Po raz kolejny natężenie ruchu w centrum Warszawy nie dostosowało się do prędkości samochodu wiozącego ministra, tym razem wiceministra w MON-ie. Efekt to pokiereszowane BMW i skasowane prywatne Volvo, którego kierowca wjechał na skrzyżowanie na zielonym świetle, nie zauważając w porę nadlatującego rządowego BMW. Jako że kolizja miała miejsce w mieście, szybko mogliśmy obejrzeć nagranie zdarzenia, zarejestrowane kamerą monitoringu: widać na nim Volvo wjeżdżające spokojnie na skrzyżowanie i rządowe BMW wpadające „pełną bombą” na czerwonym świetle. Auto miało włączone koguty, na nagraniu słychać sygnały dźwiękowe. I co? Kierowca wiceministra dostał mandat, gdyż spowodował kolizję. W sumie i tak miał szczęście – mógł zabić!

Przepisy są w tej sprawie w miarę przejrzyste: kierowca samochodu uprzywilejowanego ma prawo niestosowania się do niektórych przepisów drogowych pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności. Brak definicji „szczególnej ostrożności” to jedyny nieprecyzyjny element przepisów dotyczących pojazdów uprzywilejowanych, niemniej wjazd z dużą prędkością na czerwonym świetle na zatłoczone skrzyżowanie nie pozostawia wątpliwości.

Żaden przepis nie mówi, że kierowca cywilnego samochodu ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa przejazdu pojazdom uprzywilejowanym! Mamy jedynie obowiązek umożliwić im przejazd, np. usunąć się z drogi. Gdy jednak dojdzie do kolizji, sam fakt włączenia sygnałów świetlnych i dźwiękowych nie przesądza o czyjejś winie czy niewinności – i to, w czasie, gdy na drogach jest coraz więcej kierowców i pasażerów limuzyn, którym woda sodowa uderzyła do głowy, warto sobie zapamiętać.

Przy okazji należy wspomnieć, że Bartosz Kownacki, pasażer BMW, które rozjechało Volvo, zachował się elegancko, wręczając poszkodowanemu wizytówkę. Po co jednak (i jakim prawem?) panowie wiceministrowie jeżdżą na sygnałach i na złamanie karku, czy trzeba, czy nie trzeba – trudno zgadnąć. Na co dzień zajmują się ratowaniem życia?

Na marginesie: nadmiar czarnych „beemek” i Audi z kogutami na dachach sprawił, że możemy obserwować charakterystyczne zjawisko socjologiczne na drogach. Gdy kierowcy widzą we wstecznych lusterkach przebijającą się przez korek karetkę, sprawnie i chętnie usuwają się z drogi; gdy widzą czarne Skody, Audi lub BMW, na drodze robi się zamieszanie, kierowcy zjeżdżają na bok, ale niespiesznie. Chętnych, żeby wjechać na krawężnik, jest bardzo niewielu. Czy to tylko moja obserwacja?

Naszym zdaniem

Podczas gdy np. w Holandii zdarza się zobaczyć ministra jadącego do pracy na rowerze, po Polsce gnają kolumny rządowych limuzyn na sygnałach. Polska to musi być bardzo bogaty i niebezpieczny kraj!