Dramat przeżył lider klasyfikacji quadów Brazylijczyk Robert Nahaj, który ostatnie dwa kilometry odcinka specjalnego pokonał na holu i oczywiście stracił przewodnictwo. Dobra jazda Rafała Sonika dała Polakowi etapowe zwycięstwo i awans na pozycję wicelidera po trzech etapach.
Ostatnie metry przed metą dzisiejszego odcinka specjalnego były niezwykle emocjonujące. Walka pomiędzy prowadzącymi quadowcami Carlo Collet i Rafałem Sonikiem rozgorzała tuż przed samą metą., dosłownie na kilkaset metrów. Rafał walczył do końca i jak widać skutecznie. Finalnie różnica pomiędzy zawodnikami to jedynie 10 sekund.
- To był bardzo ciężki etap. Niesamowite prędkości, sporo dużych przestrzeni. Fragment trialowy, który wymagał bardzo wysokich umiejętności. Jestem zadowolony, bo jechałem dobrym tempem, szczególnie drugą część odcinka, powiedział na mecie Sonik.
Zmiana nastąpiła także w kategorii motocyklistów. Problemy z silnikiem BMW miał Jose Helio Rodrigues i dzięki temu nowym liderem został Marc Coma.
Trzeci etap rajdu miał 417 kilometrów. Trasa była bardzo kręta, śliska, zróżnicowana i kryła wiele pułapek. Osobiście przekonał się o tym Kuba Przygoński, który wypadł z zakrętu i musiał awaryjnie hamować w krzakach.
- Nie stracił jednak na tym wiele czasu i szybko powrócił na trasę odcinka. To był o wiele bardziej niebezpieczny etap niż dwa poprzednie. Na trasie występowało mnóstwo nasypów, które są tworzone przez lokalnych mieszkańców w celu zabezpieczania się przed powodzią. Na tych nasypach bardzo łatwo o wypadek. Dzisiaj mijałem jednego zawodnika, który zaliczył wypadek na jednym z tych nasypów. Na trasie występowało mnóstwo miałkiego piachu podobnego do pudru. Taka nawierzchnia jest bardzo śliska i trudno wyhamować na niej ciężki motocykl. Na jednym z zakrętów nie udało mi się dostatecznie zwolnić i wylądowałem w efekcie w krzakach. Później pogubiłem się na około dwa kilometry. Na szczęście udało się dojechać do mety, przyjechałem za Markiem Comą. Liczę, że dalsze etapy będą bardziej piaszczyste i wówczas będę mógł zaatakować – komentował Przygoński.
Poprzedzający Jacka Czachora, Brazylijczyk Tiago Laurito Fantozzi uległ wypadkowi i musiał się wycofać z rajdu.
- Wystartowałem z trzynastej pozycji, której cały czas broniłem. Nie mogłem pozwolić sobie by ktoś mnie wyprzedził. Goniłem zawodników poprzedzających. Trasa była dość szybka, ale kręta. Było wiele wynoszących zakrętów, na których trzeba było odpowiednio wytracać prędkość by nie wypaść z trasy. Nie mogłem się skoncentrować na pierwszych dziesięciu kilometrach, dopiero później zacząłem wyprzedzać. Po tankowaniu moi rywale popełnili błąd nawigacyjny. Ja pojechałem bezbłędnie, dzięki czemu jutro będę startował z dziewiątej pozycji – powiedział Jacek Czachor.
Czwarty etap rajdu Alto Paraíso de Goiás – Dianópolis liczy 356 kilometrów, OS ma długość 240 km.