I nic nie ma prawa się od tego ocierania zagrzać. Aby więc nie doszło do zatarcia poszczególnych elementów, pomiędzy wszystkimi powierzchniami ciernymi znajdziemy olej - bądź jako masę, w której elementy ruchome się "kąpią" (nazywa się to także smarowaniem rozbryzgowym), bądź jako cieniutką warstewkę, nie film nawet, a mikrofilm, a wówczas chodzi o smarowanie ciśnieniowe. To ostatnie funkcjonuje dokładnie tak, jak skórka banana w filmach Chaplina - nagle tarcie zanika.Ale zanim olej pojawi się w formie owego mikrofilmu (bo kąpiel olejowa obecnie niemal wcale nie jest już stosowana), musi przebyć dość długą drogę. "Poczekalnią" jest dla niego miska olejowa, która jest po prostu kuwetopodobnym zbiornikiem (najczęściej z blachy), przykręconym pod silnikiem. Oczywiście, przykręconym z użyciem uszczelki, bo wszystko tu musi być idealnie szczelne, olej nie ma prawa wyciekać, a zanieczyszczenia przedostawać się do miski.Jeśli kogoś interesuje, ile oleju jest w silniku, może to sprawdzić za pomocą tzw. bagnetu. Jest to długi kawałek metalu lub specjalnego tworzywa, wsuwany z boku silnika przez specjalną rurkę aż do miski olejowej. Ma on z reguły dwa znaczniki, odpowiadające poziomowi minimum i maksimum, co należy odczytać jako odpowiednio najmniejszą i największą ilość oleju w silniku, przy której motor będzie prawidłowo działać (jeszcze się nie zatrze - minimum - i nie będzie się pienić ani wyciekać - maksimum). Ale uwaga: kontrola poziomu oleju bagnetem przy pracującym silniku mija się kompletnie z celem, jako że wówczas w misce olejowej dzieje się mnóstwo rzeczy, a część oleju pozostaje w obiegu w kanalikach bloku.Dlatego też przed pomiarem należy wyłączyć silnik i odczekać co najmniej dwie minuty, by cały olej z układu zdążył spłynąć do miski. Wówczas wyjmujemy bagnet, ocieramy go dokładnie z oleju, wsuwamy na miejsce i dopiero wówczas po jego wyjęciu możemy odczytać stan.Za transport oleju w układzie smarowania silnika odpowiada pompa olejowa. Zasysa ona olej z miski jak odkurzacz i pompuje go we wszystkie punkty, które wymagają smarowania ciśnieniowego. Przed samym jednak wlotem owego "odkurzacza" znajduje się sitko (tzw. smok olejowy), żeby do układu nie dostały się żadne większe brudy. Sama pompa w najczęściej obecnie spotykanej konstrukcji stanowi zestaw dwóch kół zębatych. Rysunek przedstawia jedno z dwóch najpowszechniejszych rozwiązań - wbrew odruchowym skojarzeniom olej nie płynie tu pomiędzy kołami, ale po ich obwodzie, jako że tylko tak pomiędzy zębami kół a obudową pozostaje wystarczająco dużo miejsca na przesuwany olej. Logiczne jednak, że aby możliwe było "zbudowanie ciśnienia", pomiędzy zębami kół a obudową musi być minimalna ilość miejsca, elementy te niemal się o siebie ocierają.Drugie rozwiązanie, zdobywające sobie obecnie coraz większą popularność, wygląda inaczej. Także i tu elementy pompujące zasadzają się na dwóch kołach zębatych, ale jedno z nich ma tzw. uzębienie wewnętrzne (czyli jest wieńcem z zębami wewnątrz, nie po obrysie), a drugie, tradycyjne, obraca się w jego wnętrzu. Koła te obracają się niewspółosiowo. Pompują oba koła, ale tylko wewnętrzne jest napędzane. To rozwiązanie charakteryzuje się o wiele większą wydajnością i niemal kompletnym brakiem zużycia roboczego.Tłum. Maciej Pertyński
Pompa olejowa
Żaden silnik nie pracuje bez tarcia: tłoki przemieszczają się we wnętrzu cylindrów, korbowody obracają swymi czopami, a wał korbowy wiruje na łożyskach głównych.Tak więc silnik to po prostu sterta metalowych części i elementów, które są ciągle w ruchu, ocierając się wzajemnie o siebie.