Airbus A-320 linii Latam, na którego pokładzie było 102 pasażerów, miał odlecieć do Juliaca na południu Peru, w pobliżu granicy z Boliwią. Przy pełnej prędkości startowej, wynoszącej 127 węzłów, czyli ok. 235 km/h, wpadł na wjeżdżający na pas wóz lotniskowej straży pożarnej — specjalistyczny Rosenbauer Panther 4x4. Odrzutowiec uderzył w niego podwoziem, w wyniku czego śmierć na miejscu poniosło dwóch strażaków. Ciężko ranny został także jeden z ratowników, znajdujący się w pojeździe. Jak poinformowały peruwiańskie władze, mężczyzna jest w stanie krytycznym.

Linie Latam poinformowały, że wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zostali bezpiecznie ewakuowani i nie odnieśli poważniejszych obrażeń.

"Wszystko stało się bardzo szybko, na sekundy przed startem usłyszałem przeraźliwy huk i zobaczyłem płomienie" — mówił później jeden z pasażerów samolotu.

Lotniskowy Panther był na straconej pozycji przy kontakcie ze startującym Airbusem, ważącym ok. 60-70 ton. Samolot uderzył podwoziem w jego kabinę. Załoga nie miała szans na przeżycie takiego uderzenia.

Zniszczenia w Airbusie również są poważne. Maszyna straciła praktycznie całe tylne podwozie oraz prawy silnik. Skrzydło samolotu natychmiast stanęło w płomieniach.

Peruwiańskie władze wszczęły śledztwo, które ma wyjaśnić przyczynę tego wypadku. Wiadomo jednak, że lotniskowe wozy strażackie brały udział w ćwiczeniach, mających sprawdzić czas dojazdu na pas startowy. W kolumnie znajdowały się trzy pojazdy — dwa ciężkie wozy oraz lekki pickup. W kontakt ze startującym samolotem weszło pierwsze auto z kolumny, która najprawdopodobniej w wyniku błędu w zarządzaniu lub problemów z komunikacją, znalazła się na pasie startowym w niewłaściwym czasie.