"Zainteresowanie zwiedzających przerosło nasze oczekiwania" – mówi Ronald Gerschewski, prezes firmy IndiKar, jednej z trzech biorących udział w opracowaniu nowej generacji Trabanta. Pomysł narodził się u producenta zabawek – w koncernie Herpa, który zresztą wykupił prawa do marki. Podczas pierwszego pokazu auta wykonanego jeszcze w skali 1:10 we Frankfurcie w 2007 roku zebrano ponad 12 tys. opinii potencjalnych klientów. Miały one duży wpływ na aktualny wygląd modelu.
Realizacja projektu zajęła niespełna 2 lata. Za stylistykę odpowiedzialny jest Nils Posch-watta, niegdyś pracujący w Volkswagenie. To dzięki niemu przód auta przypomina nieco VW 411, ale jednocześnie zachowuje typowy dla pierwowzoru styl retro, z charakterystycznym układem reflektorów, atrapą, płaskim dachem i tylnymi światłami. Poprzednik miał nadwozie wykonane z duroplastu, w nowym także zastosowano sztuczne tworzywa termoutwardzalne.
We wnętrzu ma podróżować czterech dorosłych pasażerów, a do jego wykończenia użyte będą materiały wysokiej jakości. W standardzie wyposażenia znajdą się takie elementy jak: klimatyzacja (zasilana bateriami słonecznymi umieszczonymi na dachu), elektrycznie otwierane szyby czy stacja dokująca do podłączenia iPoda.
Możemy zapomnieć o charakterystycznym brzmieniu silnika Trabanta i śmierdzącym dymie z rury wydechowej. Nowy model otrzyma jednostkę elektryczną o mocy 47 kW, która pozwoli rozpędzić się do 130 km/h i przejechać dystans 160 km. Ładowanie litowo-jonowych akumulatorów ma zajmować 8 godzin z sieci 230 V i 2 godziny przy napięciu 360 V. Konstruktorzy oceniają, że koszt naładowania baterii nie powinien przekroczyć 1 euro.
Jeśli rozmowy z inwestorami chcącymi współfinansować projekt zakończą się powodzeniem, to można oczekiwać, że sprzedaż Trabanta wystartuje w 2012 roku. Ronald Gerschewski przewiduje, że cena wyjściowa modelu nie powinna przekroczyć 20 tys. euro.
Być może odniesienie do Garbusa jest zbyt daleko idące w przypadku E-upa, ale właśnie platforma wykorzystana w jego konstrukcji będzie podstawą dla całej gamy popularnych i tanich modeli Volkswagena, które – podobnie jak słynny pierwowzór – będą oferowane na całym świecie. Już w 2011 roku na rynku ma pojawić się pierwszy z nich, z czteromiejscowym wnętrzem i 3-cylindrowym silnikiem benzynowym w cenie 8,5 tys. euro.Niemcy planują produkcję na poziomie miliona egzemplarzy już w pierwszym roku. Potem dołączy wersja 5-drzwiowa oraz minivan. Debiut modelu elektrycznego przewidziano na rok 2013.
Auto będzie cechować całkiem przestronne jak na "malucha" o długości 3,19 m klimatyzowane wnętrze z układem siedzeń 3+1 i dość surowym w formie, ale nowoczesnym wykończeniem. Litowo-jonowe baterieo masie 240 kg i magazynujące 18 kilowatogodzin energii znajdą się pod podłogą, co pozwoli nie ograniczać miejsca dla pasażerów. Standardowe ładowanie akumulatorów zajmie do 5 godzin, natomiast do pojemności 80 proc. – tylko godzinę.
Pierwotnie planowano montaż silnika z tyłu i tylny napęd, jednak okazało się to zbyt kosztowne, dlatego ostatecznie w E-upie jednostkę elektryczną umieszczono z przodu. Osiągać ona będzie moc 40 kW, co zapewni swobodne poruszanie się w ruchu miejskim. Przyspieszenie do 50 km/h zajmie 3,5 s, a prędkość maksymalna może dochodzić do 135 km/h. Co ciekawe, z uwagi na to, że silniki elektryczne są bardzo ciche, auto otrzyma generator dźwięku, który pozwoli usłyszeć zbliżanie się E-upa np. przechodniom. Cena pozostaje na razie tajemnicą.Warto przypomnieć, że Citroën Revolte i jego nawiązanie do popularnego 2CV ma w tym przypadku jedynie znaczenie symboliczne. Koncept Révolte okazuje się bowiem autem luksusowym i bogato wyposażonym, a takie charakteru masowego raczej nie mają, chyba że mamy na myśli masową wyobraźnię. Jako jedyny z trójki francuski koncept jest hybrydą, która oprócz silnika elektrycznego będzie wyposażona w jednostkę spalinową, pozwalającą ładować akumulatory. Révolte ma też najmniejsze szanse na wdrożenie do produkcji, choć pewne rozwiązania mogą trafić do innych modeli Citroëna.
Podsumowanie Przyszłość należy do samochodów elektrycznych i nikt tego nie neguje. Czy jednak w najbliższych latach mają one szanse zdobycia prawdziwej popularności? Wiele zależeć będzie od przystępności cenowej nowej technologii. Spośród prezentowanej trójki największy potencjał na masową produkcję ma Volkswagen. Pozostała dwójka, w przeciwieństwie do swoich pierwowzorów, ze względu na ceny może grać w znacznie droższej lidze.