Dobroczynnym przewodnikiem, który ma pokazać kierowcy właściwą drogę do bycia eko, jest program komputerowy analizujący sposób jazdy. W Hondzie Insight po naciśnięciu czarodziejskiego przycisku „econ” napęd przełącza się w tryb szczególnie ekonomiczny. Na wyświetlaczu można obserwować, jak pojawiają się symbole roślinki. Im płynniej i oszczędniej jedziesz, tym więcej się ich ukazuje. Żeby podpowiedzieć kierowcy, czy aktualnie „czyni dobro”, czy też pozostaje ekobarbarzyńcą, tło cyfrowego prędkościomierza zmienia kolor.
Jeśli zmarnujesz energię na „niepotrzebnie dynamiczne” (zdaniem komputera) przyspieszanie, świeci na niebiesko, a przy stonowanym stylu jazdy mieni się zielenią. Poza tym, że w nocy rozwiązanie to trochę przeszkadza i odwraca uwagę od drogi, pomysł wydaje się sensowny. Jadąc spokojnie, przewidując i trzymając się zaleceń prędkościomierza kameleona, można spalić na trasie nieco ponad 4 litry benzyny. To bardzo dobry wynik, zwłaszcza że w mieście spalanie – to akurat charakterystyczne dla hybryd – nie wzrasta tak znacznie, jak w tradycyjnych autach.
Skoro stosowanie się do zaleceń rozmiłowanego w sadzeniu roślin komputera zarządzającego napędem owocuje niskim spalaniem, pozostaje jeszcze pytanie: jak ta sielanka sprawdza się w polskich realiach? Niestety, nie mamy dobrych wieści, bo w naszych warunkach ekojazda może okazać się zmorą
Owszem, jadąc bez pośpiechu i delektując się majestatycznym, ledwie wyczuwalnym przyspieszaniem, można dostrzec sens hybrydowej natury Hondy Insight. I to w jak najbardziej pozytywnym świetle, bo tradycyjny napęd nie jest w stanie dorównać płynnością jazdy kompaktowej Hondzie ze skrzynią CVT. Dopóki nie sięgniesz do manetek trybu manualnego, zmiany biegu nie poczujesz, ponieważ jej nie będzie: po dodaniu gazu najpierw wzrastają tylko obroty. Gdy już wzrosną, auto zaczyna przyspieszać, mimo że obrotomierz może stale pokazywać tę samą wartość.
Umieszczony między silnikiem spalinowym a skrzynią CVT motor elektryczny dodaje trochę mocy, dopóki akumulator się nie wyczerpie. Napęd działa niezauważalnie i bezproblemowo. Kłopot w tym, że kultura jazdy Polaków lokuje nas w ogonie cywilizowanego świata, a pojęcia płynności ruchu i przewidywania sytuacji na drodze bywają absolutnie abstrakcyjne.
To oznacza, że aby jeździć po Polsce zgodnie z ekopostulatami Hondy, trzeba znaleźć drogę bez samochodów. Wyprzedzanie, częste hamowanie i rozpędzanie „z gazem w podłodze” nie są tym, co hybryda Hondy lubi najbardziej. Jej silnik wyje wtedy denerwująco, a rezerwa skromnych 15 elektrycznych koni mechanicznych szybko niknie wraz z energią baterii.
Czy jeżeli pominiemy napęd, Honda się obroni? Niekoniecznie. Twarde, hałaśliwe resorowanie, zbyt czuły układ kierowniczy, fatalna widoczność do tyłu – jest co poprawiać.
Podsumowanie
Największą zaletą Hondy Insight jest cena. Za 75 900 zł (wersja Base) można kupić dobrze wyposażone auto o oryginalnym stylu, z futurystycznym kokpitem i hybrydowym napędem. Ten ostatni nie najlepiej sprawdza się przy polskim agresywnym stylu jazdy, ale jeżeli ktoś naprawdę chce oszczędzać paliwo i przy okazji się wyciszyć, będzie miał taką możliwość. Ekojazda według reguł trybu „econ” koi zmysły skuteczniej niż psychoterapia, tybetańskie wazy czy okładanie gorącymi kamieniami.