Dzisiaj zmagania zawodników odbywały się w malowniczej części pustyni zwanej Empty Quater. Kiedyś wśród tych bezkresnych piachów było ponoć piękne miasto. Według legendy było ono imitacją raju, zaś zasypanie go piaskami było karą Boga dla odwróconych od religii mieszkańców. Dzisiaj możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że teren ten był raczej piekłem na pustyni. Najbardziej gorący etap tego rajdu. Nie tylko pod względem temperatury, która sięgnęła dzisiaj o godzinie 13.00 prawie 47 stopni, ale również atmosfery ciągłej rywalizacji.
„Sympatyczny odcinek. Oczywiście długi, ciężki w strasznym upale i tak dalej. Zapowiadał się tak, że przejedziemy, klasyfikacja się ustabilizuje, będzie świetnie.” – powiedział Rafał Sonik. „Tymczasem na setnym kilometrze Husseini, czyli lider wyścigu stał po prawej stronie, więc się zatrzymaliśmy w trzy quady. Te dwa pozostałe to były Suzuki 450, wobec tego za słabe, żeby go ciągnąć. Jedynym mocnym quadem był mój quad. Uznałem, że to był mój obowiązek, by lidera dociągnąć. Było niecałe 20-30 kilometrów do CP i punktu serwisowego, więc zapięliśmy tamtego quada i kilkanaście kilometrów go ciągnąłem. Ale to była gehenna.
Musieliśmy zsiadać z quadów i biec obok nich, bo tylko wtedy w tym piasku posuwaliśmy się trochę do przodu. Po kilka razy atakowaliśmy jedną wydmę. Nie dało się jej zaatakować i próbowaliśmy ją objechać, ale to nie udało się również. Zawsze brakowało nam trzech, czterech metrów. W końcu wjechaliśmy na taką piaskową drogę obok wydmy. Tam przyjechał samochód organizatora i Husseini zaczepił się za ten samochód. Nie wiem co było potem... Dojechałem spóźniony o kilkanaście minut do CP na serwis i musiałem sam nawigować do mety.
Nikt mi nie mógł pomóc po drodze, bo tam nie było nikogo. Straciłem zawodników z najszybszej grupy przez to, że miałem stratę. Nie złapałem się do tej najszybszej czołówki. Jechałem w przerwie pomiędzy tymi najszybszymi, a tą wolniejszą grupą. Cały czas sam nawigowałem prawie dwieście kilometrów. Wszystkie dziury, wszystkie błędy musiałem wszystko przyjąć.
Jeszcze na dodatek w trakcie tego holowania Husseini się przewrócił, spadł z quada ze skarpy, na którą próbowaliśmy wjechać dwoma quadami. Jego szarpnęło i upadł. Później już jechałem chwilę bez siedzenia, które mi spadło. O Jezu co za dzień…”
Na czwartym odcinku Rafał Sonik zajął 4 miejsce, tuż za Obaidem Echtebi (liderem w kategorii quadów). Do trzeciego w klasyfikacji Colina Mercera ma tylko 3 minuty i 20 sekund straty.
Jutro ostatni etap o długości 305 kilometrów i powrót do Abu Dhabi.