• Polska policja też chce nagrywać: trwają testy kamer umieszczonych na mundurach
  • Bez solidnych dowodów obywatel ma niewielkie szanse w starciu z funkcjonariuszami
  • Kamerek można legalnie używać, ale publikowanie nagrań w sieci jest ryzykowne 

Do niedawna większość prawników nie miała w tej kwestii wątpliwości – z reguły mówiono, że policjantów podczas pracy, szczególnie w miejscu publicznym, nagrywać wolno, byle w taki sposób, żeby nie przeszkadzać im w wykonywaniu czynności służbowych. W lipcu 2017 roku taką właśnie interpretację stanu prawnego przedstawił w Sejmie wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński (ten od konfetti i policjantów przebranych za aniołów): (...) z obowiązujących przepisów prawa nie wynika, aby czynności podejmowane przez policjantów w zakresie legitymowania osób oraz dokonywania kontroli osobistej objęte były zakazem ich rejestrowania przez osoby uczestniczące w czynnościach, niemniej nagrywanie interweniujących policjantów nie może utrudniać wykonywania zgodnych z prawem czynności, które są prowadzone na miejscu zdarzenia lub interwencji.

Jak informował wówczas wiceminister, funkcjonariusze mieli być wręcz szkoleni, żeby prawidłowo reagowali na sytuacje, kiedy ich ktoś nagrywa przy pracy (czyt. nie skuwali w kajdanki każdego, kto usiłuje ich filmować). 

Nowa opinia prawna KGP

Wygląda jednak na to, że interpretacja przepisów się zmieniła albo też policja samowolnie, bez wiedzy nadzorującego ją ministra, postanowiła inaczej obecnie podchodzić do tych kwestii. Na początku stycznia do jednostek policji trafiła opinia prawna Wydziału Pomocy Prawnej Komendy Głównej Policji, w której w dosyć pokrętny sposób policyjni prawnicy dowodzą, że funkcjonariuszy podczas pracy nagrywać nie wolno. 

Niektóre argumenty użyte w „ekspertyzie” są doprawdy zadziwiające, a często wręcz budzą poważne obawy co do wizji prawa, którą reprezentują przedstawiciele policji. W opinii czytamy m.in.: Wielu członkom społeczeństwa wydaje się, iż z racji tego, że policjanci w trakcie wykonywania czynności służbowych mają przymiot funkcjonariuszy publicznych, nagrywanie ich jest prawnie dopuszczalne lub usprawiedliwione. Tymczasem brak jest przepisu prawa, który by zezwalał na taką rejestrację. Można wskazać, że gdyby racjonalny ustawodawca widział potrzebę rejestracji audiowizualnej przebiegu czynności służbowych (np. interwencji, legitymowania), to uregulowałby to zagadnienie (…). milczenie ustawodawcy należy postrzegać jako brak takiego przyzwolenia.

Taki tok rozumowania sprawia, że prawnikom zajmującym się np. prawami człowieka włosy stają dęba na głowie. Bo w państwach prawa powszechnie przyjmuje się, że to organy władzy publicznej mają działać na podstawie i w granicach prawa, ale już obywatelom wolno robić znacznie więcej, czyli to, czego prawo im nie zabrania. Ustawodawca zakazu nagrywania policjantów przy pracy – jak wcześniej przyznał wiceminister – nie przewidział.

W policyjnej opinii takich kwiatków nie brakuje – autorka opinii na wstępie twierdzi, że nagrywanie rozmów rodzi poczucie zagrożenia wolności wypowiedzi. Osoba ta twierdzi ponadto, że nagrania przedstawiające policjantów przy pracy mogą być postrzegane jako instrument kontroli, a czasem wręcz zastraszania lub nacisku, a członkowie społeczeństwa nie są uprawnieni do tego typu kontroli aparatu państwowego. Co ma zrobić ktoś, kto uważa, że został przez funkcjonariuszy niewłaściwie potraktowany?

Zamiast nagrywać jego zdaniem bezprawne działania funkcjonariuszy ma... składać skargi lub zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa bądź czynu zabronionego czy też powiadomić o sytuacji przykładowo Rzecznika Praw Obywatelskich. Tyle że można sobie bez trudu wyobrazić, ile taka skarga bez twardych dowodów będzie warta i jakie są szanse na jej obiektywne rozpatrzenie w sytuacji, kiedy słowo obwinionego obywatela stanie przeciwko słowu funkcjonariusza.

Taka porada to kpina z obywateli, tym bardziej że w policyjnej opinii wprost (jednak bez żadnych podstaw) wskazano wręcz, że jakiekolwiek zbieranie samodzielnie dowodów (...) jest niedopuszczalne. O ile powyższe argumenty można łatwo obalić, o tyle z resztą argumentacji, w której przywoływane są kwestie ochrony wizerunku funkcjonariuszy, jest już znacznie trudniej. 

Winna, ale chroniona

W 2017 roku Sąd Najwyższy przyznał np. rację funkcjonariuszce policji z Trzebnicy, która oskarżyła lokalną redakcję o to, że ta naruszyła jej dobra osobiste na skutek publikacji jej wizerunku i danych. Co ciekawe, rzecz dotyczyła publikacji dowodzącej, że policjantka prowadziła auto, mimo iż nie ma prawa jazdy. Choć w kolejnych instancjach sądy potwierdzały, że materiał prasowy był rzetelny i starannie przygotowany, to i tak finalnie uznano, że redakcja naruszyła prawa funkcjonariuszki, publikując jej wizerunek bez zgody.

Niestety, ostatnio policjanci zyskali też kolejny argument przeciwko nagrywaniu wykonywanych przez nich czynności. W takiej sprawie wypowiedział się w połowie lutego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sprawa dotyczyła obywatela Łotwy, który nagrał, a następnie opublikował w serwisie YouTube film dokumentujący jego przesłuchanie na posterunku policji. Tamtejsze służby uznały, że naruszył on w ten sposób przepisy o ochronie danych osobowych, bo nie uzyskał od funkcjonariuszy zgody na przetwarzanie ich danych osobowych.

W aktualnym stanie prawnym obraz i głos stanowią dane osobowe, jeśli pozwalają na ustalenie tożsamości konkretnych osób. Niestety, przepisy o ochronie tych danych nie przewidują wyjątku dla przetwarzania danych osobowych funkcjonariuszy!

TSUE potwierdził, że w takiej sytuacji dane osobowe funkcjonariuszy podlegają ochronie, a osoba nagrywająca film powinna uzyskać ich zgodę na nagrywanie i publikację nagrania. I zapewne na tę część wyroku przedstawiciele policji będą się wkrótce powoływać, pomijając wskazane przez Trybunał okoliczności i wyjątki od tej reguły.

W tej konkretnej sprawie uznano, że nagranie nie zostało wykonane w ramach czynności o charakterze osobistym lub domowym, bo umieszczono je na ogólnodostępnej stronie – gdyby nie to, można by uznać, że przepisy dotyczące przetwarzania danych osobowych go nie dotyczą. 

Trybunał uznał, że nagrywanie i publikowanie takich materiałów są dopuszczalne w celach dziennikarskich, o ile z nagrania wynika, że wyłącznym celem jego zarejestrowania i opublikowania było publiczne rozpowszechnienie informacji, opinii lub myśli. Trybunał zaznaczył, że to, iż nagrywający nie jest zawodowym dziennikarzem, ani to, że publikował na ogólnodostępnej stronie, nie ma tu znaczenia – liczy się cel wykonania i opublikowania nagrania. Oznacza to, że to sąd rozpatrujący konkretną sprawę ma orzec, czy wyjątek od reguły, którą jest ochrona danych osobowych, był uzasadniony i niezbędny. 

Nagrywaj, ale nie publikuj

Co to oznacza w praktyce? Samo nagrywanie działań funkcjonariuszy nie powinno wpędzić nas w kłopoty, pod warunkiem że nie będziemy przy tym przeszkadzać im w wykonywaniu czynności służbowych. Opublikowanie filmu to już bardziej ryzykowna sprawa. Jeśli nagranie ma trafić do sieci, to lepiej skonsultować dany przypadek z prawnikiem.

Warto też nagrania odpowiednio przygotować, np. zniekształcić głos lub zamazać twarze osób, które nie wyraziły zgody na wykorzystanie ich wizerunku. W przypadku spraw ważnych dla społeczeństwa lub bulwersujących można to załatwić jeszcze prościej – przekazać nagranie profesjonalnym mediom, które opublikują je na własne ryzyko.

Naszym zdaniem

Nagrywanie i publikowanie filmów, na których widać lub słychać osoby, które sobie tego nie życzą, to nie zabawa i lepiej nie robić tego lekkomyślnie! Przepisy chroniące wizerunek i inne dobra osobiste są naprawdę rygorystyczne i w myśl unijnego prawa obejmują one również funkcjonariuszy. Ochrona wizerunku nie jest jednak bezwarunkowa – czasem inne racje są od niej ważniejsze.