Tak w wielkim skrócie podsumować można debatę "Polska - na drodze do bezpieczeństwa", która odbyła się 13 kwietnia w gmachu Senatu w ramach projektu Przyjazna Motoryzacja, realizowanego przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego i objętego honorowym patronatem poseł Beaty Bublewicz, przewodniczącej sejmowego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Pani poseł przedstawiła podczas debaty globalny wymiar problemu. Liczba śmiertelnych ofiar wypadków przekracza na całym świecie 1,2 mln osób rocznie. To tak, jakby nagle wymarła niemal cała Warszawa. Liczba rannych i poszkodowanych sięga kilkudziesięciu milionów i mniej więcej równa jest liczbie mieszkańców Polski. Nie dziwi zatem, że uwzględniając społeczną i ekonomiczną wagę problemu, Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła lata 2011-2020 Dekadą Działań na rzecz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Polska aktywnie włączyła się w tę inicjatywę, a koordynatorem krajowych działań jest poseł Beata Bublewicz.

Jest nad czym pracować. Statystyki zaprezentowane przez inspektora Marka Fidosa, Dyrektora Biura Ruchu Drogowego KGP, choć wyraźnie lepsze niż 2-3 lata temu, wciąż są zatrważające. Wprawdzie liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w 2010 r. po raz pierwszy od kilkunastu lat spadła poniżej 4 tys. i wyniosła 3907 osób, to jednak wskaźnik zabitych na 100 wypadków wciąż jest u nas jednym z najwyższych w Europie. Jesteśmy też liderem niechlubnej statystyki śmiertelności pieszych, W ubiegłym roku na naszych drogach zginęło 1467 osób - następna w tym rankingu jest Rumunia z 1015 zabitymi.

To w dużej mierze efekt stanu infrastruktury drogowej. Buduje się wprawdzie autostrady i drogi ekspresowe, ale dominujący udział mają drogi samorządowe, na których nie ma rozdzielenia ruchu pieszego od samochodowego. Ich ogólna długość wynosi ponad 360 tys. km, z czego 50 proc. pozostaje w złym stanie. Adrian Furgalski, Dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, omawiając podczas debaty problemy infrastrukturalne, przytoczył jednocześnie dane Banku Światowego, wg których kraje tracą przeciętnie 2 proc. swojego PKB na skutek wypadków drogowych. Polska dość dokładnie wpisuje się w ten wskaźnik -tracąc swoich obywateli tracimy rocznie ok. 30 mld złotych.

Kolejnym istotnym czynnikiem generującym te straty jest stan techniczny pojazdów. Ich przeciętny wiek wynosi w naszym kraju 13-15 lat. Są to bardzo często samochody powypadkowe lub składane z części pozyskiwanych z kliku innych pojazdów. Ponadto, jak podkreślił w swojej prezentacji Andrzej Wojciechowski, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego, nawet nowe części zamienne nie dają gwarancji odpowiedniej jakości. Są z reguły produkowane na Dalekim Wschodzie z materiałów nie gwarantujących utrzymania parametrów wytrzymałościowych. Ale za to tanich. Mamy do czynienia z pogonią za oszczędnością kosztem bezpieczeństwa.

Mamy też do czynienia z  brawurą, brakiem odpowiedzialności oraz nadużywaniem alkoholu przez osoby posiadające prawo jazdy, zwłaszcza te, które nie przekroczyły 24 roku życia. To ogólny wniosek ze społeczno-demograficznej charakterystyki sprawców kolizji i wypadków drogowych przedstawionej przez prof. Janusza Czapińskiego, kierownika Katedry Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Jak wynika z przeprowadzonych pod jego kierownictwem badań z cyklu Diagnoza Społeczna 2009, najgroźniejszy dla bezpieczeństwa ruchu kierowca, to nadużywający alkoholu młody mieszkaniec małego miasta lub wsi. Prawdopodobieństwo spowodowania przez niego wypadku jest pięciokrotnie wyższe, niż w przypadku przeciętnego statystycznie użytkownika dróg.

Nawiązując do tej konstatacji i podsumowując debatę Jakub Faryś, Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, podkreślił, iż samochód, mimo ciągłego postępu technicznego, dzięki któremu staje się coraz bardziej bezpieczny, nigdy nie będzie myślał za kierowcę. "Włącz myślenie" - polskie hasło ONZ-towskiej Dekady Działań jest i będzie aktualne.