Historia Bugatti Brescia Type 22 Roadster z 1925 roku nadaje się na film. 11 kwietnia 1925 roku (tego dnia obchodzę imieniny!) owe Bugatti zostało zarejestrowane w Paryżu.
Właścicielem był Georges Nielly. Potem już nic nie jest pewne, bo nie ma żadnych dokumentów, zapisków, nawet zachowanych w całości tablic rejestracyjnych.
Pewna hipoteza mówi, że auto zostało odkupione od monsieur Nielly przez architekta Maxa Schmuklerskiego (mieszkaniec Zurychu polskiego pochodzenia), który pod koniec lat 20. sprowadził auto do Szwajcarii, ale nie zapłacił za niego podatków (ach, ta polska mentalność!).
W połowie lat 30. Max wyjechał z Zurychu i zostawił Bugatti, którym zaopiekował się, powiedzmy, jego znajomy budowlaniec. To znaczy „zaopiekował się” to za dużo powiedziane – auto było zostawione same sobie na podwórku, za domem.
Niestety, urzędnicy celni żądali zapłaty zaległego podatku i byli coraz bardziej nieugięci w żądaniu pieniędzy. Należności skarbowe i odsetki już dawno przewyższyły wartość auta, a budowlaniec nie zamierzał nic płacić, więc zapadła decyzja, by utopić Bugatti w pobliskim jeziorze. I tak się właśnie stało w 1936 roku. Bugatti spoczęło na głębokości 53 m i zostało wyciągnięte dopiero teraz. No i trafi na aukcję.
Jej organizatorzy szacują, że auto osiągnie cenę od 70 do 90 tys. euro (od około 280 do 400 tys. zł). To chyba najdroższy wrak w historii świata!