Szlak, którym karawany woziły jedwab i papier z Chin, oraz złoto, perfumy i rośliny uprawne na Wschód, prowadził z dawnej stolicy Xi’an, wzdłuż skraju pustyni Takla Makan, poprzez Taszkient, a następnie wybrzeżem Morza Kaspijskiego, przez Turcję do Morza Czarnego.

To co zwróciło uwagę większości jadących to budzący grozę, pustynny obszar Takla Makan. Osobom które podczas wakacji w Tunezji miały okazję wyjechać na Saharę wyjaśniam, że jest ona niczym wielka piaskownica. To co zażyczyli turyści to ładny drobny piasek, w wszystko lśni w promieniach słońca. Takla Makan jest zaś pustynią w której drobny pył jest koloru szarego, a całość pokryta jest nie piaskiem, ale skamieniałym piaskowcem. Tym samym na tej pustyni oprócz mniejszych i większych wydm piasku (które są przemieszczane przez wiatr), są prawdziwe góry z piaskowca, które mają ponad 100 metrów.

Był to najbardziej niebezpieczny odcinek jedwabnego szlaku, który nawet dzisiaj swym widokiem wywołuje grozę. Nie bez powodu nazwa pustyni w lokalnym języku ujgurskim oznacza "krainę bez powrotu".

Trzeba przyznać że jadąc autem, w którego klimatyzowanym wnętrzu utrzymywana jest stała temperatura, nie możemy odczuć tego co uczestnicy karawan, ale warunki krajobrazowe dają wyobrażenie jak musiało to wyglądać w czasach "Jedwabnego Szlaku". Długa na ponad 1 000 km i szeroka na 500 km (ma obszar jak Niemcy) pustynia Takla Makan jest wciśnięta między pasma górskie - Tian Shan na północy, Pamir na zachodzie, a Kunlun Shan i Altyn Dagh na południu. Jak na każdej pustyni panuje tam ponad 40 stopniowy upał w lecie i mrozy sięgające "-30" stopni w zimie. Dodatkowo w okresie letnim temperatura w nocy pada do zera. Zważywszy jednak, że karawany mogły iść albo przez góry, albo przez pustynię, wybierano to drugie rozwiązanie.

Nasza droga nie przebiega przez środek pustyni, gdyż zapewne -mimo wyposażenia w GPS i dobre samochody- wielu z uczestników Ekspedycji miałoby pewne problemy z lokalizacją. Dodatkowo problemem byłaby zapewne psychika i strach przed nieznanym. Jak opisał Marco Polo w swoim dziele "Opisanie świata", wśród wędrowców powszechne było stwierdzenie, że na pustyni słychać głosy duchów, dawnych towarzyszy, którzy wołają wędrowca po imieniu i sprowadzają z drogi, co kończy się zgubieniem drogi i pewną śmiercią.

Jednak nie tylko "duchy pustyni w dawnych latach" wciągają turystów w śmiertelne pustkowia. Ofiarami pustyni byli np. członkowie ekspedycji naukowej prowadzonej w roku 1926 przez szwedzkiego geografa Svena Hemina, który stracił tam sześciu ludzi. Ze względu na zły wybór trasy, stracili oni orientację i nie udało im się trafić do oazy. Tak więc pustynię nawet dzisiaj należy traktować jako niegościnną krainę i porównywać ją do wypraw przez wysokie góry lub nurkowanie w głębinach.

Nikt nie wie ile ofiar kryją piaski pustyni. Podróżujący po bezkresnych wydmach Takla Makan, którzy zmarli z wycieńczenia i braku wody, zostali przez pustynny klimat zasuszeni, zmumifikowani i zasypani piaskiem (w starożytności, za sprawą wędrujących wydm i burz piaskowych, chińczycy nazywali pustynię liu sha, czyli "wędrujące piaski"). Wprawdzie nikt z dzisiejszych odwiedzających pustynię nie zapuszcza się do jej wnętrza (jeżeli robi to jakaś wyprawa, to ich drogę koordynuje GPS i satelity), ale o tym niecodziennym cmentarzysku przypominają ekspozycje muzeum archeologicznego w Urumczi, gdzie są -zmumifikowane przez pustynny klimat - zwłoki kupców i mieszkańców.