- Oto wszystko, co musisz wiedzieć na temat sezonowej wymiany ogumienia w swoim aucie
- Warto wybrać fachowy serwis i kontrolować oponiarzy, którzy w pośpiechu mogą popełnić błąd
- Można też samemu, ale trzeba mieć dwa komplety kół. To wygodne, ale wypadałoby sprawdzić ich wyważenie w serwisie!
Nagłe ocieplenie – takie, jakie przyszło w tym roku – to świetna wiadomość dla dzieci, roślin i... serwisów oponiarskich. W jednej chwili ludzie ruszą bowiem do warsztatów, żeby zlecić montaż ogumienia letniego. W domach zostaną tylko ci, którzy mają dwa komplety kół (jeden z oponami zimowymi, drugi – z letnimi) i nie boją się samodzielnie skorzystać z lewarka, oraz ci, którzy przeszli na opony całoroczne. Cała reszta utknie w długich kolejkach, w nadziei, że ten koszmar jak najszybciej minie. Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę i czego nie robić, żeby do jesieni bez problemów dotrwać na bieżącym komplecie gum letnich.
Wcale nie dziwi nas, że większość samochodów jeszcze na początku kwietnia jeździ na zimówkach. Marzec okazał się w tym roku wyjątkowo paskudny i chłodny, co w większości regionów kraju uniemożliwiło wcześniejszą wymianę ogumienia. Zdziwieni będziemy natomiast wtedy, gdy ktoś świadomie zdecyduje się zostać przy zimówkach i jeździć na nich przez cały rok. Po raz kolejny podkreślamy: opony zimowe latem to nie tylko kwestia przyspieszonego zużycia (zresztą jak kogoś stać, to jego sprawa!), lecz przede wszystkim bezpieczeństwa jazdy. Mieszanka, z której są wykonane zimówki, w wysokiej temperaturze mocno zmienia swoje właściwości, co z kolei przekłada się na wydłużoną drogę hamowania i pogorszenie własności jezdnych auta. Z drugiej strony akurat w przypadku opon letnich lepiej się chwilę spóźnić (ale tylko chwilę!), niż założyć je za wcześnie.
Pierwszy etap, jeśli chodzi o wymianę, to wzrokowa kontrola stanu zużycia opon, które mają być założone na samochód. Jest to czynność na tyle prosta, że poradzi sobie nawet laik – dyskwalifikujące są wszelkie odkształcenia, pęknięcia, guzy, ale też i zbyt niska wysokość bieżnika. Każda opona ma specjalny znacznik, pozwalający ocenić, ile żywota jej jeszcze zostało. Uwaga: wbrew rozpowszechnionej opinii opona „zjechana do znacznika” w myśl przepisów wcale nie musi nadawać się do utylizacji, choć... my do tego mocno zachęcamy! Kodeks dopuszcza do ruchu ogumienie z bieżnikiem o wysokości 1,6 mm, natomiast fabryczne znaczniki oznaczają często co najmniej 2, a nawet 2,5 mm. Producent, umieszczając znacznik na takiej, a nie innej wysokości, wyraźnie daje jednak do zrozumienia, że jazda z bardziej zużytymi oponami może się źle skończyć, zwłaszcza np. na mokrej nawierzchni. W sklepach i na stacjach da się też za kilkanaście złotych kupić proste, ale skuteczne narzędzia do pomiaru wysokości bieżnika.
Czy są równomiernie zużyte?
Uwaga: jeżeli stwierdzisz nierównomierne zużycie opon pracujących na tej samej osi, to znak, że zapewne doszło do przestawienia któregoś z parametrów składających się na geometrię zawieszenia. Często rozregulowuje się zbieżność, ale wpadnięcie w dziurę potrafi niekiedy przestawić też kąt pochylenia koła! Niezależnie od tego, co się popsuło, przed założeniem opon należy najpierw wyeliminować ewentualne usterki i zlecić fachowcowi ustawienie geometrii.
Kolejny krok zależy od tego, czy masz dwa komplety kół, czy przekładasz opony między felgami. Jeżeli przekładasz całe koła, możesz to bez problemu zrobić samemu, tyle że najpierw należałoby pojechać do serwisu i przynajmniej sprawdzić ich wyważenie. Jak szybko i bez wysiłku przełożyć koła, pokazujemy na zdjęciach na s. 31. Ważne: śruby muszą być dokręcone odpowiednim momentem – dane w instrukcji obsługi auta – dlatego warto rozważyć zakup prostego klucza dynamometrycznego. Opcja dla leniwych to zlecenie przełożenia kół serwisowi – będzie taniej niż w przypadku przekładania opon, a przy okazji załatwicie kwestię wyważenia i poprawnego montażu.
Nie każdy serwis dobry
Jeżeli natomiast masz jeden komplet felg i wymieniasz tylko ogumienie, to jesteś skazany na warsztat. Jaki wybrać? Z definicji nie odradzamy np. sezonowych punktów wymiany opon, rozstawiających się przy centrach handlowych, jednak z doświadczenia wiemy, że duże opony o niskim profilu (30-40) wymagają dobrego sprzętu i fachowych rąk – w przeciwnym wypadku łatwo je uszkodzić. Wymiana opon w szczycie sezonu jest też z reguły nieco bardziej ryzykowna, gdyż mechanicy, chcąc „ogarnąć” jak najwięcej samochodów naraz (i przy okazji jak najwięcej zarobić), niekiedy wykazują tendencję do nadmiernego pośpiechu. W przypadku kół o średnicy 15-17 cali cała operacja, wraz z wyważeniem, nie powinna kosztować więcej niż 150 zł.
No właśnie, wyważenie. Niedopuszczalne jest doklejanie tony odważników w myśl zasady „byleby jakoś jeździło, żeby klient zapłacił i sobie poszedł”. Jeżeli wyważarka nakazuje dołożenie zbyt dużego ciężaru, to należy sprawdzić, czy przypadkiem nie doszło do zdeformowania felgi i (lub) samej opony. Często zdarza się tak, że teoretycznie dobrze wyważone koło zaczyna wpadać w drgania w określonym zakresie prędkości. W takim wypadku może nie obejść się bez konieczności zastosowania wyważarki wyposażonej w funkcję testu drogowego. Pisaliśmy o tym niedawno, w tym miejscu przypomnimy jedynie, że chodzi o sprzęt wyposażony w dodatkową rolkę, imitującą nawierzchnię drogi. Dzięki niej urządzenie potrafi określić, czy wyważenie w ogóle będzie możliwe, a jeśli tak, to o ile należy przesunąć względem siebie obręcz i oponę, żeby nieprzyjemne drgania zniknęły.
Zostaje jeszcze kwestia ustawienia prawidłowego ciśnienia i – ewentualnego – poinformowania centralki sterującej o tym, że zmieniło się ciśnienie w kołach. W wielu nowoczesnych samochodach stosowane są czujniki, a walka z nimi potrafi być naprawdę wyczerpująca.
Ostatnia sprawa to poprawne składowanie kół/opon ściągniętych z auta. Jeżeli nie korzystasz z przechowalni serwisu i zabierasz je ze sobą, to pamiętaj o tym, że „gołe” opony składowane w pionie muszą być regularnie obracane. Gumie szkodzi też m.in. promieniowanie słoneczne. Wiele dużych serwisów oponiarskich/wulkanizacyjnych oferuje usługę przechowania opon. Z reguły zapłacisz od 100 do 200 zł, ale jest to wygodne – nie wozisz kół/opon ze sobą – i dobre dla gumy (koła z reguły są składowane w odpowiednich warunkach termicznych). A potem już tylko do... zimy.
Poprawne wyważenie kół to podstawa
Wyważarka, czyli największa przeszkoda dla tych, którzy wymieniają koła we własnym garażu. Bo nawet jeśli opona nie była przesuwana względem obręczy, to i tak po czasie (czyli np. od zeszłego sezonu letniego) może wyjść na jaw, że auto wibruje w określonym zakresie prędkości. Powód to m.in. zużycie opon, drobne odkształcenia obręczy. I z tego względu większość osób – nawet te korzystające z dwóch kompletów kół – powinna pojawić się w serwisie oponiarskim. Ale uwaga: wyważarka wyważarce nierówna. Do większości przypadków wystarczy „zwykły” sprzęt, pokazujący, gdzie i ile ciężarków należy nabić/nakleić na obręcz. Koło poprawnie wyważone w ten sposób nie powinno później dawać negatywnych efektów w postaci wibracji/hałasów/drgań. Czasem zdarza się i tak, że koło w teorii dobrze wyważone zaczyna wibrować. W tej sytuacji pomoże wyważarka z funkcją testu drogowego, która dokładnie wskaże, jak i o ile obrócić względem siebie oponę i obręcz, by wibracje ustały.
Wymiana kół w serwisie, czyli jak nie dać się naciągnąć
Cena usługi polegającej na przekładce opon między felgami, wyważeniu całości i zamontowaniu z reguły zawiera się w przedziale od 70 do 150 zł. Trochę drożej może być np. w przypadku opon run flat o niskim profilu, jednak i tu rachunek nie powinien przekroczyć 170-220 zł. Ale uwaga: serwisom trzeba patrzeć na ręce, bo w okresie wzmożonego ruchu niektórzy próbują pójść na łatwiznę i rezygnują np. z obowiązkowego dociągania śrub za pomocą klucza dynamometrycznego. Zamiast tego „fachowiec” załatwia temat wyłącznie za pomocą klucza pneumatycznego – raz się uda, innym razem nie i do wymiany będą się nadawały np. wszystkie szpilki. Pomijając już fakt, że koło dokręcone z niewłaściwym momentem może potem odkręcić się samo w czasie jazdy albo na odwrót – zbyt mocne dociągnięcie śrub sprawi, że w razie awarii (np. przebita opona) nie będzie jak odkręcić koła. I to nawet pomimo zastosowania bardzo długiej przedłużki klucza (tzw. laga). Uwaga: niektóre sprytne warsztaty każą sobie słono płacić za... mycie felg od wewnątrz (np. 40 zł/szt.!), ale informują o tym dopiero po fakcie.
Poprawne przechowywanie opon
Opona może leżeć długo, ale tylko wówczas, gdy jest magazynowana w odpowiednich warunkach. Wpływ na to ma co najmniej kilka czynników: od ułożenia opony, przez temperaturę (5-25°C), po wentylację pomieszczenia. Opony bez felg stawiamy w pionie i raz na miesiąc obracamy, żeby nie pojawiły się odkształcenia. Nie wieszamy ich na hakach ani nie układamy w tzw. stos. Całe koła: mogą być powieszone i leżeć jedno na drugim, ale nie powinny stać w pionie. Przed składowaniem koła myjemy, zaznaczamy ich pozycje (np. PT – prawy tył itd.).
Czujniki ciśnienia: zło konieczne?
Od listopada 2014 r. nowe samochody muszą obowiązkowo mieć czujniki ciśnienia w oponach (TPMS). Wyróżniamy dwa typy systemów: pośrednie, w których czujniki ABS-u/ESP odczytują prędkość obrotową koła i na podstawie zmian w jego średnicy informują o ewentualnym spadku ciśnienia (dokładnych danych nie ma; po zmianie kół/opon często konieczny jest reset, np. przycisk „set”), oraz bezpośrednie – w każdym kole znajduje się czujnik, który przesyła do centralki sterującej dane na temat ciśnienia i temperatury panującej w każdym z kół.
Przy okazji przekładania kół/opon należy więc pamiętać o tym, żeby w aucie wyposażonym w system założyć koła z czujnikami (nie każda felga jest do nich dostosowana!), a na koniec wykonać kalibrację systemu. Czujniki uniwersalne montowane po raz pierwszy mechanik musi z reguły zaprogramować – nie dotyczy to niektórych czujników dedykowanych, bo w takim wypadku narzędzie diagnostyczne służy jedynie do ich aktywacji. A są i takie (to te najdroższe!), które działają od razu po zamontowaniu, czasem trzeba je „zatwierdzić” z menu komputera pokładowego. Uwaga: w bezpośrednim układzie TPMS bateria zamontowana w czujnikach wystarcza na ok. 7 lat/150 tys. km. Jeżeli system wyświetli błąd, to należy sprawdzić, czy winna jest opona (np. dziura), czy też doszło do uszkodzenia któregoś z czujników.
Naszym zdaniem
Wbrew pozorom wymiana opon nie jest taka łatwa, jak się wydaje, a goniący za szybkim zarobkiem „fachowiec” może sporo napsuć. Dlatego zwłaszcza teraz, w okresie burzy i naporu w serwisach, warto oponiarzom patrzeć na ręce.
W galerii pokazujemy jak samodzielnie wymienić kompletne koła w samochodzie, by uniknąć kolejek w serwisach oponiarskich.
Posiadanie dwóch kompletów kół (obręcz plus opona) to niewątpliwie wygoda: podczas gdy inni kłębią się w kolejce do serwisu oponiarskiego, ty możesz spokojnie w zaciszu swojego garażu zamontować ogumienie letnie. Ale uwaga: zostaje jeszcze kwestia wyważenia opon – może się zdarzyć tak, że po „garażowej” wymianie wszystko będzie w porządku, ale jeżeli stwierdzisz jakiekolwiek wibracje podczas jazdy, to koła trzeba będzie wyważyć. Ważne: przed montażem dokładnie czyścimy felgi i piasty!
2. Następnie zaciągamy/blokujemy hamulec postojowy i wbijamy bieg.
3. Uwaga: można wspomóc się kluczem udarowym, ale śruby przeciwkradzieżowe odkręcamy ręcznie.
Na koniec ustawiamy zalecone przez producenta ciśnienie.
5. Gdy koło jest w powietrzu, odkręcamy śruby. Zanim założymy oponę letnią, sprawdzamy jej stan i datę produkcji – tu: 34. tydz. 2014 r.
5. Śruby wstępnie dokręcamy, opuszczamy auto, dociągamy odpowiednim momentem (na krzyż!).