Auto Świat Wiadomości Aktualności Rząd kupuje ponad 300 aut dla urzędników. Czy to dobry moment?

Rząd kupuje ponad 300 aut dla urzędników. Czy to dobry moment?

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk

Rząd Zjednoczonej Prawicy albo czuje się bardzo pewnie, albo ma kiepskich doradców wizerunkowych, bo w dobie pandemii i protestów ogłosił właśnie przetarg na 308 nowych samochódów. Na liście znalazły się samochody różnych klas - od aut miejskich przez vany, sedany i busy aż po duże SUV-y.

Rząd kupuje ponad 300 aut dla urzędników
Rząd kupuje ponad 300 aut dla urzędnikówAdam Mikuła / Auto Świat
  • Według danych sprzed wybuchu pandemii koronawirusa w Polsce jest znacznie więcej samochodów rządowych niż karetek
  • Nowy przetarg ogłoszony przez Centrum Obsługi Administracji Rządowej dotyczy samochodów z rożnych segmentów i różnym napędem, w tym elektrycznych
  • Zakup ma zostać sfinansowany z wykorzystaniem środków Funduszu Azylu, Migracji i Integracji Unii Europejskiej, czemu ma przyjrzeć się Komisja Europejska
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

W momencie, kiedy kolejne branże zastanawiają się czy przetrwają następny "lockdown", a przedsiębiorcy zaczynają chwiać się na nogach po wprowadzeniu kolejnych obostrzeniach, rząd postanowił wesprzeć kilku dilerów samochodowych. Właśnie ogłoszono przetarg na 308 nowych aut dla urzędników, w tym na sedany i SUV-y, także dla ministerstw.

Trudno się dziwić, że pomysł ten od razu spotkał się z ostrymi słowami krytyki. W tym trudnym okresie wszyscy spodziewają się innych działań rządu, niż wymiana parku urzędniczych samochodów. Według Centrum Obsługi Administracji Rządowej nowe auta mają trafić m.in. do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Głównego Urzędu Miar czy Urzędu Komunikacji Elektronicznej, ale także do Ministerstwa Aktywów Państwowych, którym kieruje Jacek Sasin, oraz do MON, MSWiA czy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Zamówienie obejmuje zarówno samochody segmentu miejskiego (klasa B), jak i limuzyny, SUV-y segmentu D, busy, minibusy i furgony, a także 31 pojazdów elektrycznych i 10 hybryd. Wymagania dotyczą zakresu mocy, ewentualnego napędu 4x4 oraz zakresu minimalnego wyposażenia dodatkowego - auta muszą mieć m.in. klimatyzację, czujniki parkowania i kamerę cofania, system ostrzegania o pojeździe w martwym polu.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Oto pełna lista aut, jakich szukają urzędnicy:

– samochody benzynowe segment B kombi,

– samochody benzynowe segment C hatchback,

– samochody benzynowe segment C kombi,

– samochody benzynowe segment C z napędem 4x4 SUV,

– samochody elektryczne segment C hatchback/liftback,

– samochody benzynowe segment D sedan/liftback o mocy minimum 150 KM,

– samochody benzynowe segment D sedan/liftback o mocy minimum 180 KM,

– samochody diesel segment D sedan/liftback o mocy minimum 180 KM,

– samochody benzynowe segment D z napędem 4x4 sedan/ liftback,

– samochody hybrydowe segment D sedan/liftback,

– minibusy diesel 9 – miejscowe o mocy minimum 180 KM,

– minibusy diesel 9 – miejscowe z bagażnikiem o mocy min. 145 KM,

– furgon 3-osobowy 140KM,

– furgon 5-osobowy 145 KM,

– samochody hybrydowe segment C kompakt kombi,

– minibusy 6-7 osobowe z napędem 4x4.

Mimo że w zamówieniu widnieją głównie auta dla urzędników, a nie limuzyny dla ministrów, fala krytyki już się rozlała, a głównym argumentem aktualnie przywoływanym jest zestawienie samochodów urzędniczych z karetkami, które są teraz znacznie bardziej potrzebne. Według danych z lipca 2019 roku, jakie przytoczyła Gazeta Wyborcza, tuż przed pandemią mieliśmy zaledwie 1581 karetek. Dzieli się je na dwa rodzaje - "P", czyli podstawowe z minimum dwoma ratownikami lub ratownikiem i pielęgniarką, oraz karetki "S", czyli specjalistyczne z lekarzem w zespole. Już wtedy GW zauważyła niepokojącą zależność. O ile bowiem liczba tych podstawowych rosła – w 2016 r. było ich 955, a w 2019 już 1206, to liczba karetek S z roku na rok spadała. W 2016 r. było ich 562, a trzy lata później już tylko 375, czyli o jedną trzecią mniej.

Rzecznik rządu się tłumaczy

Decyzje o niefortunnym zakupie komentował już rzecznik rządu. Według niego media zrobiły ze sprawy klikbajtowe newsy, z których można wywnioskować, że rząd chce kupić nowe limuzyny dla ministrów, a to zamówienie dla aż 70 instytucji.

Przeczytaj też:

– W przytłaczającej większości to są samochody kombi, jakieś dostawcze, dla GDDKiA, dla Centrali Nasiennictwa. Różne samochody służbowe, które mają cele użytkowe, codzienne – tłumaczył Piotr Müller na antenie Radia ZET.

Rzecznik rządu podkreślił, że: w głównej mierze są to samochody dla Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad a nie limuzyny dla ministrów.

Oczywiście pojawiło się też pytanie o karetki, ale rzecznik odpowiedział na nie wymijająco, nie podając szczegółowych danych. Tłumaczył się, że program zakupu karetek w ostatnim czasie, a w szczególności w 2020 roku, niesamowicie się rozwinął w stosunku do poprzednich lat.

Zamówieniu przyjrzy się Komisja Europejska

Okazało się też, że zakup w części ma być pokryty z Funduszu Azylu, Migracji i Integracji Unii Europejskiej, czym zainteresował się europoseł Łukasz Kohut, dawniej członek Ruchu Palikota, a obecnie Wiosny Biedronia.

Z informacji podanych przez dziennik.pl wynika, że europarlamentarzysta wysłał już do Komisji Europejskiej zapytanie w trybie priorytetowym. Kohut chce wiedzieć m.in. czy Komisja Europejska została poinformowana przez polski rząd o takim przeznaczeniu pieniędzy Funduszu Azylu, Migracji i Integracji Unii Europejskiej i czy takie przeznaczenie jest zgodne z prawem.

Jak podkreśla poseł, dziwne jest, że teraz środki te pójdą na zakup samochodów, a wcześniej Minstertwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które jest odpowiedzialne za wykorzystanie środków z tego Funduszu w Polsce, odmówiło finansowania projektu Helsińskiej Fundacji praw Człowieka „Wspieramy uchodźców”.

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk
Powiązane tematy:Koronawirus
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków