• Funkcjonariusze z grupy jadącej w kolumnie rządowej wiozącej Beatę Szydło składali fałszywe zeznania – ujawnia skruszony funkcjonariusz Biura Ochrony Państwa
  • Niewłączanie syren przez kierowców rządowej kolumny, co wiąże się z brakiem uprzywilejowania, było w tamtym okresie często stosowaną praktyką w przejazdach kolumny BOR
  • Oskarżony o spowodowanie wypadku został jedynie kierowca Seicento – Sebastian Kościelnik. Na ławie oskarżonych powinien tymczasem zasiąść także kierowca rządowego Audi
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Do wypadku doszło w Oświęcimiu. Młody kierowca Seicento szykował się do skrętu w lewo, z tylu zbliżała się do niego kolumna pojazdów rządowych wiozącą premier Beatę Szydło. Pierwszy pojazd kolumny ominął Seicento Sebastiana Kościelnika – w tym momencie kierowca Fiata zaczął skręcać, nie mając świadomości, że nadjeżdża – i nie zamierza się zatrzymać – kolejny rządowy samochód. Opancerzone Audi A8, próbując ominąć z lewej strony skręcającego Fiata, uderzyło w przydrożne drzewo.

Przeczytaj także:

Przejazd rządowej kolumny aut - i co z tego, że bez dźwięku?

Wprawdzie nawet kierowca pojazdu uprzywilejowanego nie ma "prawa do zabijania", zobowiązany jest do zachowania szczególnej ostrożności, a w razie wypadku może być uznany jego sprawcą i ponieść karę, niemniej bez wątpienia kierowcom pojazdów uprzywilejowanych wolno więcej. Tyle, że gdy jedzie pojazd uprzywilejowany albo kolumna pojazdów uprzywilejowanych, pozostali uczestnicy ruchu muszą o tym wiedzieć.

Co w tej sytuacji oznacza włączenie samych "kogutów"? W sensie formalnym – nic!

W przypadku kolumny pojazdów uprzywilejowanych dodatkowo inni kierowcy muszą wiedzieć, gdzie kolumna się zaczyna, a gdzie kończy – który pojazd z kolumny jest ostatnim.

Czyli pojazdy jadące w kolumnie uprzywilejowanej mają: włączone światła, włączone sygnały dźwiękowe, włączone niebieskie sygnały świetlne, a pierwszy i ostatni pojazd kolumny "świeci" jednocześnie na niebiesko i na czerwono.

Pojazd uprzywilejowany - czy takiemu wszystko wolno?

Nie. I nie jest prawdą, że w kolizji czy wypadku z pojazdem uprzywilejowanym winny zawsze jest "ten drugi". Może być różnie, wszyscy uczestnicy zdarzenia mogą też zostać uznanymi przez sąd jako współwinni.

"Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych tylko w razie, gdy:

1) uczestniczy:

a) w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa, lub porządku publicznego, albo

b) w przejeździe kolumny pojazdów uprzywilejowanych,

c) w wykonywaniu zadań związanych bezpośrednio z zapewnieniem

bezpieczeństwa osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którym na mocy odrębnych przepisów przysługuje ochrona;

2) pojazd wysyła jednocześnie sygnały świetlny i dźwiękowy; po zatrzymaniu pojazdu nie wymaga się używania sygnału dźwiękowego;

3) w pojeździe włączone są światła drogowe lub mijania".

W skrócie: kierowca pojazdu uprzywilejowanego nie ma domyślnego pierwszeństwa i ma zachować szczególną ostrożność. Przykład: przejeżdżając przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, do czego ma prawo, musi upewnić się, że jest widziany i że inni kierowcy umożliwiają mu przejazd.

Widzisz pojazd uprzywilejowany - co masz zrobić?

Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się.

Przepis mówi wyraźnie: każdy kierowca ma "ułatwić" przejazd pojazdu uprzywilejowanego, co nie jest jednak tożsame ze stwierdzeniem „ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa”.

Nowsze przepisy mówią także o "korytarzu życia" i choć służą przede wszystkim ułatwieniu przejechaniu przez korek pojazdom ratowniczym, dotyczą również pojazdów rządowych: w razie korka na drodze z dwoma pasami ruchu pojazdy z lewego pasa zjeżdżają na lewo, a ci na prawym pasie – na prawo. Gdy pasów jest więcej niż dwa, kierowcy ze skrajnego lewego pasa zjeżdżają na lewo, a pozostali – na prawo.

W postępowaniu związanym z wypadkiem kolumny premier Beaty Szydło prokuratura zrobiła wiele, aby kierowca opancerzonego Audi A8 uniknął odpowiedzialności, zrzucając całą winę na młodego kierowcę Seicento. Teraz jednak wygląda na to, że wszyscy pozostali uczestnicy wypadku powinni odpowiadać za składanie fałszywych zeznań. Ale czy do tego dojdzie?

Różne zeznania, jeden oskarżony

Wobec bezspornych faktów kluczowe dla ustalenia sprawcy wypadku, w których ranna została premier Beata Szydło, okazało się ustalenie, czy samochody rządowej kolumny były uprzywilejowane. Jeśli tak, kierowca Seicento powinien umożliwić im przejazd. Jeśli nie, kierowcy powinni powstrzymywać się od łamania jakichkolwiek przepisów drogowych, w tym wyprzedzania na skrzyżowaniu.

To właśnie stało się przedmiotem sporu: sygnałów dźwiękowych kolumny uprzywilejowanej nie słyszał ani kierowca Seicento, ani przypadkowi świadkowie. Kierowcy rządowej kolumny zeznawali jednak zgodnie, że syreny były włączone. Prokuratura bez zwłoki oskarżyła o spowodowanie wypadku Sebastiana Kościelnika, ale nikogo więcej.

Wypadek Beaty Szydło - skruszony ochroniarz ujawnia, jak było

Ładowanie formularza...