekiego Wschodu wciąż nie mogą sobie do końca z nią poradzić. Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy przypomnieć sobie kilku naszych poprzednich „maratończyków”: Toyotę Auris („AŚ” 39/09), Mazdę 3 („AŚ” 43/11) czy Hyundaia i30 CW („AŚ” 5/12).
W przypadku Verso Toyota mówi o powierzchniowej korozji – to prawda. Jednak trzeba podkreślić, że bohater naszego testu to przecież zaledwie dwuletni samochód! Problem kłuje w oczy tym bardziej, że jaskrawo (w odcieniach czerwieni i brązu) kontrastuje z ogólnie wysoką trwałością samochodu.
Czas jednak wrócić do sedna, czyli samego testu.
Co ciekawe, w 2011 roku na polskim rynku większą część sprzedanych Verso (ok. 70 proc.!) stanowiły wersje benzynowe. Byliśmy więc ciekawi, jak z trudami naszego maratonu poradzi sobie najpopularniejsza z nich – 1.8/147 KM.
Cena testowego egzemplarza, dodatkowo wyposażonego w: nawigację satelitarną z twardym dyskiem i zintegrowaną kamerą cofania, alufelgi oraz pakiet zawierający m.in. dwustrefową klimatyzację automatyczną, wynosiła dwa lata temu ponad 90 tys. zł. Niemało!
W zamian otrzymujemy jednak – oprócz bogatego wyposażenia – również kilka bardzo praktycznych rozwiązań. Trzeci rząd siedzeń mogą mieć także m.in. Opel Zafira, Renault Scénic i VW Touran, ale tylko w Toyocie fotele drugiego rzędu można jednym ruchem złożyć tak, by powstała idealnie równa powierzchnia ładunkowa. – Przydatne zwłaszcza podczas przeprowadzek – czytamy w dzienniku testowym. Co ważne, siedzenia drugiego rzędu można też przesuwać wzdłuż.
Kompaktowy van Toyoty ma również kilka wad.
Na przykład ograniczoną widoczność do tyłu (zwłaszcza po przekątnej) czy też nieco za dużą średnicę zawracania (12,1 m). Jednak im dalej w las, tym więcej pozytywnych komentarzy pojawiało się w dzienniku testowym.
Pochwały zebrały m.in.: wygodne fotele (choć wydaje się, że siedziska są nieco zbyt krótkie), komfortowo zestrojone zawieszenie, dobre wyciszenie kabiny i wyjątkowo kulturalny benzyniak 1.8 – najlepszy element Toyoty Verso.
147-konna jednostka pracowała cicho i bez wibracji, nie wymagała zbyt częstego „mieszania” lewarkiem zmiany biegów, a jednocześnie nie wzbraniała się przed dynamicznym wkręcaniem na obroty.
Między przeglądami ani razu nie musieliśmy dolać oleju, a jeszcze do niedawna nie było to takie oczywiste w przypadku benzyniaka 1.8 (wadliwe pierścienie). Podczas spokojnej jazdy spalanie nie przekraczało 6 l/100 km – trzeba to uznać za naprawdę dobry wynik.
Kierowcy z ciężką nogą potrafili jednak bez kłopotu osiągnąć 12 l/100 km oraz licznikową prędkość 205 km/h. W Toyocie nikt za ropniakiem nie tęsknił, szczególnie że średnie spalanie z całego testu wyniosło niezłe 9,1 l/100 km.
Wynik godny uwagi, tym bardziej że przednia część nadwozia Verso – o aerodynamice meblościanki – zbyt dobrze na ekonomikę jazdynie wpływała.
Jednemu z testujących silnik 1.8 wyjątkowo przypadł do gustu: wyposażony w taką jednostkę Yaris T-Sport musi sprawiać dużą frajdę! Czas jednak wrócić na ziemię. Nikt przecież nie kupuje rodzinnego vana ze względu na ochoczo wkręcający się na obroty silnik.
Ani też z powodu sportowych własności jezdnych. No właśnie – prowadzenie. Szkoda, że Toyota Verso w tej kategorii wypadła tak... bezpłciowo.Pod tym względem japoński van jest nudny jak flaki z olejem – potwierdza dziennik testowy.
Kombinacja komfortowego zawieszenia, gumowatego układu kierowniczego i mocno przeczulonego ESP (nawet jeśli zostanie wyłączone, w groźniejszej sytuacji i tak na powrót uzbroi się samoczynnie) sprawiała, że do Verso niechętnie wsiadali kierowcy lubiący czerpać radość z jazdy. Natomiast ojcowie rodzin – wręcz przeciwnie.
Nieco więcej oczekiwaliśmy też w dziedzinie jakości, wszak Toyota cieszy się naprawdę dobrą opinią.
Niestety, plastiki okazały się podatne na zarysowania i nie najlepiej spasowane – na drogach o kiepskiej nawierzchni do naszych uszu docierał prawdziwy koncert trzasków i skrzypień.
Sporo słów krytyki zebrał też niewygodny, wykonany z brzydkiego tworzywa przedni podłokietnik. W maju 2010 roku Toyota zastosowała nowy element, w całości pokryty materiałem.
Co ciekawe, to niejedyna modyfikacja – Japończycy wprowadzali poprawki w modelu Verso krok po kroku. Pojawiły się więc nowe: kierownica (marzec 2010 r.), gałka lewarka zmiany biegów (05.2010), jedna z lampek oświetlających wnętrze (12.2010) oraz wsporniki tylnej klapy (09.2011).
Cóż, z jednej strony dowodzi to profesjonalnego podejścia Toyoty, z drugiej – nikt nie modyfikuje części bez powodu... W irytację wprawiło nas też radio ze zintegrowaną nawigacją i dotykowym ekranem.
Jedyne, co na nim widać w słoneczne dni, to tłuste odciski palców. Przy tak wysokiej cenie odbiór stacji radiowych powinien być chyba nieco lepszy. Obsługa? Nielogiczna. Nie dało się np. zatrzymać nawigacji bez ustawienia nowego celu podróży.
Poza tym niejeden testujący poległ podczas próby podłączenia telefonu przez Bluetooth. Klienci ponoć się nie skarżyli, ale mimo to Japończycy zapobiegawczo wprowadzili nowy, ulepszony system nawigacji GPS. Może on okaże się tak prosty i nieskomplikowany, jak Toyoty z dawnych, dobrych czasów?
Jeśli chodzi o mechanikę, nie mamy żadnych, nawet najmniejszych zastrzeżeń
Korozja? Cóż, po dwóch latach i 100 tys. km taki widok jest dość niepokojący. Owszem, na razie skończyło się jedynie na powierzchniowej rdzy, ale kto wie, jak nasze Verso wyglądałoby po kolejnych 24 miesiącach? Czy wówczas rdza nadal nie miałaby wpływu na właściwe działanie samochodu? Mamy nadzieję, że Japończycy wkrótce rozwiążą ten problem.
Od startu do mety nic się nie psuje, zastrzeżeń też nie mamy zbyt wiele. Tym razem było tak samo. No, prawie…
Z zewnątrz Verso nie wygląda na przesadnie duże auto, ale w środku wygospodarowano miejsce dla siedmiu osób. Toyota dzielnie towarzyszyła nam podczas długich podróży
Zegary umieszczone centralnie nie każdemu odpowiadały. Plus za łatwą obsługę
Kufer ma pojemność od 178 (7 miejsc), przez 440 (5 miejsc), do 1696 l (2 miejsca)
Takich młynów jest dziś już coraz mniej... Natomiast benzyniaki w klasie kompaktowych vanów mają się całkiem dobrze – potwierdził to niniejszy test
Zbyt grubo naniesiony smar uszkodził ogranicznik w drzwiach kierowcy. Efekt – trzaski podczas otwierania
Ulubiony pojazd wszystkich tych, którzy planowali daleki wyjazd z rodziną. Dużo pochwał zebrał bardzo komfortowo zestrojony układ jezdny
W cyklu pozamiejskim nasz „maratończyk” zużywał 7-8 l benzyny na 100 km. Oszczędni kierowcy byli w stanie zejść do poziomu 6 l/100 km
Endoskopowe badanie katalizatora nie wykazało żadnych uchybień. Równie dobrze wypadły pomiary jednostki napędowej
Paskudny widok: korozja nie oszczędziła też mechanizmu tylnych foteli. Co gorsza, nie był to odosobniony przypadek
Ten skorodowany element to nic innego, jak prowadnica bagnetu olejowego. Po części rdza to wina soli sypanej zimą na drogi
Endoskop wykazał rdzawy nalot wewnątrz progów oraz podłużnic. To nie wróży niestety nic dobrego
A tak wyglądają elektryczne złączki rozrusznika – zardzewiały mimo zastosowania pokaźnych plastikowych osłon
Oto on, prymus, który podczas trwania testu zarobił tylko trzy punkty karne. Ocena? Celująca. Wydawało się więc, że końcowy demontaż będzie tylko formalnością. Może niezbyt miłą z punktu widzenia naszego Verso, ale jednak. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem: przy 63 podzespołach rzeczoznawca Dekry zaznacza zieloną kratkę i dopisuje lakoniczne, lecz znaczące „OK”. Silnik, tłoki, zawory, łańcuch rozrządu – wszystko wygląda tak, jakby dopiero co zjechało z taśmy fabrycznej. Skrzynia biegów, koła zębate, sprzęgło, docisk – te części nadają się do... ponownego montażu. Układ wydechowy i katalizator także bez zastrzeżeń. Ale to niestety nie koniec badania. Rzeczoznawca znalazł korozję – głównie powierzchniową, lecz nie tylko – w aż 11 miejscach. Najmocniej pordzewiały elektryczne złączki rozrusznika, do tego odkryliśmy kilka brązowych punktów na karoserii. Spore spustoszenie w komorze jednostki napędowej poczyniła sól sypana zimą na drogi. Rdza nie ominęła też progów.