O ile przykręcenie śruby na rynku kredytów mieszkaniowych skutecznie pozbawiło nadziei na „własne M” kilkaset tysięcy Polaków, o tyle – jeśli ktoś tylko czuje się na siłach udźwignąć ciężar miesięcznej raty i nie boi się utraty źródła dochodu – wciąż bez problemu można dostać kredyt na samochód. W porównaniu z początkiem poprzedniego roku zmieniły się właściwie tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, dla banków kredyty samochodowe to tylko jeden z rodzajów bankowości kredytowej, dlatego nawet jeśli takie pożyczki uważane są za bezpieczne (o czym dalej), to bankowcy dążą do zapewnienia sobie większego bezpieczeństwa. Stąd minimalnie wzrósł koszt kredytu. „W minionym roku, podobnie jak inne banki, podwyższyliśmy stopy procentowe o 1,5 punktu” – przyznaje Maciej Kostkowski, wiceprezes Santander Consumer Bank. Jeśli więc ktoś wziął kredyt na 50 tys. zł, to jego miesięczna rata wzrosła o 20 zł. Czy to dużo? Odpowiada to wzrostowi ceny benzyny o 20 gr na litrze przy średnim przebiegu 15 tys. km rocznie. Biorąc pod uwagę, że jeszcze w ostatnie wakacje „płakaliśmy i płaciliśmy” przy dystrybutorach grubo o ponad złotówkę więcej niż dziś, ta zmiana dla kierowców nie jest bardzo dotkliwa i – co ważne – może być cofnięta. „Jeśli cena pieniądza będzie nadal spadać, w drugim kwartale tego roku rozważymy obniżkę stóp procentowych” – deklaruje Maciej Kostkowski. Druga zmiana to mniejsza dostępność kredytu we frankach szwajcarskich (CHF). Powód jest prosty. „Jeśli banki ograniczają dostępność kredytów na nieruchomości we frankach, to automatycznie rezygnują z pozyskiwania franków na kredyty samochodowe” – wyjaśnia Sebastian Świderski, ekspert portalu Money.pl. Tak stało się w GetinBanku, który zaprzestał udzielania pożyczek na samochody w CHF po tym, jak należący do niego DomBank zrezygnował z kredytów we frankach na nieruchomości. „I tak w drugiej połowie 2008 roku takie kredyty stanowiły może 25 proc. naszego portfela” – mówi Grzegorz Tracz, wiceprezes GetinBanku odpowiedzialny za kredyty samochodowe. W odróżnieniu od rynku kredytów hipotecznych kredyty we frankach na samochody zawsze cieszyły się mniejszą popularnością. Najchętniej decydowali się na nie klienci premium, co w żargonie bankowców oznacza nabywców nowych samochodów. Przy kredycie w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych (często nawet więcej) raty we frankach były odczuwalnie niższe niż w przypadku kredytu złotówkowego. Jeśli ktoś kupował samochód używany za kilkanaście tysięcy złotych, różnica w wysokości raty była praktycznie nieodczuwalna. Inna sprawa, że zdaniem specjalistów udzielanie pożyczek na samochody we frankach nigdy nie było priorytetem dla banków. „Z jednej strony kuszą reklamami, z drugiej – każdemu najpierw proponowany jest kredyt w złotówkach. Jeśli już ktoś naprawdę chce wziąć kredyt we frankach, to musi mieć jakiś wkład własny, wysoką zdolność kredytową, no i raczej musi kupować nowszy, droższy samochód” – wskazuje Sebastian Świderski.Trzeba jeszcze wspomnieć, że zgodnie z zaleceniem Komisji Nadzoru Finansowego od półtora roku obowiązuje zasada, że aby dostać kredyt we frankach także na samochód, trzeba mieć o 20 proc. wyższą zdolność kredytową niż wymagana do kredytu złotówkowego. „Z punktu widzenia formalnych wymogów dostępność kredytów jest taka sama. Skoro spłacalność się nie pogorszyła, nie widzimy potrzeby zaostrzania kryteriów ich przyznawania” – zapewnia Waldemar Nowak z Dominet Banku. Podobne deklaracje słychać także ze strony innych banków. Jednocześnie praktycznie nie słabnie zainteresowanie takimi kredytami – nadal co trzeci samochód, który zmienia w Polsce właściciela (nowy lub używany), kupowany jest za pieniądze z kredytu.Przedstawiciele banków twierdzą, że kredyty samochodowe są dla nich stosunkowo bezpieczne. „Ich wartość jest mniejsza niż w przypadku hipotecznych i są łatwiejsze do windykacji” – wyjaśnia Grzegorz Tracz. „Ceny paliwa są niskie, realne ceny samochodów spadają ze względu na promocje, dlatego nie ma przeszkód, by rynek kredytów samochodowych nadal się rozwijał” – dodaje Maciej Kostkowski. Jeśli już przykręcać kurek kredytowy, to prędzej na pożyczki gotówkowe niż samochodowe. Problemy ze spłatąWażne, by być w kontakcie z bankiem. Jeśli straciłeś pracę i w konsekwencji nie stać cię na płacenie rat, spróbuj negocjować ich czasowe zawieszenie – bank chętnie zgodzi się na odroczenie płatności o miesiąc lub dwa, jeśli tylko jest szansa, że klient będzie potem spłacał zadłużenie regularnie. W razie czarnego scenariusza, czyli zupełnej niemożliwości spłaty, lepiej starać się samemu sprzedać samochód – oczywiście, za zgodą banku. W obecnej sytuacji może to nie być proste, bo zainteresowanych kupnem jest mniej, a i sam fakt, że bank jest np. współwłaścicielem auta może odstraszać potencjalnych nabywców. Warto też zdać sobie sprawę z tego, że jeśli musimy pozbyć się samochodu kupionego na kredyt w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy jego spłacania, kwota uzyskana z jego sprzedaży może nie wystarczyć na całkowite pokrycie zobowiązań wobec banku i trzeba będzie jeszcze kilka rat zapłacić, nawet nie mając samochodu. Utrata auta i dodatkowe koszty to niejedyna konsekwencja dla kierowcy postawionego pod ekonomicznym murem. Najgorsze, co nam się może przydarzyć, to wpisanie na czarną listę Biura Informacji Kredytowej. Wprawdzie po spłacie długu zostaniemy z niej wykreśleni, ale samo to, że kiedyś byliśmy wpisani, może pogrzebać w przyszłości szanse na kolejny kredyt, a w skrajnie pesymistycznej wersji – nawet na podpisanie umowy z dostawcą internetu czy operatorem sieci komórkowej.Promocje w salonach dilerskichW przypadku samochodów nowych warto zastanowić się nad skorzystaniem z promocyjnych kredytów. Przykład to popularny „kredyt 50/50”, polegający zwykle na tym, że klient wpłaca w momencie kupna połowę wartości auta, a drugą połowę musi zapłacić np. po roku. Oczywiście, osoby, które są w stanie w rok uzbierać pół wartości samochodu, raczej nie biorą go na kredyt, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by po roku jazdy autem na drugą połówkę wziąć zwykły kredyt samochodowy (lub nawet konsumpcyjny!) i spłacić go w miesięcznych ratach. Przed skorzystaniem z takiej oferty trzeba jednak dokładnie obliczyć opłacalność tego rozwiązania w konkretnym przypadku oraz upewnić się, że do czasu spłaty drugiej części kredytu nie są pobierane odsetki. W przypadku kredytów oferowanych przez banki powiązane z producentami samochodów zdarzają się też promocje polegające na odroczeniu płatności pierwszej raty nawet o kilka miesięcy. Na kredyt, ale nie na kredytNajwiększą wadą kupna samochodu na kredyt jest trudność z jego sprzedaniem. Banki nie robią problemów swoim klientom, jeśli chcą pozbyć się niespłaconego samochodu, ale to, że auto jest na kredyt, odstrasza sporą część kupujących. Dlatego w przypadku samochodów o niskiej wartości (powiedzmy: poniżej 15 tys. zł) można zastanowić się nad wzięciem pożyczki gotówkowej – takiej jak np. na telewizor. Takie kredyty mają zwykle większe oprocentowanie i trzeba je spłacić w krótszym czasie niż kredyty samochodowe, ale za to bankowi nic do tego, na co wydajemy pieniądze.
Ile kosztuje kredyt na auto?
Stara zasada dziennikarska mówi, że „good news is no news” („dobrawiadomość to żadna wiadomość”), ale tym razem pójdziemy pod prąd izaprezentujemy wieści optymistyczne. Okazuje się, że światowy kryzys narazie w niewielkim stopniu wpływa na rynek kredytów samochodowych