Technologia towarzyszy nam na co dzień, nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Dziś z internetu korzysta ok. 3,5 miliarda ludzi, a co druga osoba jest uzależniona od telefonu komórkowego. Choć o zaletach i wadach globalnej cyfryzacji i rozwoju technologii można by mówić w nieskończoność, jedno jest pewne: dają nam możliwości, o jakich nie śniło się nawet... kierowcom wyścigowym.
Wiek XXI to czas świadomych użytkowników potrafiących przekuć możliwości, jakie niesie postęp, w sukces. Doskonale zdają sobie z tego sprawę profesjonalne zespoły i kierowcy wyścigowi. W ostatnich 15 latach nastąpił przełom w rozwoju i szkoleniu zawodników ścigających się samochodami. Obniżyła się również średnia wieku. Wszystko za sprawą nowoczesnych form treningu i coraz szerzej dostępnych zaawansowanych symulatorów jazdy. Dziś ćwiczy się na nich koncentrację, refleks, wielozadaniowość, doskonali umiejętności i technikę oraz zapamiętuje konfigurację toru. Generacja kierowców wyścigowych 2.0 właśnie przejmuje pałeczkę. Jednego z nich spotkaliśmy w miejscu łączącym rzeczywistość ze światem wirtualnym.
Piotr Parys ma dopiero 17 lat, ale już spore doświadczenie w motosporcie. Umówiliśmy się z nim w Częstochowie w Ragnar Simulator – pierwszym sim center w Polsce, które oferuje treningi dla kierowców wyścigowych oraz szkolenia z jazdy dla nowicjuszy i fanów motoryzacji. Przygotowanie Piotrka do startu na torze EuroSpeedway Lausitz było pretekstem, aby dowiedzieć się, w jakim stopniu trening w wirtualnej rzeczywistości przekłada się na wyniki na torze.
Piotr – jak większość – zaczynał od gokartów. Na swoim koncie ma kilka mistrzowskich tytułów, w tym pierwszy zdobyty za kierownicą samochodu. W 2014 r. junior wygrał puchar Kia Lotos Race, czym zapisał się na kartach historii jako najmłodszy wyścigowy mistrz Polski. W sezonie 2015 startował w VW Golf Cup, gdzie zajął 6. miejsce, w tym roku jest nie do zatrzymania w Porsche Platinum GT3 CCCE. Na tym etapie, aby osiągnąć sukces, potrzebne jest profesjonalne przygotowanie jak w innych dyscyplinach. Czasy bon vivanta Jamesa Hunta minęły. „Współpracuję z trenerem personalnym Markiem Olszewskim, który rozpisał mi treningi na każdy dzień tygodnia. Dużo czasu poświęcam na przygotowanie fizyczne i kondycyjne. Pracuję również z Marcinem Kwiatkowskim, który jest moim psychologiem. Przed zawodami dużo trenuję na symulatorze, aby jak najlepiej poznać tor. Wszystko to muszę jeszcze połączyć ze szkołą. Na szczęście moje liceum umożliwia mi nadrabianie zaległości w indywidualnym toku nauczania” – mówi.
Jeszcze do niedawna tylko kierowcy Formuły 1 mogli trenować na owianych tajemnicą symulatorach. Zaawansowana technologia staje się jednak coraz bardziej dostępna, a wirtualne wyścigi z roku na rok rosną w siłę. Powstają profesjonalne sim center na całym świecie.
Symulator Ragnar robi wrażenie. Wygląda, jakby ktoś w stajni wyścigowej pożyczył części od wyścigówki, tworząc coś, co zdecydowanie nie przypomina zabawek na konsole. Kierownica, manetki, wyświetlacze, lewarek zmiany biegów, pedały i dźwignia hydraulicznego hamulca ręcznego to elementy pochodzące z prawdziwego auta. Kubełkowy fotel z sześciopunktowymi pasami jest przymocowany do siłowników, które pracują w trzech płaszczyznach, imitując siły przeciążenia oraz utratę trakcji tylnej osi. Solidną konstrukcję obudowano trzema wielkimi ekranami. Czas więc na trening.
Po kilkunastu okrążeniach wirtualnym Porsche 911 GT3 Cup Piotrek robi krótką przerwę. „Jestem pod wrażeniem. Symulator zapewnia takie odczucia jak w normalnym samochodzie i doskonale odwzorowuje to, co się dzieje w rzeczywistości. A Porsche wygląda dokładnie tak jak moje! Jedziemy dalej!” – zachwyca się. Młody kierowca dociąga pasy bezpieczeństwa, wrzuca pierwszy bieg i opuszcza padok. Widać koncentrację i krople potu na skroni. Nitkę toru zna dobrze, bo ścigał się już na Lausitzring w realu. Zapytany o odwzorowanie trasy mówi: „Tory skanuje się laserowo, są więc praktycznie odwzorowane co do centymetra. Są prawie identyczne. Czasy okrążeń są takie jak w realu, punkty hamowania w tych samych miejscach. Warto potrenować kilka dni przed zawodami. To pomaga, bo na tor przyjeżdża się już przygotowanym”.
Po trzech godzinach treningu na twarzy Piotra maluje się zmęczenie. Na koniec analizuje ze szkoleniowcem telemetrię. Narzędzie monitoruje elementy jazdy (m.in. siłę hamowania, użycie gazu, kąt skrętu kierownicy, płynność operowania pedałami), ale także przeciążenia, pracę silnika, temperatury opon i hamulców, prędkość. Z takiego samego oprogramowania korzystają profesjonalne zespoły podczas weekendów wyścigowych. Symulator daje tę przewagę, że można nauczyć się eliminowania błędów w warunkach laboratoryjnych. „Oprócz ćwiczeń fizycznych i realnych testów na torze jazda na symulatorze jest stałym elementem w moim programie treningowym. Dzięki temu utrzymuję formę przez cały rok. Mam domowy symulator, ale nie jest to takie narzedzię, jakim jest Ragnar Simulator” – mówi.
Po kilku dniach spotykamy się z Piotrkiem ponownie, ale tym razem na torze Lausitzring. Właśnie zwyciężył w pierwszym z dwóch wyścigów tego weekendu. Po gratulacjach i salwach radości najwyższy czas zapytać, czy wirtualny trening przyniósł korzyści. „Jazda na symulatorze bardzo mi pomogła. Zrobiłem mnóstwo okrążeń, dobrze się przygotowałem. Mimo przerwy między zawodami nie wypadłem z rytmu. Bardzo się cieszę, bo udało mi się wygrać. Każdy wynik stanowi odzwierciedlenie włożonej przez ciebie pracy”.
Czy symulatory staną się nieodłącznym elementem przygotowania do wyścigów? W kwestii treningu to już teraźniejszość, której nie można lekceważyć. Postęp jest nieunikniony, ale dopiero suma współczesnych rozwiązań technicznych wspierających sportowców, talentu i ciężkiej pracy na torze przyniesie sukces w realnym świecie. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o treningach w Sim Center zapraszamy na stronę www.ragnarsimulator.com.