Daje to prawie 1,05 miliona złotych, a to dużo za auto, które nie nadaje się do jazdy, bo większość swojego życia (74 lata) spędziło na dnie jeziora, na głębokości 53 m. Jak do tego doszło i dlaczego to wszystko wina Polaka?
Współczesne Bugatti (te w wersji hatchback i coupe, które pochłania kilka tysięcy każdego dnia) mają silniki o niewyobrażalnej mocy, ale wyłowione Bugatti wyposażone było w mniej spektakularne serce.
Ot, raptem 4 cylindry, półtora litra pojemności i 30 KM mocy. Ten, kto dał ponad milion złotych za bezużyteczne 30 KM, musi mieć nierówno pod sufitem…