- We wrześniu ruszy proces Sebastiana Majtczaka oskarżonego o spowodowanie wypadku na A1, w którym zginęła 3-osobowa rodzina
- Oskarżony prowadził zmodyfikowane BMW, osiągające prędkość ponad 300 km na godz., co mogło przyczynić się do tragedii
- Prokuratura zakwalifikowała jego czyn tylko jako występek, co oznacza karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia
- Proces w Piotrkowie Trybunalskim może być przełomem w walce z piratami drogowymi w Polsce
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 Sebastianowi Majtczakowi grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Dlaczego tylko tyle? Prokuratura zakwalifikowała jego czyn jako występek, co wymusza zastosowanie łagodniejszego wymiaru kary. Prowadzony przez Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim proces oskarżonego ruszy w tuż po wakacjach – we wtorek 9 września. Wiemy, co do tej pory ustaliła prokuratura.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoWypadek na A1. Sebastian Majtczak miał w swoim BMW nielegalną "pchełkę"
Jak wynika z ustaleń śledczych, warte około miliona złotych BMW Sebastiana Majtczaka było zmodyfikowane tak, żeby mogło bez problemu osiągać prędkość przekraczającą 300 km na godz. Samochód był wzięty w leasing na firmę ojca pirata drogowego. "Fakt" podaje, że BMW przeszło szereg modyfikacji, które pozwoliły kierowcy odblokować pełen potencjał pojazdu.
Samochód był fabrycznie wyposażony w zaawansowane systemy bezpieczeństwa i elektroniczną blokadę pozwalającą na rozwinięcie maksymalnie 300 km na godz. Absurdalna z perspektywy prawa drogowego prędkość była dla użytkownika samochodu zbyt mała – biegli potwierdzili, że oskarżony zlecił przeprowadzenie szeregu modyfikacji polegających m.in. na zwiększeniu mocy silnika i usunięciu ogranicznika prędkości. Według śledczych tuż przed wypadkiem Majtczak rozwinął na A1 "samolotową prędkość" mieszczącą się w przedziale 315-329 km na godz. To ponad dwukrotnie więcej niż dozwolona prędkość na polskich autostradach (140 km na godz.).
To jednak nie wszystko – BMW zostało też doposażone w antyradar, czyli "pchełkę", dzięki której kierowca doskonale wiedział o kontrolach policyjnych. Nie musimy dodawać, że takie urządzenia są w Polsce nielegalne. Co więcej, wszystkie te modyfikacje sprawiły, że pojazd stracił homologację producenta, przez co nie powinien uczestniczyć w ruchu drogowym.
Z użytku na drogach publicznych dyskwalifikowało go już fabryczne ogumienie przystosowane do jazdy z prędkością maksymalnie 300 km na godz. Mimo to w momencie wypadku BMW posiadało ważne badanie techniczne. Dlaczego? Tego prokuratura nie wyjaśnia, ale samochód mógł być jeszcze przed pierwszym obowiązkowym przeglądem (trzeba go wykonać przed upływem trzech lat od pierwszej rejestracji).
Szokujące zachowanie kierowcy BMW po wypadku na A1
Do tragicznego wypadku doszło we wrześniu 2023 roku na autostradzie A1 w okolicach Sierosławia. Rozpędzone BMW prowadzone przez Sebastiana Majtczaka uderzyło wówczas w samochód marki Kia, którym podróżowała trzyosobowa rodzina – małżeństwo z 4-letnim dzieckiem. Auto stanęło w płomieniach i wszyscy zginęli na miejscu.
Według prokuratury kierowca BMW nie przejął się losem osób podróżujących Kią i nie ruszył na pomoc ofiarom wypadku. Do tego świadkowie relacjonowali, że tuż po zdarzeniu oskarżony założył kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i dzwonił do swojego ojca. Jeden z nich powiedział, że Majtczak "zachowywał się tak, jakby wjechał w kosz na śmieci".
Od wypadku na A1 minęły prawie dwa lata. Majtczak uciekł z Polski
Po zdarzeniu oskarżony opuścił Polskę, szukając schronienia najpierw na terenie Niemiec, a potem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Do Polski został sprowadzony dopiero pod koniec maja 2025 r. Mężczyzna nie przyznaje się do winy i utrzymuje, że tragiczny wypadek na A1 spowodował kierowca Kii. Prokuratura uznała jednak tę tezę za element strategii obrony.
Przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim będzie odpowiadał na zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 8 lat więzienia. Ze względu na liczne bulwersujące elementy samego zdarzenia, jak i zachowania oskarżonego, proces ten z pewnością będzie śledzić cała Polska. To może być przełom w walce z piratami drogowymi.