Andrzej Jedynak: Chciałbym przybliżyć Czytelnikom dotychczasowe osiągnięcia Adama Małysza. Wszyscy znają te narciarskie, nas bardziej interesują motoryzacyjne. Czy w dzieciństwie samochody były Pana pasją a w marzeniach wygrywał Pan wyścigi Formuły 1?
Adam Małysz: Zdecydowanie tak. Już jako mały chłopiec interesowałem się samochodami i marzyłem o ściganiu się nimi. Może niekoniecznie w Formule 1, ale jakimikolwiek. To chyba marzenie większości chłopców…
AJ: Czy w garażu Adama Małysza – skoczka – stały interesujące pojazdy? Mocne silniki, stuningowane nadwozia, nietuzinkowe marki – czy takie auta Pana pociągały? Sukcesy sportowe pozwalały chyba realizować marzenia…
AM: Jeździłem w życiu wieloma samochodami, obecnie wystarczają mi dwa. Na co dzień jeżdżę pewnym bardzo szybkim rajdowym samochodem japońskim z 300-konnym silnikiem, w wersji cywilnej oczywiście. Do moich pasji terenowych służył mi do tej pory specjalnie przerobiony Jeep, którym jeździłem po bezdrożach. Obecnie, w RMF Caroline Team, mam do dyspozycji prawie 400-konne Porsche Cayenne – również specjalnie przerobione i przystosowane do rajdów, tylko że w dużo bardziej profesjonalny sposób.
AJ: Jeep służył tylko do rekreacyjnej jazdy po szutrach czy kibice mogli oglądać Pana w akcji na rajdach?
AM: Do tej pory z nikim się nie ścigałem, może poza samym sobą (śmiech). Teraz będę miał taką możliwość i bardzo się z tego cieszę.
AJ: Przystąpienie do projektów „RMF Caroline Team” i „Dakar” to decyzja poważna i niosąca wiele konsekwencji. Czy poprzedzona była intensywnymi jazdami w terenie? Inną sprawą są marzenia i obraz rajdu z relacji telewizyjnych, inną – konieczność żmudnego treningu i poświęcenia całego czasu.
AM: Treningi trwają już na pełnych obrotach od kilku tygodni. Intensywnie ćwiczę z moim nauczycielem i jednocześnie pilotem Rafałem Martonem, który uczy mnie techniki jazdy. Każdemu się wydaje, że umie jeździć, ale jak przyjdzie faktycznie do prawdziwej jazdy, to okazuje się, że jeszcze trzeba się wiele nauczyć i nabrać doświadczenia. Ale im ciężej trenuję, tym bardziej mi się to podoba. I nie żałuję na to czasu...
AJ: Pana dotychczasowe sukcesy nie pozostawiają cienia wątpliwości – Adam Małysz jest sportowcem największego światowego pokroju. Cayenne T2 teamu RMF Caroline Team daje w najlepszym razie szansę na walkę o drugą lub trzecią dziesiątkę. Start w Dakarze ma być tylko przygodą „na dojechanie” czy gdzieś powstała sportowa, pozytywna „złość” – za dwa lub trzy lata pojadę po zwycięstwo! Trudno będzie przestawić się z „bycia na szczycie” do „walki o życie”?
AM: Możliwość startu w rajdzie Dakar to dla mnie przede wszystkim możliwość spełnienia młodzieńczego marzenia i wielka przygoda. Już sam udział w tej imprezie jest dla mnie ekscytujący, a ponieważ, jak sam pan zauważył, jest to bardzo trudny rajd, ogromnym sukcesem dla nowicjusza, którym przecież w tej dziedzinie jestem, będzie dojechanie do mety. I tylko o tym myślę, chcę to przeżyć, poczuć coś o czym zawsze marzyłem. „Sportową złość”, o której pan wspomniał, ukierunkuję przede wszystkim na walkę z przeciwnościami losu i własnymi słabościami. A czy to trudne? Sam rajd na pewno będzie trudny, ale decyzja o udziale w nim była bardzo łatwa.
AJ: Skuteczna jazda w terenie oznacza konieczność zrozumienia działania mechanizmów różnicowych, blokad, reduktorów. Walka w maratonie dodatkowo wymusza poznanie podstaw mechaniki i przynajmniej prostych napraw. Jak zamierza Pan zgłębić te tajniki?
AM: Ma pan rację, przygotowania do rajdu Dakar oznaczają nie tylko jazdy, ale też ćwiczenie wielu innych umiejętności. Mamy świetną ekipę techniczną, od której staram się jak najwięcej nauczyć, żeby w razie potrzeby być w stanie nie tylko zmienić koło ale i poradzić sobie z poważniejszą awarią. Amortyzator już potrafię wymienić i na pewno na tym nie poprzestanę.