Jeden na trzy sprzedawane obecnie w Japonii samochody zaliczyć można do kategorii tzw. mini-aut. Te niewielkie pojazdy, cieszące się zwłaszcza uznaniem kobiet, uchodzą za oszczędne i proste w obsłudze. Powszechnie wiadomo, że gusta i regulacje prawne Japończyków wydają się osobliwe w oczach Zachodu. Ale w ostatnich latach to właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni rodzą się nowe pomysły motoryzacyjne, które europejscy i amerykańscy konkurenci mogą tylko naśladować.

(…) Autom w wersji mini powodzi się dziś najlepiej w japońskiej branży samochodowej, na co mają zapewne wpływ rosnące ceny paliw. Przykładowo w kwietniu tego roku sprzedaż tradycyjnych samochodów spadła o 11 procent, natomiast małych modeli sprzedano o 5,2 procenta więcej. Suzuki, największy i najsłynniejszy producent mini-aut, ogłosił niedawno rekordowe zyski za 2005 rok - uzasadnił je właśnie tym, że zarówno w Japonii, jak i poza nią postawił na zwiększenie produkcji małych pojazdów. Innym markom motoryzacyjnym nie pozostało nic innego, jak pójść tym śladem.

(…) Triumf mini-aut w Japonii nietrudno wytłumaczyć. Jego przyczyny są głównie ekonomiczne: samochody te mało spalają, są nisko opodatkowane i doskonale służą do przemieszczania po mieście oraz do jazdy na nieduże odległości. Jedną ze wspomnianych już osobliwości japońskiego rynku jest bowiem to, że do dłuższych dystansów nie używa się tu samochodu, lecz publicznych środków transportu, takich jak pociąg czy samolot. (…)

"W Japonii niewielkie modele cieszą się powszechnym uznaniem ze względu na swoją funkcjonalność - twierdzi Gerard Costa, profesor marketingu w barcelońskiej szkole przedsiębiorczości ESADE. - Zupełnie inaczej niż w Europie, gdzie producenci bardziej niż samochód sprzedają klientowi pewien wizerunek i styl życia.

Tak samo jest w przypadku samochodów-hybryd - dodaje naukowiec. - Japończycy kupują je po to, by zaoszczędzić na energii. Natomiast europejscy właściciele takich aut chcą przede wszystkim przedstawić siebie jako ludzi myślących w kategoriach ekologii".

Mimo niewątpliwych zalet technicznych mini-aut także Japończycy starają się wypromować je w taki sposób, by kojarzyły się z czymś atrakcyjnym i modnym. Najlepszym tego przykładem jest kampania reklamowa małego Mitsubishi I z odkrywanym dachem. Japońskie marki przygotowują się do podboju europejskiego rynku na różne sposoby, co w przyszłości może zapewnić im ogromne zyski. "Jeśli uda się zbudować wizerunek mini-auta jako nieodłącznego elementu pewnego stylu życia, związanego z młodością i miastem, konsumenci będą gotowi wiele za nie zapłacić - więcej nawet, niż nakazywałby to rozsądek" - ocenia Gerard Costa.

Jednak jak na razie Smart, mający być symbolem luksusu i dobrego smaku, nie wzbudził takiego entuzjazmu, na jaki liczyli producenci. Z roku na rok jego sprzedaż spada - prawdopodobnie dlatego, że cena wydaje się być dość wygórowana jak na pojazd przeznaczony tylko do jazdy po mieście.

Costa nie ma jednak wątpliwości, iż w Europie małe modele odniosą niebawem spektakularny sukces. W Hiszpanii już dziś odnotowują najlepsze wyniki sprzedaży (wzrost o ponad 36 procent  rocznie), choć stanowią na razie jedynie 6 procent hiszpańskiego rynku samochodowego.

Kilka lat temu pojawiły się na nim samochody, które miały być zapowiedzią mini-aut (można je prowadzić nie mając prawa jazdy). "Odniosły niewątpliwy sukces chociaż strategia reklamowa całkowicie zawiodła - opowiada Gerard Costa. - Zainteresowała się nimi zupełnie inna grupa konsumentów, niż przewidywano. Pomyślane były jako auta miejskie, dla młodzieży i osób starszych, tymczasem dziś kupują je głównie mieszkańcy wsi. Młodzi ludzie w ogóle nie zainteresowali się tą ofertą. Podjęto zupełnie nieudaną próbę skłonienia nastolatków do porzucenia motorów na rzecz samochodów. Nie pomyślano jednak, że małe modele nie kojarzą się z niczym atrakcyjnym - z przygodą czy erotyką. Dopiero ostatnio producenci tych samochodów zatroszczyli się o ich wizerunek".

Nikt nie ma jednak wątpliwości, że z czasem mini-auta zdobędą sporą część rynku europejskiego. "Na razie jeśli ich sprzedaż rośnie, to głównie ze względu na zatłoczone drogi, a nie ceny paliw - ocenia przedstawiciel hiszpańskiego stowarzyszenia producentów aut, ANFAC. - Jak będzie w przyszłości, zobaczymy". (…)