Michał Szymaczek, Onet: Czym jest BP Energy Outlook? W jakim celu jest opracowywany?

Paul Appleby, Group Head of Energy Economics, BP: BP Energy Outlook to nasza długoterminowa prognoza, obejmująca okres około 20 lat, dotycząca światowych zasobów energetycznych i ich wykorzystania. Pokazuje najbardziej prawdopodobny - w danej chwili - scenariusz. Mamy świadomość, że jest wiele czynników wpływających na ostateczny wynik, ale raport ten jest efektem naszych najlepszych prognoz i przewidywań.

Raport nie jest tym, co chcemy by się zdarzyło, ale co się najprawdopodobniej wydarzy w kwestii ogólnie rozumianej energii.

Co jest najtrudniejsze w tworzeniu takich prognoz, ocenie sięgającej 20 lat wprzód? Jaka jest największa trudność w przewidywaniu długoterminowych efektów i jaki jest wpływ nagłych, nieprzewidzianych sytuacji na świecie, jak pojawienie się kryzysu, działania wojenne, szczególnie w tych w ważnych energetycznie regionach?

Tak, to dobre pytanie. Niektóre kwestie dość łatwo przewidzieć. Jak na przykład zmiany populacji, czy nawet wzrost ekonomiczny na przestrzeni tych wspomnianych 20 lat. To nie jest szczególnie trudne do oceny. Ale rzeczywiście pojawiają się niespodziewane zdarzenia, jak polityczne zmiany, wojenne konflikty, strajki na szerszą skalę. Wśród takich czynników wymieniłbym jeszcze technologiczne przełomowe odkrycia.

BP Energy Outlook to ważny dokument. Jak często i od jak dawna powstaje?

Nasz dokument tworzony jest co roku, to jego piąta edycja. Oczywiście wcześniej tworzyliśmy takie prognozy wewnętrznie, a pięć lat temu postanowiliśmy je opublikować. Z początku miało to być co dwa-trzy lata, ale jego popularność okazała się tak duża, że publikowany jest co rok.

Czy jesteście jedyną firmą, która publikuje taki raport, czy też inne korporacje mają swoje i udostępniają je publicznie?

Oczywiście, inne korporacje też tworzą raporty. Exxon Mobile i Shell mają swoje wersje. Tak że coraz więcej firm publikuje swoje prognozy.

Jakie znaczenie ma taki dokument dla przemysłu, kto z niego korzysta?

Publika jest szeroka. Głównie firmy energetyczne, ale także politycy, konsumenci. Takie prognozy są przede wszystkim ważne dla nas, dla naszych potrzeb, ale dzięki publikacji korzysta z nich cały świat, wykorzystując wnioski w nim zawarte w debacie publicznej.

Dokument jest bogaty w dane, ponieważ BP tworzy takie dokumenty od ponad 60 lat. Informacje zbierane przez tak długi czas to bogate źródło, dzięki czemu prognozy są lepsze, dokładniejsze. W corocznym raporcie zawarte jest całe nasze dziedzictwo.

Obecnie doświadczamy sytuacji, kiedy ceny ropy naftowej są relatywnie niskie, w porównaniu do poprzednich lat. Jak to wpływa na rynek?

Tak, rzeczywiście, ceny ropy są niższe niż w ostatnich trzech, czterech latach. Bardziej chodzi jednak o średnią cenę na przestrzeni dziesięciu, dwudziestu lat. Wtedy widać, że nie jest ona szczególnie niska.

Wcześniej nie spodziewaliśmy się ceny stu i więcej dolarów za baryłkę, więc powiedziałbym, że sytuacja wróciła do normy po kilku latach anomalii.

Co jest główną przyczyną obniżenia cen?

Tak, ceny spadły o połowę w zeszłym roku. Jest kilka tego czynników. Jednym z nich jest rekordowo wysoki wzrost wydobycia ropy w Stanach Zjednoczonych, w szczególności ropy zamkniętej (tight oil). Przez kilka wcześniejszych latach obniżka cen była też w pewnym sensie zatrzymywana przez zakłócenia w dostawach z Liberii czy Syrii. Dotychczas była więc równowaga między wzrostami wydobycia w jednym miejscu i zmniejszeniem w innym. W połowie zeszłego roku te spadki zaczęły być mniejsze, stąd taka sytuacja.

Do tego wszystkiego doszło osłabienie wzrostu zapotrzebowania na energię. Światowa gospodarka była w takiej sytuacji, że potrzebowała mniej energii niż przewidywaliśmy. Wobec tej sytuacji oczekiwaliśmy zajęcia stanowiska i podjęcia właściwych działań przez OPEC. Na spotkaniu w listopadzie ustalono jednak utrzymanie produkcji na bieżącym poziomie.

Tak więc za tym dużym, szybkim spadkiem cen ropy, spowodowanym ogromnymi zapasami, stało kilka czynników – rekordowy wzrost wydobycia w USA, słabsze zapotrzebowanie gospodarki na energię i brak reakcji ze strony OPEC.

Taka sytuacja jest dobra dla kierowców. Niskie ceny paliwa cieszą. Z drugiej strony jednak rynek energetyczny na tym traci. Jaki to ma wpływ na rynek w bliskiej i w dalszej perspektywie?

Oczywiście, niskie ceny benzyny i oleju napędowego są dobre dla kierowców. Krótkoterminowe korzyści z tego są takie, że dzięki temu więcej pieniędzy zostaje nam w portfelu, więcej podróżujemy. W dalszej perspektywie może to skłaniać kierowców do kupowania większych, bardziej paliwożernych samochodów. Właściwie takie zjawisko już obserwujemy, na przykład w Stanach Zjednoczonych. Jest tam obecnie spory wzrost sprzedaży dużych samochodów, SUV-ów i pick-upów.

W sytuacji kiedy zapotrzebowanie na paliwa kopalne mocno rośnie, choćby w Azji, szczególnie w Indiach czy Chinach – jakie są przewidywania, czy kalkulacje, odnośnie ewentualnego wyczerpywania zasobów?

Światowe zasoby nie są na wyczerpaniu. Nie jest to dla nas obecnie problemem. Jest jeszcze sporo zapasów ropy, gazu i węgla. Tak więc naprawdę trudno to ocenić, zwłaszcza ze względu na ciągły rozwój technologii wydobycia, które pozwalają uzyskiwać surowce tam, gdzie do niedawna wydawało się, że się nie da lub było to nieopłacalne – mam tu na myśli choćby gaz łupkowy czy ropę zamkniętą. Tak więc naprawdę trudno jest przewidzieć kiedy źródła "wyschną". Obecnie nie jest brany pod uwagę scenariusz wyczerpania zasobów.

To właśnie poniekąd odpowiedź na moje kolejne pytanie. Zapotrzebowanie na paliwa kopalne, szczególnie w krajach rozwijających się, jak Chiny czy Indie, nieustannie rośnie, a zasoby chcąc nie chcąc ulegają wyczerpaniu. Obecnie wykorzystuje się źródła, które jeszcze niedawno były pomijane, ze względu na trudność i duże koszty wydobycia. Kiedy może nastąpić moment, w którym wydobywanie czy uzyskiwanie ropy czy gazu stanie się nieopłacalne?

W naszym dokumencie patrzymy w przyszłość, ale "tylko" na najbliższe 20 lat. W tym okresie nie ma zagrożenia wyczerpania zasobów paliw kopalnych. Choć rzeczywiście, kiedyś przyjdzie dzień, w którym stanie się to zbyt kosztowne. Ale na pewno nie do 2035 roku.

Europa staje się coraz bardziej energooszczędnym regionem, z malejącym zapotrzebowaniem na energię. Duża jej część jest przy tym wytwarzana ze źródeł odnawialnych. To nie jest dobry scenariusz dla was, dla firm takich jak BP. Jak może zmienić się profil waszej działalności, przy malejącym udziale paliw kopalnych? Czy możliwe jest przeniesienie uwagi na energię odnawialną?

Tak rzeczywiście, mamy to na uwadze, analizujemy sytuację na bieżąco. Nawet jeśli zapotrzebowanie na paliwa kopalne nie rośnie, wciąż jest dużo do zrobienia w kwestii spadku produkcji ropy i gazu oraz utrzymania odpowiedniego poziomu produkcji energii. Oczywiście rozglądamy się za nowymi polami działalności biznesowej, ale takimi, w których możemy być konkurencyjni. Sprawdzamy różne rozwiązania, również w kwestii energii odnawialnej. Część rozwiązań odrzuciliśmy, część kontynuujemy. Musimy mieć nieustannie zrównoważone portfolio, dlatego oczywiście szukamy nowych rozwiązań.

Spróbujmy przenieść nieco ciężar na rynek motoryzacyjny. Czy pana zdaniem wprowadzanie kolejnych norm Euro, mających na celu obniżenie emisji CO2, kosztujących ogromne pieniądze i wysiłek inżynierów, ma sens, podczas gdy najwięksi światowi truciciele wydają się tym zupełnie nie przejmować i nie podpisują odpowiednich konwencji – jak Kanada, USA, Chiny czy Indie?

Tak naprawdę trzeba o to pytać polityków odpowiedzialnych za takie a nie inne prawo. Jeśli jedyną kwestią, o którą chodzi, jest emisja dwutlenku węgla, naszym zdaniem powinna zostać wprowadzona stała globalna opłata, jaką każde państwo powinno wnosić za emisję CO2. W konsekwencji każdy – każde państwo - starałby się produkować energię w jak najbardziej wydajny sposób. Ale obecnie takiego rozwiązania nie ma…

Większość kierowców kojarzy BP głównie ze stacjami paliw, gdzie tankują swoje samochody benzyną, olejem napędowym czy LPG. Ale coraz większy udział w rynku mają hybrydy i samochody elektryczne. Ogólnie panuje tendencja "mniej ropy, więcej elektryczności". Jak zamierzacie przystosować się do zmieniających się warunków?

Zgadza się. Na bieżąco prowadzimy rozmowy z producentami samochodów, więc wiemy jakie modele są opracowywane i co wybierają klienci. Staramy się dostosowywać do zmieniającej się sytuacji. Póki co hybrydy i samochody elektryczne są w mniejszości. Poza tym hybrydy jednak potrzebują tradycyjnego paliwa, siłą rzeczy więc trafiają na stacje paliw. Poza tym stacje paliw to nie tylko benzyna, ropa i LPG, ale i wiele innych usług. Dopóki kierowcy przyjeżdżają na stacje, biznes się kręci.

No właśnie, z drugiej strony są przecież rynki które pochłaniają ogromne ilości samochodów, jak Chiny czy Indie…

Dokładnie tak. Tam zapotrzebowanie na paliwo będzie przez długi czas.

Hybrydy plug-in czy samochody elektryczne wymagają ładowania. Obecnie, za pomocą odpowiednich źródeł, takie ładowanie trwa naprawdę krótko. Czy BP planuje wprowadzenie na stacje paliw stanowisk do ładowania samochodów? A w przyszłości tankowania wodoru do pojazdów elektrycznych z ogniwami wodorowymi?

Nie wiem. O to trzeba by zapytać naszych specjalistów.

Jeszcze w kwestii samochodów. Czy Pana zdaniem obecna tendencja w kierunku hybryd i aut elektrycznych rzeczywiście doprowadzi do całkowitego porzucenia silników spalinowych w niedalekiej przyszłości?

Nie stanie się to na pewno przed rokiem 2035, czyli tam, gdzie sięgają nasze prognozy. Uważamy także, że co najmniej do tego czasu najbardziej rozsądnym, optymalnym wyborem, będzie wciąż właśnie silnik spalinowy i samochody hybrydowe. Tak więc udział paliw kopalnych w transporcie samochodowym do roku 2035 będzie wciąż znaczący, sięgający nawet 80 procent. Wciąż ogromne znaczenie ma transport kołowy, odbywający się właśnie pojazdami spalinowymi. Tak więc do roku 2035 rządzić będą samochody spalinowe i hybrydowe. Potem - zobaczymy.

Dziękuję za rozmowę