Kierowca w Płocku to obiekt permanentnej inwigilacji. Obserwują go fotoradary (policji i straży miejskiej), widoerejestrator (policji), kamery miejskiego monitoringu - pisze "Gazeta Wyborcza" Plock. Teraz do tego zestawu elektronicznych obserwatorów dołączyła kamera w samochodzie Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, egzaminacyjnej "L-ki".

Płocki WORD ma 17 takich pojazdów (chodzi o samochody służące do przeprowadzania egzaminów na prawo jazdy kat. B). Od 2006 roku we wszystkich zamontowane są dwie kamery. Jedna filmuje to, co dzieje się podczas egzaminu wewnątrz auta, druga ma oko na sytuację na drodze. Kamery w egzaminacyjnych "elkach" pojawiły się po to, by w razie wątpliwości lub zastrzeżeń do wyniku egzaminu rozstrzygać, kto ma rację - egzaminator czy kandydat na pełnoprawnego kierowcę.

Okazało się, że kamery mogą mieć jeszcze jedno zastosowanie. Sprawdzają się idealnie przy nagrywaniu drogowych wykroczeń. A szlak już został przetarty.

Jeden z egzaminatorów WORD przekazał właśnie płockiej policji nagranie popisu kierowcy ciężarówki. Widać na nim ul. Kwiatka i kilka samochodów, które zatrzymały się przed przejściem dla pieszych. Na pasy wchodzi właśnie dziecko. I nagle z lewej strony kolumnę samochodów mija pędem ciężarówka - wywrotka, bez choćby minimalnego zmniejszenia prędkości przelatuje przez zebrę.

To dowód na złamanie przepisów. Policja zajęła się sprawą - kierowca ciężarówki zapłacił 500 zł mandatu i dostał 9 punktów karnych.

Policja jest zadowolona, chce współdziałać. Dyrektor WORD, Krzeski stawia sprawę dalszej współpracy z policją tak: w przypadkach szczególnie drastycznych, jeśli w grę wchodzić będą wypadki, ranni, sprawcy zbiegli z miejsc zdarzenia - policja może liczyć na pomoc ośrodka. W przypadkach mniejszej wagi - sporo będzie zależało od woli samego egzaminatora.

Kierowcy na sprawę reagują jednoznacznie:

- To nie jest w porządku. "Elki" nagrywają zapewne całą masę wykroczeń, bo same je prowokują - komentuje jeden z płockich kierowców.

Zgadza się z nimi także instruktor z jednej ze szkól jazdy.

- Po ulicach miasta porusza się codziennie ok. 140 "L-ek" - mówi. To cała armia samochodów. A w nich instruktorzy o zróżnicowanym stopniu rozsądku. Jeden każe zjechać kursantowi gdzieś na bok i omawia jego błędy, drugi każe zatrzymać się na środku ulicy i tam prowadzi kilkuminutowy wykład. Nic dziwnego, że ludzie za nimi dostają szału. I wyprzedzają, omijają, przyspieszają. Podczas jednej jazdy sam widzę średnio dwa, trzy poważne wykroczenia innych uczestników ruchu.

Źródło: Gazeta Wyborcza Płock