To 500-złotowa opłata za kartę pojazdu, a dawniej jeszcze więcej - 1000 zł. Przepis mówi, że za wydanie karty pojazdu przy pierwszej rejestracji auta na terytorium Polski organ rejestrujący pobiera opłatę w wysokości 500 zł.

Na pierwszy rzut oka trudno dopatrzyć się uchybień - płacą wszyscy po równo

Jednak w praktyce ta opłata dotyczy wyłącznie samochodów sprowadzanych. Każdy, kto rejestruje używany samochód kupiony za granicą, płaci oprócz "standardowych" opłat właśnie 500 zł za kartę pojazdu.

Jeśli jednak kupimy podobne używane auto w Polsce, które nie ma karty pojazdu (bo np. zostało zarejestrowane 7 lat temu, kiedy jeszcze tych dokumentów nie było), nie musimy płacić.

Po prostu takie auta nie muszą mieć karty pojazdu. Ale to jeszcze nic. Otóż jeśli kupujemy nowy samochód w salonie, kartę pojazdu... otrzymujemy gratis od importera lub producenta. Importer kupuje wypełniony druk od Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i wręcza go nabywcy auta.

Ile płaci importer za kartę pojazdu?

Nie jest to bynajmniej astronomiczna kwota 500 zł! Importerzy deklarują, że wszelkie koszty zamówienia, wypełnienia i dystrybucji kart pojazdu to nie więcej niż 30 zł. Tę kwotę importer wlicza w cenę auta. To ok. 15 razy mniej, niż za kartę pojazdu płacą osoby kupujące używany samochód importowany.

Coś tu nie pasuje... Jakie koszty naprawdę ponosi organ rejestrujący używane auto w związku z wystawieniem dokumentu, za którą pobiera 500 zł? Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych pobiera od wydziałów komunikacji 11 zł i 21 groszy za czysty dokument lub 16 zł i 41 groszy za wypełniony - jak sobie klient życzy.

Przyjmijmy, że ruch ręki urzędnika wydziału komunikacji wart jest jeszcze 4 zł (równocześnie wykonuje on inne czynności, za które pobierane są opłaty). W sumie wydanie karty pojazdu to koszt ok. 20 zł, ale zgódźmy się nawet na 30. Skarb państwa zarabia na każdej co najmniej 470 zł, więc mamy do czynienia z ukrytym podatkiem!

Kolejna kwestia, która umożliwia skuteczne dochodzenie zwrotu zawyżonej opłaty za kartę pojazdu: ona w jednoznaczny sposób dyskryminuje samochody importowane z Unii Europejskiej.

Taka praktyka jest niezgodna z prawem UE, które obowiązuje w Polsce od 1 maja 2004 roku. Opłata za kartę pojazdu została wprowadzona specjalnie w celu dodatkowego obciążenia podatkiem importerów używanych samochodów.

Nawet jeśli nie oni bezpośrednio płacą o 470 zł za dużo, to nabywca oferowanego przez nich samochodu musi wliczyć w jego cenę ten haracz.

Czy skarb państwa ma prawo zarabiać na karcie pojazdu? Nie!

Opłaty są pobierane napodstawie rozporządzenia ministra infrastruktury, które budzi istotne wątpliwości prawne. Po pierwsze, Prawo o ruchu drogowym pozwoliło ministrowi (Markowi Polowi) na określenie wysokości opłat za kartę pojazdu, ale przy uwzględnieniu wysokości kosztów druku i dystrybucji dokumentu. Minister postąpił niezgodnie z zaleceniem ustawy.

Opłata za czynności administracyjne nie może być wyższa niż rzeczywiste koszty z nimi związane. Po drugie, minister w ogóle nie ma prawa do samodzielnego nakładania podatków, a w tym przypadku nałożył ukryty podatek na obywateli.

To narusza art. 217 Konstytucji RP, który mówi, że podatki mogą być nakładane ustawą (czyli przez parlament, a nie rozporządzeniem ministra). A skoro koszt wydania, wydrukowania i dystrybucji karty wynosi 30 zł, to 470 zł jest ukrytym podatkiem.

Sprawa ta stała się już obiektem zainteresowania Rzecznika Praw Obywatelskich, który skierował sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jeszcze nie ma wyroku, ale to nie przeszkadza obywatelom skutecznie dochodzić zwrotu pieniędzy, jeśli powołują się przede wszystkim na prawo Unii Europejskiej (dotyczy tych, którzy zarejestrowali auto sprowadzone po 1 maja 2004 roku). Natomiast gdy wyrok Trybunału już zapadnie, być może pozwoli wszystkim, którzy kiedykolwiek zapłacili zawyżoną opłatę, skutecznie dochodzić zwrotu pieniędzy.

Składając wniosek o zwrot pieniędzy, można uświadomić organom państwa, że wydanie wadliwych przepisów zawsze pociąga za sobą niedogodności - np. liczne wnioski o zwrot pieniędzy. Nie ma co się łudzić, że organ, który pobrał pieniądze, zechce je dobrowolnie zwrócić.

Wyda on decyzję negatywną. Trzeba się będzie odwołać od niej. Na odwołanie mamy 14 dni od otrzymania decyzji. Organem odwoławczym jest samorządowe kolegium odwoławcze. Po kolejnej decyzji negatywnej można złożyć skargę do sądu administracyjnego.

Jeśli ktoś uważa, że niesłusznie pobrano od niego opłatę za kartę pojazdu, może złożyć wniosek o zwrot pieniędzy. To droga dla wytrwałych, ale sukces jest bardzo prawdopodobny.

Krok po kroku: jak odzyskać pieniądze?

1. Wniosek o zwrot pieniędzy należy złożyć do organu, który wydał kartę. To np. starosta (jeśli w karcie pojazdu urzędem wystawiającym dokument jest starostwo) lub prezydent miasta (dokument wystawiony przez urząd miasta). Również właściwy adres jest w karcie. Na wniosku naklejamy znaczek skarbowy za 5 zł.

2. Odwołanie od negatywnej decyzji składamy do organu odwoławczego. Jego adresi nazwa są podane w pouczeniu zawartym na końcu decyzji starosty. Odwołanie składamy za pośrednictwem organu, który wydał decyzję.

3. Skarga do sądu administracyjnego po otrzymaniu kolejnej decyzji odmownej jest środkiem, który daje szanse na pozytywne zakończenie sporu ze skarbem państwa.

Co to jest ETS?

Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu to instytucja, która ma za zadanie m.in. czuwać nad przestrzeganiem prawa wspólnotowego przez państwa członkowskie.

Jedna z form działania ETS to odpowiedzi na pytania prawne składane przez sądy krajowe w związku ze sprawami, które właśnie są rozpatrywane przez te sądy.

Jeśli sąd krajowy złoży zapytanie, sprawa, którą rozpatruje, zostaje zawieszona do czasu otrzymania odpowiedzi z ETS. Gdy Trybunał odpowie na pytanie, sąd krajowy jest związany tą odpowiedzią. Autor skargi do polskiego sądu w związku ze skierowaniem sprawy akcyzowej do ETS nie ponosi dodatkowych kosztów.

Co dalej z akcyzą? Prawdopodobnie wiele polskich sądów, rozpatrując sprawy związane z żądaniami zwrotu akcyzy, wstrzyma postępowania do czasu zakończenia sprawy przed ETS. Wstrzymanie sprawy oznacza dla podatników konieczność oczekiwania na odpowiedź ETS. Pocieszenie: cały czas rosną odsetki, które z czasem będzie trzeba zwrócić podatnikom.

"Dziwne" dokumenty

Po złożeniu wniosku do urzędu podatnik standardowo otrzymuje jeszcze przed wydaniem decyzji różne pisma, które dla "początkujących" mogą być niezrozumiałe.

Jeśli np. urząd informuje, że podatnik ma prawo zapoznać się z zebranym materiałem dowodowym, to można to pismo zignorować - nie wpływa to w żaden sposób na treść decyzji. Innym razem urząd np. informuje, że z jakiegoś powodu nie może podjąć decyzji w terminie.

Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Należy zareagować, gdy urząd wzywa do uzupełnienia braków formalnych - naklejenia znaczka skarbowego lub dostarczenia jakiegoś brakującego dokumentu.

Rzecznik też skarży

Zawyżone opłaty za wydanie karty pojazdu spowodowały protesty osób, które zapłaciły 500 lub 1000 zł. Skargi trafiły m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich. Rzecznik nie ma jednak takiej władzy, aby samodzielnie zmienić prawo.

Może natomiast m.in. złożyć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności jakichś przepisów np. z konstytucją. Tak się stało w przypadku opłat za kartę pojazdu, ale Trybunał jeszcze nie wydał wyroku.

Rzecznik uważa, że po pierwsze rozporządzenie ministra infrastruktury jest niezgodne z niektórymi zapisami ustawy Prawo o ruchu drogowym (tzn., że opłata za kartę pojazdu jest wyższa niż koszty ponoszone w związku z drukiem i dystrybucją tych dokumentów, a minister miał prawo wyznaczyć tylko opłatę adekwatną do tych kosztów, nie wyższą), po drugie, że rozporządzenie narusza postanowienia Konstytucji RP, która mówi, że podatki można nakładać tylko ustawą.

Ci, którzy zapłacili 500 lub 1000 zł przed 1 maja 2004, powinni poczekać na wyrok Trybunału. Pozostali mogą powoływać się na prawo UE już dziś. Mogą domagać się zwrotu pieniędzy, a w razie odmowy kierować sprawy do sądów.

Do kogo po pieniądze?

Zasadą jest, że po zwrot niesłusznie pobranych podatków należy zgłaszać się do organów, które pobrały pieniądze. W przypadku kart pojazdu w zależności od miejsca zamieszkania płacimy w urzędzie miasta (i wtedy organem pobierającym opłatę jest prezydent miasta) albo w starostwie powiatowym (wówczas organem, z którym będziemy się spierać, jest starosta). Odwołania od decyzji starosty składa się do samorządowego kolegium odwoławczego.

Akcyza w Trybunale

To w Polsce zdarzyło się po raz pierwszy! Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie podczas rozpatrywania sprawy dotyczącej wniosku o zwrot akcyzy zwrócił się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o rozstrzygnięcie, czy podatek ten jest zgodny z prawem Unii Europejskiej. Autorem skargi, która doprowadziła do tej decyzji sądu, jest nasz redakcyjny kolega Maciej Brzeziński.

Do tej pory zapadło już kilka wyroków w związku z żądaniami zwrotu niesłusznie pobranego podatku akcyzowego. Sądy jednak orzekały różnie: jedne stwierdzały, że organy administracyjne (izby celne) nie odniosły się w sposób poważny i merytorycznie wyczerpujący do argumentacji podatników i nakazywały powtórne wydanie decyzji, tym razem pozbawionej błędów formalnych.

Z kolei Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie stwierdził wprost: akcyza jest niezgodna z prawem wspólnotowym, organ ma zwrócić wpłacone przez podatnika pieniądze oraz pokryć wszelkie koszty.

Sąd warszawski stwierdził jednak, że aby usunąć wszelkie wątpliwości i zapobiec zapadaniu wyroków o różnej treści w przyszłości, warto zadać pytanie Trybunałowi. W sumie słusznie, bo po pierwsze po przegranej sprawie przed wojewódzkim sądem administracyjnym izba celna ma prawo złożyć kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego i przeciągać sprawę jeszcze przez jakiś czas.

A po drugie, w kolejnej, podobnej sprawie może twierdzić, że w Polsce nie ma prawa precedensowego i każdy przypadek należy traktować indywidualnie, a poprzednie wyroki nic nie wnoszą do sprawy. Również sądy nie są zobowiązane wyrokami innych sądów.

Wyrok ETS będzie jednak ostateczną instancją, na którą będą powoływać się wszystkie sądy krajowe i podatnicy, i nie będzie można się od niego odwołać. Również organy administracyjne stracą argument, że instytucje unijne nie wypowiedziały się dotąd wiążąco na temat polskiej akcyzy.

Można się spodziewać, że wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości będzie korzystny dla polskich podatników.Ci, którzy złożą wnioski o zwrot akcyzy, wygrają swoje pieniądze.

Upór polskich organów prawodawczych spowoduje jednak lawinę dodatkowych kosztów, jak odsetki, jakie trzeba zapłacić podatnikom, koszty niepotrzebnej pracy urzędników urzędów i izb celnych, koszty postępowań przed sądami krajowymi, opłata za postępowanie przed ETS.