- W Polsce doszło do kolejnej tragedii na przejeździe kolejowym. W wyniku zderzenia z pociągiem zginęły cztery osoby
- Na początku tygodnia informowaliśmy o kierowcy, który wjechał na przejazd kolejowy i opóźnił aż 82 pociągi. Na szczęście tym razem nikt nie zginął
- Za wykroczenia na przejazdach grozi mandat aż dwa tys. zł i 15 pkt karnych
- Eksperci od bezpieczeństwa apelują o głębsze zmiany. Może tragedia pod Poznaniem doprowadzi w końcu do zmiany w sygnalizacji. Aktualna jest dla wielu nieintuicyjna
Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w lesie (przedłużenie ul. Klonowej) pociąg POLREGIO relacji Łódź Kaliska-Poznań uderzył w samochód. Autem podróżowały cztery osoby — dwaj mężczyźni i dwie kobiety. Wszyscy zginęli. Pociągiem podróżowało około 180 pasażerów. Nikt nie ucierpiał
- powiedział naszym kolegom z "Faktu" mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji o wczorajszym tragicznym wypadku. Samochód osobowy wjechał pod rozpędzony pociąg, a kierowca i troje pasażerów zginęło na miejscu. Cała czwórka była w wieku około 80 lat. Ogromna tragedia. Na początku tygodnia pisaliśmy o kierowcy samochodu dostawczego, który zignorował szlabany i wjechał na przejazd. Pociąg dosłownie zmiótł dostawczaka, ale... nikomu nic się nie stało.
PKP i policja regularnie nagłaśnia groźne zdarzenia na torach. Regularnie pojawiają się też pomysły, jak sprawić, żeby oznakowanie przejazdów było dużo bardziej intuicyjne.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMandat na przejeździe kolejowym jest ogromny. Ale nie wystarczy
Kierowcy grozi dwa tysiące zł mandatu (w przypadku recydywy cztery tysiące) i 15 punktów karnych, jeśli:
- wjedzie na przejazd kolejowy w momencie, gdy zapory są opuszczone, są właśnie opuszczane lub ich podnoszenie się nie zakończyło. Dlatego często mówi się o "zasadzie kąta prostego". Na przejazdy można wjeżdżać tylko, kiedy zapory są w pełni podniesione,
- wjedzie na przejazd kolejowy, gdy sygnalizator pokazuje czerwone światło,
- wjedzie na przejazd kolejowy, kiedy po jego drugiej stronie nie ma miejsca na kontynuowanie jazdy.
Dlatego tak często mówi się "zasadzie kąta prostego", która ma podkreślić, że na przejazd możemy wjechać tylko i wyłącznie, kiedy szlabany są w pełni podniesione. Sygnalizatory muszą być całkowicie wyłączona. Tu nie ma mowy o żadnych wyjątkach. Natłok niebezpiecznych zdarzeń na torach pokazuje, że wielu polskich kierowców nie zna przepisów. Albo umyślnie je ignoruje,
Przeczytaj także: Następny "agent" na przejeździe. Zignorował czerwone. Opóźnił 42 pociągi i za to zapłaci
O zmianach na przejazdach kolejowych dyskutuje się od dłuższego czasu
Tragedia pod Poznaniem może rozpocząć dyskusję o poprawie bezpieczeństwa na przejazdach. W zeszłym roku ten temat poruszono podczas posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury. Eksperci od dawna postulują stworzenie bardziej intuicyjnej sygnalizacji świetlnej na przejazdach kolejowych. Obecne migające czerwone światła mogą być mylące, co prowadzi do ryzykownych zachowań kierowców, takich jak próba przekroczenia torów w ostatniej chwili.
Eksperci mówią o użyciu standardowych świateł zielonych i czerwonych. Wtedy każdy by na pewno wiedział, co pokazuje sygnalizator. Niektórym trudniej byłoby też udawać, że myśleli, że jeszcze zdążą. Ciągłe czerwone światło byłoby jasnym sygnałem: "stój". Migające czerwone światła mogą być mylące. Na pewno potrzebna będzie jeszcze większa edukacja kierowców, co ministerstwo również zapowiedziało. W Polsce działa już wspomniana inicjatywa "Bezpieczny przejazd". Pewnie zrobi się o niej teraz głośniej.
Wciąż wiele osób sądzi, że czerwone światło przed przejazdem kolejowo-drogowym jest tylko ostrzeżeniem, a nie kategorycznym zakazem wjazdu na tory. Znajdują się tacy, którzy uważają że przejechanie slalomem między opuszczonymi rogatkami to przejaw sprytu i oszczędność czasu, a nie skrajnej głupoty i igranie ze śmiercią. Rozpędzony pociąg może mieć drogę hamowania równą nawet trzynastu boiskom piłkarskim. Różnica mas pomiędzy składem towarowym a samochodem osobowym jest taka, jak między pojazdem a puszką po napoju.