Pod względem ilości wypadków i kolizji Polska należy do europejskiej czołówki. Prawdopodobieństwo, że takienieszczęście przytrafi się komuś z nas, jest bardzo duże.

1. Podstawowa rada na początek: należy zachować spokój. Poza tym trzeba się zachowywać tak, aby zminimalizować zagrożenie dla pozostałych uczestników ruchu. Jeśli nie ma ofiar w ludziach, najlepiej od razu usunąć się z drogi. Jeśli na ruchliwej arterii będziemy bez potrzeby blokować jeden albo dwa pasy ruchu i spowodujemy gigantyczny korek, pierwszy przejeżdżający patrol policji ukarze mandatem wszystkich uczestników stłuczki - i słusznie! Nie będziemy ukarani, jeśli nie mogliśmy usunąć rozbitego auta z drogi albopozostawienie aut było niezbędne do ustalenia sprawcy. Wtedy należy ostrzec innych o niebezpieczeństwie: w mieście stawiamy trójkąt choćby na jednym z aut, poza miestem na tyle daleko, aby inni kierowcy widzieli go z daleka.

2. Teraz przystępujemy do oceny szkód. Uwaga! Czasem na pierwszy rzut oka wcale nie widać uszkodzeń, dopiero np. po zdemontowaniu osłon lub otwarciu maski widać, że ucierpiały mocowania zderzaków, chłodnica czy też np. klosze reflektorów albo ich plastikowe elementy. Zanim zdecydujemy, że "nic się nie stało", lepiej wszystko sprawdzić. To samo dotyczy obrażeń uczestników wypadku. Kontuzja, która w pierwszym momencie wydaje się zwykłym otarciem, może być poważna. Masz wątpliwości - wezwij karetkę!

3. Uczestnicy stłuczki (jeśli zdecydują, że nie będą wzywać policji, bo jedna ze stron bezwarunkowo przyznaje się do winy) mają prawo domagać się od siebie pokazania prawa jazdy, dokumentów samochodu i potwierdzenia zawarcia umowy ubezpieczenia OC. Jeżeli "przeciwnik" nie ma któregokolwiek z wymaganych dokumentów, należy wezwać policję. Policję wzywamy bezwarunkowo, gdy żadna ze stron nie chce się przyznać do winy lub jeden z uczestników jest nietrzeźwy. Jeżeli nie ma takich problemów, wystarczy, że sprawca podpisze oświadczenie. Musi ono zawierać informacje o miejscu i czasie zdarzenia, jego uczestnikach (imiona, nazwiska, numery PESEL i koniecznie numery praw jazdy wraz z datą ich wydania), dane dotyczące samochodów (numer rejestracyjny, polisy). Oświadczenie należy uzupełnić szkicem sytuacyjnym. Im bardziej precyzyjny opis, tym lepiej, bo często sprawcy już po fakcie wycofują swoje oświadczenie. Wtedy ubezpieczyciel podejmuje decyzję właśnie w oparciu o przedstawione dokumenty. Uwaga! Sam fakt, że ktoś przyznaje się do winy, nie oznacza, że tę opinię podzieli jego ubezpieczyciel, gdy np. osoba znajdująca się pod presją albo w szoku podpisze oświadczenie o winie, a z opisu zdarzenia wynika, że winna jest druga strona. Wtedy, już po fakcie, konieczny jest kontakt z policją. Zdarza się i tak, że sprawa znajduje finał w sądzie.

4. Jeżeli jesteśmy stroną poszkodowaną, musimy samodzielnie poinformować o tym ubezpieczyciela sprawcy, czyli zgłosić szkodę. Numer telefonu lub adres, pod który należy się zgłosić, znajdziemy na jego polisie ubezpieczeniowej. Można też udać się do pierwszego lepszego biura firmy ubezpieczeniowej sprawcy. Na zgłoszenie szkody likwidowanej z OC sprawcy mamy 3 lata, ale nie powinniśmy zwlekać. Niektóre firmy za natychmiastową informację o szkodzie oferują bezpłatne holowanie. To dobre rozwiązanie - poszkodowany nie musi inwestować własnych pieniędzy, otrzymuje pomoc przy załatwieniu wszystkich formalności, a w zamian... od razu na miejscu zdarzenia oceniane są okoliczności zdarzenia i zakres szkód. Ubezpieczyciel nie płaci za "straty" sfabrykowane później. Po zgłoszeniu szkody stan auta i jego uszkodzenia muszą zostać opisane przez wyznaczonego przez firmę ubezpieczeniową rzeczoznawcę. Umawiamy się z nim w miejscu, gdzie stoi samochód, w terminie dogodnym dla ubu stron. Rzeczoznawca szczegółowo opisuje uszkodzenia, a następnie wycenia koszty naprawy. Może się zdarzyć, że koszty naprawy według oficjalnego cennika części i robocizny przekroczą wartość auta. Wówczas mamy do czynienia z tzw. szkodą całkowitą.

5. Kiedy już uzyskamy decyzję o przyznaniu odszkodowania, można przystąpić do naprawy. Jeśli jej koszty przekraczają wysokość odszkodowania i możemy to udowodnić (mamy faktury), powinniśmy poinformować o tym ubezpieczyciela i zażądać nowej wyceny. To zwykle wystarcza, aby otrzymać "dopłatę". Jeśli wystąpiła tzw. szkoda całkowita, otrzymujemy pieniądze i wrak - tzw. pozostałości. Wrak możemy wyremontować bądź sprzedać. Uszkodzonego auta nie trzeba naprawiać niezależnie od zakresu szkód. Kierowca ma prawo odebrać przyznaną sumę w gotówce i zadecydować, co zrobić z autem.Gdzie wypadek, tam policja Jest duża różnica pomiędzy "stłuczką" a "wypadkiem". W tym pierwszym przypadku straty materialne są stosunkowo nieduże, a przede wszystkim nie ma ofiar w ludziach. Spowodowanie stłuczki zagrożone jest niewielką karą, najczęściej mandatem w wysokości uzależnionej od popełnionego wykroczenia. Za najechanie na tył poprzedzającego auta otrzymamy mandat 200-300 zł, a za spowodowanie kolizji po przejechaniu na czerwonym świetle nawet 500 zł. W przypadku kolizji, czyli stosunkowo niegroźnej stłuczki, obecność policji nie jest wymagana. Co innego w przypadku, gdy są osoby ranne albo (i) straty materialne są bardzo duże. Wówczas mamy do czynienia z wypadkiem zagrożonym nawet karą więzienia. Wówczas niezbędne jest poinformowanie o zdarzeniu policji i oczekiwanie na przyjazd patrolu - nawet jeśli poszkodowani sobie tego nie życzą. W przypadku osób rannych powinniśmy też wezwać karetkę, ewentualnie dzwoniąc pod nr 997 lub 112, informując o ofiarach policję, która z kolei wzywa na miejsce zdarzenia inne służby. Policję trzeba poinformować o zdarzeniu także wtedy, gdy doszło do zniszczeń infrastruktury drogowej, np. znaków czy oświetlenia.Uważaj na "hieny"W dużych miastach zazwyczaj już kilka minut po wypadku, jeszcze przed karetką i policją na miejscu zdarzenia pojawiają się jakspod ziemi lawety pomocy drogowej. To najczęściej tzw. hieny żerujące na ofiarach wypadku. Uwaga! Korzystanie z ich pomocy wiąże się ze sporym ryzykiem. Kierowcy lawet często wprowadzają uczestników wypadków w błąd, oferując bezpłatne odholowanie do warsztatu, który dokona naprawy bezgotówkowo i zapewni przy tym auto zastępcze. Rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Rachunek za holowanie jest tak wysoki, że nie chce go pokryć firma ubezpieczeniowa, warsztat blacharski nie cieszy się najlepszą reputacją, a o aucie zastępczym można pomarzyć. Typowy sposób oszustów: kiedy już zgodzimy się na odholowanie samochodu, jest on natychmiast dostarczany do warsztatu i rozbierany "w celu oględzin". Jeśli klient zorientuje się, że stał się ofiarą naciągaczy, przed odebraniem auta musi i tak pokryć rachunek za holowanie, parkowanie i przygotowanie pojazdu do naprawy.