Rafał Sonik wygrał kolejny etap dzięki znakomitemu finiszowi, na którym wyprzedził Brazylijczyka Carlo Colleta o 2,31 min. Jednak do wyniku doliczono Sonikowi 26 minut kary, co jednak nie przeszkodziło w utrzymaniu pozycji wicelidera w kategorii quadów.
Po wczorajszej wygranej nastąpiła chwila napięcia. Na większość zawodników nałożone zostały kary za przekroczenie prędkości na odcinkach objętych jej ograniczeniem. Niestety nie ominęła ona lidera quadowego Rafała Sonika. Przyznano mu 26 minut karnych.
W trakcie dzisiejszego etapu liczącego w sumie 356 km na jego 240-kilometrowym odcinku specjalnym Rafał utrzymywał się cały czas w czołówce razem z motocyklistami. I bez trudu nadrobił stracone minuty.
Wystartowałem dzisiaj rano 18 w klasyfikacji generalnej razem z motocyklistami z Mistrzostw Świata i Mistrzostw Brazylii. Przez cały odcinek specjalny łącznie z tankowaniem i drugim odcinkiem po tankowaniu nie wyprzedził mnie ani jeden quadowiec i ani jeden motocyklista. A ja wyprzedziłem trzech, albo nawet czterech. - komentuje Rafał Sonik.
Na pierwszym pomiarze czasu, krakowianin ustępował o 36 sekund Carlo Colletowi jadącemu również na quadzie, ale na drugim był już szybszy od niego o całe 2.31. Po świetnej i dynamicznej jeździe metę osiągnął z przewagą 3.44 nad młodym zawodnikiem z Sao Paulo.
- Bardzo dobry etap. Kolejny dobry, taki, o którym myślę z przyjemnością. Wygrałem wczoraj odcinek specjalny, wygrałem dzisiaj odcinek specjalny. Nabrałem już swojego tempa, w prawdzie trochę za dużego. Najpierw w pierwszych dwóch etapach jechałem ciut za wolno, wczoraj ciut za szybko. Dzisiaj po nałożonych wczoraj karach jechałem wolniej tam gdzie trzeba było wolno jechać, czyli tam gdzie były obszary z pomiarem prędkości. Mam nadzieję, że nie dostanę kary wcale, albo, chociaż mniejszą niż wczoraj - powiedział na mecie Rafał Sonik.
Motocykliści minęli linię mety w podobnej kolejności jak na wczorajszym etapie. Czwarty etap wygał Felipe Zanol przed Marco Comą i Denim do Nascimento. Ponownie czwarty na odcinku był Jakub Przygoński, a dziewiąty Jacek Czachor.
- Dzisiaj zaczęła się dzika Brazylia. Wjechaliśmy w głąb kraju, gdzie wioski, przez które przejeżdżamy były w zasadzie ulepione z gliny. Trasa było dość niebezpieczna. Musiałem bardzo ostro hamować przed jedną z głębokich wyrw, które wymyła woda. Na szczęście wpadło mi w nią wyłącznie tylnie koło, zatrzymałem się w ostatniej chwili wyciągnąłem motocykl i pojechałem dalej. Zawodnik, który jechał za mną wpadł w tę wyrwę i zakończył tam swoją rywalizację w rajdzie. Jechaliśmy po bardzo śliskim pyle, na którym jest ciężko odpowiednio wyhamować duży, dakarowy motocykl przed złożeniem się w zakręt. Jutro startuję z dobrej pozycji, dzięki czemu nie będę miał przed sobą morza kurzu. Liczę, że dalsze etapy będą piaszczyste i będę mógł atakować – powiedział Jakub Przygoński.
- Byłem bardzo zdziwiony ilością kurzu występującego na trasie. Pył unosił się wszędzie i niewiele było widać. Skupiłem się na trzymaniu dystansu do goniącego mnie zawodnika Nie dałem się wyprzedzić i dojechałem na dobrej pozycji. Przede mną jedzie kilka zwrotniejszych czterysta pięćdziesiątek. Dzisiaj był dopiero czwarty etap, a przed nami jeszcze sześć odcinków specjalnych. Jadę ostrożnie i czekam na błędy rywali – powiedział Jacek Czachor.
Piąty etap rajdu liczy 455 kilometrów (OS 226km). Trasa biegnie z Dianópolis go Palmas.